Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bydgoski Festiwal Operowy – wieczór holenderski

MM Bydgoszcz
MM Bydgoszcz
BFO
„Orlando” przyjechał na Bydgoski Festiwal Operowy z Amsterdamu. Ależ to była uczta dla duszy! Choć to radość zupełnie inna od tej, którą dał dwa wieczory wcześniej musicall z Gdyni.

W programie BFO można było przeczytać: Combattimento Consort Amsterdam (bo to o tym zespole właśnie mowa) cieszy się sławą w kraju i za granicą. Zespół jest znany z wysokiego poziomu przedstawień i z różnorodnego, często zaskakującego, mało znanego repertuaru. CCA daje 50 występów rocznie.

Taki standard. I na pewno dla kogoś, kto w ogóle o CCA nigdy nie słyszał, niczego wielkiego ten zapis nie zapowiadał. Nie był też w stanie wiele do tego dodać gospodarz wieczoru dyrektor Sławomir Pietras, jako że uczciwie przyznał, iż utworu, który CCA na festiwal do Bydgoszczy przywiózł, czyli „Orlanda” właśnie, po prostu nie zna i nigdy wcześniej tej opery Haendla nie słyszał. Zapowiadał się więc intrygujący wieczór, choćby z tego powodu, że gość był zagraniczny, a tych dyrektor artystyczny BFO zwykł ściągać do Bydgoszczy z tzw. wysokiej półki…

Z nut … grali, jak z nut

To jednak, co usłyszeliśmy przeszło wszelkie oczekiwania. Opera (trudna jednoznacznie do określenia – buffa czy fantastyczna, romantyczna czy psychologiczna?) na pewno barokowa, więc już sama w sobie niełatwa w odbiorze. W tekście i w scenach mocno pogmatwana, choć jak to zazwyczaj bywa, w treści dość banalna – ona kocha nie tego, który tej miłości oczekuje, a on zrozpaczony, że to nie ta, którą chce mieć, miłość wyznaje kolejnej, trochę przypadkowej. A na to zagmatwanie nakłada się jeszcze szaleństwo, z którego wyzwala Orlanda sprowadzony z niebios przez czarodzieja kordiał.

Czytaj też: Bydgoski Festiwal Operowy - serwis specjalny

Jan Willem de Vriend poprowadził piętnastoosobową orkiestrę perfekcyjnie. Brzmiała wspaniale, co pewnie ją samą trochę zadziwiło, bo niektórzy jej członkowie przyznali wcześniej, że nie do końca mieli wyobrażenie, w jak wspaniałej sali wystąpią. Widać było przy tym, że muzycy czerpią wielką radość z tego co robią, a bez wątpienia potrafią grać Haendla i muzykę jego czasów tak wspaniale, bo gry takiej muzyki, na instrumentach charakterystycznych dla epoki, od początku się uczyli i teraz się w niej specjalizują.

Kontratenor był pierwszy

Wyzwaniem dla przeciętnego widza i słuchacza był też śpiew Jana Kullmanna, znakomitego kontratenora. Ten rodzaj głosu stosunkowo rzadko na tak długo pojawia się na scenie, a że głos Kullmanna uznać można za wybitny, tak więc i tu wrażenie było fascynujące. Nie on jeden jednak zadziwiał. Gdybym miał brawami oceniać, to… równie rzęsiście nagrodziłbym Angelikę czyli Amarylis Dieltiens i Orlanda czyli Annę Traub (choć odrobinę mi to w odbiorze przeszkadzało, że w roli dzielnego i szalonego rycerza występuje kobieta).

No i tak oto cały ten zespół rozgrzał do żywego festiwalową publiczność. Wysmakowaną zresztą bardzo, przyznaję. Dwa wieczory wcześniej ta sama publiczność podniosła się z krzeseł i biła gromkie brawa artystom, którzy swoimi głosami i grą firmowali łatwy w odbiorze musicall. I wstać zatem było łatwiej. Ale podczas tego holenderskiego wieczoru wstać było o wiele trudniej, bo i sztuka była znacznie trudniejsza w odbiorze. Ale nikt nie miał wątpliwości, że wstać warto, bo moment wcześniej mieliśmy do czynienia z prawdziwymi mistrzami. Z mistrzami – dumnie dodam – których Bydgoszczy z całą pewnością mogłoby pozazdrościć co najmniej kilka dużych miast w Polsce, które … takiej imprezy, jak festiwal operowy u siebie nie mają

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto