Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Karolinka jest ciężko chora. Kuracja kosztuje 2 mln zł, rodzice mają tydzień, by uzbierać na lek. Pomóż!

(ea)
Pół miliona złotych - tyle potrzeba na jeden cykl leku, który może uratować życie Karolince Wozowicz z Kotomierza. Dziewczynka choruje na białaczkę. Jej rodzice proszą o pomoc.

Karolinka Wozowicz ma 14 lat. - To wyjątkowa dziewczynka - mówi przyjaciółka jej mamy. - Mimo że los ją ciężko doświadcza, spokojnie wszystko znosi i nie ma o nic żalu.

Karolinka choruje na białaczkę. Chorobę wykryto, gdy dziewczynka miała zaledwie 6 lat.

- Karolinka nie miała właściwie żadnych objawów - wspomina Anna Wozowicz, jej mama. - W kontrolnych badaniach okazało się jednak, ze wyniki z morfologii są obniżone i skierowano nas do szpitala, aby postawić diagnozę. Trafiliśmy na hematologię w Szpitalu im. Jurasza. Karolinka miała liczne badania, m.in. usg, badania krwi, ale nie wykazywały one nic konkretnego. Wówczas lekarze zlecili punkcję szpiku i trepanobiopsję, czyli pobranie kawałka kości z płata biodrowego. Gdy przyszły wyniki okazało się, że szpik jest w 92 proc. zajęty przez komórki nowotworowe i Karolinka ma białaczkę. Nikt z nas w to nie wierzył. Dziecko było radosne, opalone, skaczące, nic go nie bolało. Było to dokładnie 28 lipca 2010 roku.

Leczenie było bardzo ciężkie, z powikłaniami. Karolinki nie ominęło zapalenie płuc o etiologii grzybiczej oraz liczne spadki wyników.
Dziewczynka wzięła ostatnią chemię podtrzymującą 13 grudnia 2012. Gdy na początku 2013 roku zrobiono kontrolne badania i okazało się, że udało się pokonać nowotwór, radość Karolinki i jej bliskich nie miała końca. Pojawiła się nadzieja, że będzie można wreszcie normalnie żyć. Dziewczynka wróciła do szkoły. - Na półrocze piątej klasy Karolinka miała zero godzin nieobecności i średnią 5.55. I tak nasza sielanka trwała 3 lata.

Niestety, białaczka powróciła. - To był luty 2016 - mówi pani Ania. - W poradni onkologicznej robiliśmy kontrolne badania. Wykazały dwie podejrzane komórki i trochę podwyższony kwas moczowy. Jeszcze wtedy mieliśmy nadzieję, że to nie to. Na próżno. Przeprowadzona 8 lutego 2016 roku punkcja szpiku wykazała, że Karolinka ma wznowę. W 63 proc. szpik był zajęty przez komórki nowotworowe.

I znów trzeba było rozpocząć leczenie. Wycieńczony organizm źle reagował na chemię. Dziewczynka zachorowała na posocznicę, miała wstrząs septyczny, zapalenie trzustki... Doszły jeszcze ataki padaczki polekowej.

Od kwietnia 2017 była już na chemii podtrzymującej, ale w grudniu zaczęły się bóle głowy. - Myśleliśmy, ze przyczyną jest kręgosłup, bo Karolinka bardzo źle znosi punkcje. Sądziliśmy, że wystarczy rehabilitacja. W styczniu pojechaliśmy na koleją chemię i zrobiliśmy punkcję szpiku oraz punkcję lędźwiową. To było 10 stycznia. Następnego dowiedzieliśmy się, że szpik jest czysty, a płyn mózgowo-rdzeniowy jest zajęty w 96 proc. - opowiada pani Ania. - Były przewidziane dwa bloki chemii, radioterapia i przeszczepienie szpiku kostnego. Karolinka otrzymała pierwszy blok chemii, a nas - mnie, męża i dwie córki: 8,5-letnią Marcelkę i 3-letnią Juleczkę - przebadano pod kątem zgodności genetycznej do przeszczepienia szpiku. Okazała się, że Marcelka może być dawcą. Gdy o tym usłyszała, powiedziała do nas: Mamusiu, ja wiedziałam, że to będę ja, bo ja się tak bardzo o to modliłam.

Tego samego dnia wieczorem stan Karolinki zaczął się pogarszać, co doprowadziło do wstrząsu septycznego, sepsy, zatrzymania pracy nerek. Bardzo spadało ciśnienie i saturacja. Lekarze zdecydowali, że Karolinkę trzeba przenieść na OIOM. Tam została wprowadzona w stan śpiączki farmakologicznej. Była też dializowana. Ponadto musiała mieć podawane masy granulocytarne, które oddali dla niej anonimowi dawcy. - Jesteśmy im bardzo wdzięczni i chcemy im za to podziękować.

Karolinka spędziła tydzień na OIOMIE. Obecnie jest ponad 2 miesiące po podaniu chemii. Nie może otrzymać kolejnego bloku, ponieważ obserwuje się przedłużoną mielosupresję (bardzo niskie wyniki morfologii) z masywnym, niegojącym się krwotocznym zapaleniem śluzówek jamy ustnej. Nie może nic jeść ani nawet umyć zębów. Serce jest osłabione, a nerki nie pracują prawidłowo.

Jedynym ratunkiem jest lek o nazwie BLINATUMOMAB, który jest mniej inwazyjny niż chemia. Lek jest jednak bardzo drogi. Cała kuracja kosztuje 2 mln zł.

Koszt podania pierwszej serii to pół miliona złotych, a potrzebne są cztery cykle. Jeden cykl trwa 28 dni, a lek jest podawany bez przerwy. Rodzina ma zaledwie 10 dni na zebranie pieniędzy. - Nie możemy już stracić ani jednego dnia - mówi mama dziewczynki. - Każdy opóźnienie w podaniu leku to bardzo duże niebezpieczeństwo, że choroba wróci.

Pieniądze dla Karolinki można wpłacać na konto Fundacji Otwartych Serc
im. Bogusławy Nykiel-Ostrowskiej w Krośnie
58 1050 1458 1000 0022 8442 0169
Obowiązkowo z dopiskiem dla Karoliny Wozowicz

Ed Sheeran wsparł zbiórkę pieniędzy na leczenie dziewczynki, która cierpi na zespół Retta

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kujawskopomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto