"Hejtuję awanturnicze i agresywne zachowanie Ukraińców zatrudnionych w fabrykach SEPM.... Praktycznie codziennie po godzinie 6 rano opijają zasłużony „fajrant“ pomiędzy śmietnikiem a Chatą Polską na Borku.... Są głośni, zaczepiają kobiety, człowiek tylko spojrzy to od razu jakieś uwagi słyszy.... No ludzie gdzie jest Policja??? Co za czasy nastały że człowiek, który mieszka 40 lat w tym mieście nie może spokojnie pokonać 100 metrowej drogi z domu do sklepu.... I proszę mnie nie osądzać o jakiś nacjonalizm czy coś... Ale zwiali z Donbasu bo się bali ruskich a tutaj będą kozaczyć!!!!” – taki wpis niedawno pojawił się na stronie „Hejted Wronki” na FB. Wywołał masę komentarzy, głównie tych niepochlebnych.
Zapytaliśmy pracowników Samsunga oraz okolicznych sklepów o obywateli Ukrainy i, co ciekawe, nikt nie narzeka na mieszkańców z zagranicy. Jak więc jest naprawdę? I dlaczego obywatele z Ukrainy pojawili się w ogóle we Wronkach?
Dyrektor HR Samsung Electronics Poland Manufacturing Olgierd Bałtaki tłumaczy, że Samsung współpracuje z dwiema agencjami pracy tymczasowej i jedna z tych agencji zaproponowała firmie zatrudnienie Ukraińców. W tej chwili w SEPM pracuje ok. 120 pracowników z Ukrainy. – Mieszkają we Wronkach i w okolicach. Firma zapewnia im hotel. W związku z tym, że zostali zatrudnieni przez Agencję Pracy Tymczasowej, mają umowy tymczasowe i umowy cywilnoprawne. W tej chwili nie planujemy zwiększyć liczby pracowników z Ukrainy. Jako pracodawcy jesteśmy z nich zadowoleni. To osoby o wysokich kompetencjach, dużym zaangażowaniu. Są pracowici i dyspozycyjni – mówi O. Bałtaki.
Pracownicy, którzy stykają się z nimi na co dzień, w większości mają o nich dobre zdanie. Nawet ich tłumaczą – mówią, że większość z nich przyjechała do Polski, ponieważ, zmusiła ich do tego ciężka sytuacja w kraju. Podkreślają, że przed wybuchem wojny u nich mieli pracę za normalne pieniądze i mogli godnie utrzymywać swoje rodziny.
– Miałem przyjemność z nimi rozmawiać. Większość z nich mówi dobrze po polsku, niektórzy słabiej, lecz są także tacy, którzy w ogóle nie mówią w naszym języku i tym osobom jest tak naprawdę najtrudniej w pracy tak i w życiu codziennym u nas. Ale i tak, większość osób, którym się skończyły wizy lub niedługo się skończą, stwierdziły, że przyjadą ponownie do pracy w Polsce. Nie mogę nic złego o nich powiedzieć. Są bardzo sympatyczni, mili, kulturalni i otwarci w pracy i poza nią. Można spotkać się z nimi na spacerze, zaprosić na kawę, porozmawiać – opowiada jeden z polskich pracowników. A co wronczanie mają do powiedzenia w sprawie „pijackich“ wybryków naszych sąsiadów?
– Nigdy z tym się nie spotkałem. Polacy także lubią „posiedzieć“ pod sklepem, czy pod stacją benzynową. Wprawdzie u mnie na zmianie pracuje ich ok. 20, pozostają więc inne działy, więc nie mówię, że nie mogło być takiej sytuacji. Trzeba pamiętać, że, jeśli ktoś pije jedno czy dwa piwa i ktoś go widzi i jeszcze dodatkowo słyszy, że to przybysze, to stereotypy same się nasuwają – kwituje rozmówca.
Także pracownice sklepów wokół wronieckich firm chwalą Ukraińców i są zdziwione zarzutami kierowanymi w ich stronę. - Trudno mówić o niegrzecznym zachowaniu, bo takiego nie było. Mogę powiedzieć więcej: obywatele Ukrainy są zawsze kulturalni i starają się ładnie mówić po polsku. I jestem pewna, że moje koleżanki, które pracują w innych godzinach, mogą to potwierdzić – mówi pracownica sklepu, w którym miało dochodzić do ukraińskich „wybryków”.
Polaków również bolą stereotypy, z którymi spotykają się w Anglii, w Niemczech, czy w innym kraju, do którego wyjadą „za pracą“. Może warto o tym pamiętać. A jeżeli wśród obcokrajowców we Wronkach zdarzą się wyjątki, to są one tylko potwierdzeniem reguły, że to są tylko tacy sami ludzie, jak i my.
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?