ESK musi bowiem przyciągnąć swą atrakcyjnością kulturową przez cały rok, a gród nad Brdą i Wisłą nie ma takich możliwości. Trzy stateczne sale (Filharmonii, Opery, Teatru) nie są w stanie stworzyć warunków dla kultury alternatywnej i eksperymentalnej, a taka cieszy się dziś dużym zainteresowaniem młodych widzów. Brak jest w tym mieście otwartego na eksperymenty ośrodka, który przyjmowałby różne zespoły i pomysły, urządzonego na przykład w byłej hali fabrycznej. Obecne kluby, z wyjątkiem może „Mózgu” są zamulone przez młodzież szukającą rozrywki i odprężenia, a nie sztuki.
Słabością Bydgoszczy jest też brak drugiego teatru z innym repertuarem oraz sali występów muzycznych nie przypisanej jednej instytucji. Nie daje to szans spontanicznemu muzykowaniu. Podobnie dzieje się z plastyką i literaturą. Miejscowe środowiska twórcze nie mają ani wystarczającego wsparcia ze strony administracji samorządowej ani publiczności. Bydgoszcz nie ma szacunku dla artystów, a jej młodzi mieszkańcy nie w kulturze szukają zaspokojenia swoich aspiracji. Społeczność lokalna w dalszym ciągu ma charakter proletariacki i drobnomieszczański. Przy takim klimacie i takich niedostatkach instytucjonalnych szanse na bycie Europejską Stolicą Kultury rzeczywiście były znikome.
Nie znaczy To jednak, że udział w konkursie nie był dla nas wszystkich mobilizujący, nie skrócił naszego dystansu do sukcesu w tej dziedzinie, ale dodał nowej energii.
tekst: Stafan Pastuszewski/"Akant"
echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?