Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kluby ze striptizem to ciągle mroczna strona Krakowa

Piotr Rapalski
W większości klubów dla panów tańczą profesjonalne tancerki. Robią erotyczne show. Są jednak i miejsca, w których chodzi wyłącznie o seks za pieniądze
W większości klubów dla panów tańczą profesjonalne tancerki. Robią erotyczne show. Są jednak i miejsca, w których chodzi wyłącznie o seks za pieniądze archiwum
W poniedziałek pod klubem "Extaza" na Prądniku Białym klientowi odrąbano rękę maczetą. Ponoć nie zapłacił za "obcowanie" z jedną z pracownic lokalu. Do końca nie wiadomo, czy zaatakował go inny gość, czy też ochroniarz. Sprawę bada policja.

To przykład na to, że erotyczny biznes w Krakowie jest ciągle mroczną stroną miasta, często powiązaną ze światem przestępczym. Tymczasem klubów przybywa proporcjonalnie do liczby przyjeżdżających zagranicznych turystów. Szukają oni tanich, nocnych wrażeń i przygód w damskim towarzystwie. Nie zawsze legalnych i bezpiecznych

Strach zamiast ekstazy
Reporterzy "Gazety Krakowskiej" postanowili odwiedzić klub "Extaza". Godzina 24. Lokal znajduje się w piętrowym domu przy ul. Wielkotyrnowskiej. Wyróżnia się jaskrawymi fioletowymi neonami. Klientów wita metalowa furtka, obita odrapaną płytą pleksi. Okien strzegą kraty.

Na ścianie budynku wisi tabliczka, na której niepoprawną angielszczyzną i koślawymi literami napisano "Proszę zachowywać się spokojnie i pozostawić czystość". Dzwonimy domofonem. Długo nikt nie odpowiada, ale zapewne ktoś lustruje nas przez oko kamery. Furtka się otwiera. Wchodzimy.

Przy uchylonych drzwiach nie ma ochrony. Stoi tylko maszyna do gry "jednoręki bandyta". O ironio! Wchodzimy na główną salę. Pełno tu luster. Jest rurka do tańczenia. Miejsca do siedzenia jednak niewiele. Skąpo ubrane trzy dziewczyny lustrują nas wzrokiem. Barczysty mężczyzna przy barze patrzy spode łba. Do pokoi na górze prowadzą niewielkie schodki.

Sceny jak z filmu porno
- Chcielibyśmy rozmawiać z właścicielem - rzucamy. - Nie ma - odpowiada blondynka zza baru. - Kiedy można go zastać? Można się z nim jakoś skontaktować? - pytamy. - Na pewno nic nie będzie komentował. Żegnam - rzuca dziewczyna. Przez myśl przechodzi nam, że można by tu usiąść na piwo, ale atmosfera, mimo czerwonego koloru ścian jest grobowa. Wychodzimy.

Idąc ulicą spotykamy panią Izę, która mieszka nieopodal "Extazy". - Od lat staramy się pozbyć tego klubu. Piszemy do policji, rady dzielnicy i nic. W weekendy przyjeżdżają tłumy Anglików. Zakłócają ciszę. Rano ulica pokryta jest wymiocinami - relacjonuje sąsiadka lokalu. - To nie tylko klub ze striptizem. Dobrze wiemy, co się wyrabia "na pięterku" - dodaje.

Obejrzeliśmy stronę "Extazy" w internecie. Różni się od witryn innych lokali. W galerii zdjęć widzimy, jak nagie kobiety wiją się na łóżkach. Sceny rodem z filmów porno. Natomiast przy rurkach dziewczyny stoją w bezruchu. Tymczasem na stronach innych lokali można zobaczyć filmy z tanecznych pokazów. Na zdjęciach kobiety, choć bardzo skąpo, ale jednak są ubrane. Scen "łóżkowych" brak.

Co najciekawsze, na stronie "Extazy" od razu w oczy rzuca się hasło pisane pogrubioną czcionką: "Gwarantujemy pełen profesjonalizm, bezpieczeństwo i dyskrecję". Klient, który był tu w nocy z niedzieli na poniedziałek zapewne tego nie potwierdzi.

Tajne domy rozpusty
Klub przy Wielkotyrnowskiej prowadzony jest jednak oficjalnie. Wystarczy mieć koncesję na alkohol i przestrzegać ogólnych przepisów prawa, np. nie wpuszczać nieletnich. W Krakowie wiele jest miejsc, gdzie erotyczny biznes kwitnie w prywatnych mieszkaniach. Na rozbieraniu się nie kończy. O takich miejscach klienci dowiadują się pocztą pantoflową.

Czy "tajne burdele" są legalne? - W Polsce prostytucja nie jest karana. Karze się sutenerstwo, stręczycielstwo oraz kuplerstwo - mówi Michał Kondzior z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji. - To ostatnie przestępstwo dotyczy udostępniania lokali dla prostytucji - tłumaczy.

O złamaniu prawa można jednak mówić tylko wtedy, gdy ktoś za pomoc w prostytuowaniu się innej osoby weźmie pieniądze. A w wielu lokalach jest tak, że dziewczyna niby wynajmuje pokój od właściciela domu dla siebie, a rozlicza się bezpośrednio z klientem. "Kolegą, który wpadł w odwiedziny". Wtedy trudno udowodnić powyższe przestępstwa. Grożą za nie 3 lata więzienia.

Erotyka na legalu
Jednak oficjalnie prowadzonych klubów nocnych w Krakowie jest coraz więcej. Najbardziej znane "na mieście", bo reklamowane na wielu taksówkach, są właśnie "Extaza" i "Casablanca" przy ul. Królowej Jadwigi.

Te miejsca często wybierają zagraniczni turyści. Z kolei największym klubem ze striptizem w mieście jest "66" przy al. 29 Listopada blisko Węgrzec. Tu chodzą zarówno krakowianie, jak i przyjeżdżający do Krakowa Anglicy czy Niemcy. Organizowane są tam często wieczory kawalerskie. Klub ma również ofertę dla pań.

Nocne kluby go-go coraz śmielej poczynają sobie w okolicach Starego Miasta. Jeszcze do niedawna jedynym takim lokalem w centrum miasta był "Prestige", ulokowany na najwyższym piętrze domu towarowego Jubilat. Z tarasu widać tam Wawel i pół miasta. Kto by jednak podziwiał widoki,kiedy kobiece ciała wiją się na rurce, czy tańczą wprost na naszym stole.

"Prestige" ma już jednak mocną konkurencję. Na Rajskiej pojawił się "Diamond", "VIP" przy ul. św. Filipa, czy otwarty dwa miesiące temu "Taboo" na rogu ulic św. Marka i Floriańskiej.

Odwiedziliśmy ten ostatni. Drzwi otwiera ochroniarz z renomowanej firmy. W lokalu przechadza się, rozmawia z klientami lub tańczy około dwadzieścia dziewczyn. Nie ma scen rozbieranych. - Do tego trzeba zamówić prywatne show, w wydzielonym miejscu. Zasadą jest, że klient nie może dotykać tancerek - zastrzega Jerzy, współwłaściciel Taboo.

Problem z ochroną
Właściciele "Taboo" przyznają, że kluby nocne ciągle wiązane są ze światem przestępczym. To z powodu konkurencji. - Były groźby. Raz oblano nam drzwi śmierdzącym kwasem - dodaje Paweł, drugi właściciel. To jednak nic w porównaniu z tym, co stało się w "Extazie".

Czy kluby ze striptizem muszą mieć profesjonalną ochronę? Nie.
- Jest lista obiektów, które tego wymagają. Kluby ze striptizem, podobnie jak zwykłe dyskoteki, na niej się nie znajdują - dodaje Kondzior. Policjanci, gdy interweniują w takich miejscach, nie sprawdzają uprawnień ochroniarzy.

Czy profesjonalna ochrona wystarczy? Właściciele "Taboo" zgodzili się na mały test. Włączyli alarm powiadamiający grupę interwencyjną ochroniarzy. Ci zjawili się po sześciu minutach. - Nie jest źle - mówi Jerzy. - Sześć minut w centrum miasta? Już dawno miałbym maczetę wbitą w głowę - kwituje Paweł.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto