Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Artysta nie jest nikim więcej ani nikim mniej

Bartosz R
Bartosz R
Od dziecka nie zgadzał się z metodami nauczania w szkołach, jest uczulony na sierść kota i twierdzi, że szkoła wymaga poważnych zmian.

Do niedawna uczył plastyki w ZS nr 2 w Szubinie oraz Liceum Plastycznym w Bydgoszczy. Pracuje z ludźmi skazanymi w więzieniach oraz napełnia nadzieją ludzi niepełnosprawnych. O kim mowa?  O Grzegorzu Pleszyńskim - wybitnym bydgoskim artyście, który znany jest w Sydney, Singapurze, Nowym Jorku i  Berlinie.
Ma pan napięty tydzień - wernisaże, działanie w Bydgoskim Areszcie Śledczym, projekt edukacyjno-artystyczny pt. "Antydepresyjna Szkoła". Czy doba nie jest dla pana za krótka?

- Myślę, że nie. Akurat jest taka, a nie inna. Robię tyle, ile mogę. Jak nie mogę, to nie robię. Gdyby doba była dłuższa, robiłbym więcej. Nie widzę sensu w tym, żeby więcej pracować. Jest nam dany jakiś okres do przeżycia, jakaś energia. Takie sztuczne napinanie się na wydłużanie czy skracanie jest bez sensu. Uważam, że tak jak jest, tak powinno zostać. Nie pozwolę sobie też na to, żeby ktoś albo coś wydłużało mi dzień ponad moją normę. Zawsze byłem człowiekiem wolnym i tak już pozostanie. Będę robił tyle, ile uważam za słuszne.

Skąd w ogóle wziął się pomysł na „Antydepresyjną Szkołę”? Czemu ma służyć ten projekt?
- Już jako dziecko nie lubiłem szkoły, a i jako nauczycielowi szkoła i jej struktura też mi nie odpowiada. Czasy są zupełnie inne, a szkoła korzeniami tkwi w XIX wieku. Pogłębiają jeszcze ten chaos w szkole nietrafione reformy i nietrafieni ministrowie edukacji. Mój projekt „Antydepresyjna szkoła” ma służyć ubarwieniu życia w szkole i pokazaniu, że może być przyjazna.

Często mówi się, że z darem artystycznym trzeba się już urodzić. Przyznam się panu szczerze, że wszystkie rysunki w podstawówce rysowała mi mama, bo w moich nauczycielka nie potrafiła się dopatrzeć niczego dobrego. Czy gdybym przyszedł na pana warsztaty, potrafiłby pan nauczyć mnie tego kunsztu?
- Nie ma takich ludzi, których nie potrafiłbym czegoś nauczyć. Każdy posiada w sobie dar kreacji, tworzenia świata. Tylko są ludzie, którzy uważają, że jest im to niepotrzebne. Mówiąc o kreacji, nie mam na myśli tutaj tylko rysowania. Wielu uważa, że lepiej się wpasować w istniejący świat i struktury niż je zmieniać.

W Internecie przeczytałem o pana pobycie w Australii. Z tego co wiem, to zupełnie inna kultura i obyczaje. Czy pobyt tam zmienił pana podejście do sztuki lub zainspirował do namalowania czegoś przełomowego?
- Zgadza się. Pobyt w Australii był najbardziej przełomowym momentem w moim życiu. Zetknąłem się z najstarszą kulturą świata, która liczy sobie 40 tysięcy lat. Nie ma w tej chwili na świecie starszej kultury. Spotkanie z mieszkańcami tego wspaniałego kontynentu było dla mnie inspiracją, ale też wielką mądrością, nauką. Krajobraz, który towarzyszył spotkaniom z Aborygenami był równie niezwykły. Jest to pustynia niezmieniona od stuleci. Zmiany są, jednak powolne. Obszar ten zmienia tylko wiatr i deszcz. Działalność ludzka ginie w olbrzymiej przestrzeni. Jedyną oznaką życia człowieka są drogi wyryte w piasku pustyni. Są one jak rozorana blizna na ciele dziewiczej planety.

Co robi artysta w wolnym czasie, bo chyba nie całe pana życie wypełnia sztuka?

- (Śmiech) Całe!

Z tego, co widzę to kot jest motywem przewodnim na pana obrazach. Co symbolizuje?
- Kot jest zwierzęciem antydepresyjnym. Sam jestem uczulony na kocią sierść, ale mimo to działa on na mnie pozytywnie. Dzięki niemu odreagowuję wszystkie stresy. Jestem człowiekiem bardzo „stresochłonnym” i sztukę traktuję jako wyrażenie siebie, a także zabezpieczenie przed negatywnymi oddziaływaniami świata zewnętrznego.

Czy życie takiego artysty jak pan jest „antydepresyjne”? Co pana wprowadza w stan depresji?

- (Śmiech) Pytanie znakomite! Świadczy o bystrości twojego umysłu. Moje życie jest jak życie każdego. Artysta nie jest nikim więcej ani nikim mniej. Jest takim samym członkiem społeczeństwa jak każdy inny. Może czasami więcej pracuje, ale niczym się nie różni od innych ludzi. Ja jestem rebeliantem, zostało mi to z czasów młodości.

Niejednokrotnie mówi się, że życie artysty jest szalone. Czy może pan określić się mianem człowieka szalonego?
- Absolutnie nie. Uważam, że ci co to mówią, mogą takimi nazywać tylko siebie samych.

Jakie ma pan plany na przyszłość? Chce pan kontynuować to, co dotychczas?
- Uważam, że przyszłość nie istnieje. Nie istnieje również przeszłość. Jest teraźniejszość. Przeszłość istnieje w naszych mózgach, ale jak nie będziemy o niej myśleć, to zniknie. Tym bardziej nie istnieje przyszłość. Jest ona czymś jeszcze bardziej abstrakcyjnym. Przeszłość z wielu względów należy pielęgnować i zachowywać pod różnymi postaciami. Powinna ona być mądrą lekcją naszej teraźniejszości. Tak naprawdę jesteśmy tu i teraz, a nie w tym co było, ani w tym, co będzie. Chociaż jak każdy człowiek mam plany na przyszłość: marzę i planuję. Również mój mózg błądzi w tym, co było w przeszłości, ale zdaję sobie z tego sprawę i wiem, jak sobie z tym radzić. Najważniejsze to nauczyć się żyć dniem dzisiejszym.

Ma pan jakieś wzorce, według których pan maluje? Z czego czerpie pan inspirację?

- Z siebie. Nigdy nie rysowałem i nie malowałem z natury. To było moim przekleństwem na studiach, bo tam trzeba było wykonywać rysunki martwej natury, postaci siedzących czy akty. To mnie zawsze męczyło. Uważałem to za łańcuch na mojej szyi. Czułem się zniewolony taką sytuacją. Ja maluję to, co jest we mnie. Tak jak kiedyś powiedział Jackson Pollock: „maluję naturę,

a natura jest we mnie”. Wszystko co tworzę, wynika z ruchu. Nie z myślenia, ale z ruchu. Ruch jest takim elementem, który wyzwala ze mnie formy, a potem organizuje je w jakiś kształt. Może to być np. kształt ryby, kota, pejzażu.

Czy pan od czasu chwycenia za ołówek miał plany zostania artystą, czy wypłynęło to dopiero w pewnym okresie pana życia?
- Jak każde dziecko byłem kulą światła. Im człowiek jest starszy, tym daje więcej cienia. Rysowałem od młodości, ale nigdy nie myślałem o tym poważnie. Nie planowałem zostać malarzem czy artystą wizualnym. Bardziej skłaniałem się ku literaturze. Będąc w trzeciej klasie szkoły podstawowej, już pisałem wiersze. Postanowiłem jednak pójść w innym kierunku i tak oto wyrażam swoje uczucia za pomocą pędzla.

Rozmawiał Bartosz Rajmann

Zobacz też:


Od redakcji: Przypominamy, że każdy z Was może zostać dziennikarzem obywatelskim serwisu MM Moje Miasto! Zachęcamy Was do zamieszczania artykułów oraz zdjęć z ciekawych wydarzeń i imprez. Piszcie też o tym, co Wam się podoba, a co Wam przeszkadza w naszym mieście. Spróbujcie swych sił w roli reporterów obywatelskich MM-ki! Pokażcie innym to, co dzieje się wokół Was. Pokażcie, czym żyje miasto.


od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto