Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Proces w Bydgoszczy: niewolnicza praca w Dolnej Grupie. „Nie wiem, ile trzymali mnie w kontenerze”

mc
Żaden z oskarżonych o handel ludźmi i pozbawienie wolności nie przyznaje się do winy. Grozi im do 15 lat więzienia.
Żaden z oskarżonych o handel ludźmi i pozbawienie wolności nie przyznaje się do winy. Grozi im do 15 lat więzienia. Maciej Czerniak
Wiesław K. twierdzi, że w gospodarstwie w Dolnej Grupie, gdzie pracował za wikt, połamano mu żebra i zamknięto na pace ciężarówki. „Otwierali drzwi i prowadzili mnie do prac”. Oskarżeni twierdzą, że są niewinni i tylko... dali K. dach nad głową.

- To ja uratowałem temu człowiekowi nogę, a może i życie - mówił jeszcze przed rozprawą jeden z oskarżonych. Wczoraj w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy na sali rozpraw spotkali się domniemani oprawcy i domniemana ofiara.

- Wezwałem pogotowie, w szpitalu powiedzieli, że noga nadaje się do amputacji - mówił na korytarzu sądowym jeden z oskarżonych w procesie. Wskazywał przy tym na Wiesława K., 55-latka, który ma sprawie status pokrzywdzonego.

Od kwietnia ubiegłego roku, czyli od czasu, kiedy aresztowano trzech mężczyzn oskarżonych w tej sprawie (Łukasza J., Łukasza T. i Wojciecha J.), pozostaje pod opieką fundacji La Strada zajmującej się ochroną bezdomnych i ofiar przestępstw.

Wiesław K. twierdzi, że został „przejechany przez TIR-a”. Tak w każdym razie przedstawiał sprawę w szpitalu, do którego trafił w 2017 roku. Mężczyzna został znaleziony w Warlubiu na poboczu szosy z poważnym urazem nogi po potrąceniu przez samochód ciężarowy. Założono mu gips.

Po wyjściu ze szpitala schronienia udzieliła mu siostra, która mieszka w pobliskiej miejscowości. Ostatecznie jednak K. pokłócił się z nią i poszedł szukać schronienia na własną rękę. Mężczyzna nie ma stałego zameldowania, a z jego zeznań wynika, że przez kilka ostatnich lat utrzymywał się z wykonywania doraźnych prac gospodarskich. Do 2017 roku, kiedy trafił do gospodarstwa prowadzonego przez oskarżonych.

K. mieszkał w drewnianym baraku za wikt. Na początku obiecano mu, że „potem” będzie miał „coś” płacone za pracę. - Nigdy nie dostałem pieniędzy. Bałem się uciec, bałem się, że mnie złapią. Ten człowiek (mówił o „szefie”) jest nieobliczalny, pokazywał filmik z internetu, jak komuś obcinane są dłonie.

K. mówi, że po 3-4 tygodniach kazano mu zamieszkać w jednym z pokojów w murowanym domu.

Sytuacja, o której wspomniał jeden z podsądnych (wezwanie pogotowia do K.) odnosi się do czasu, kiedy K. pracował już w gospodarstwie. Poczuł silny ból w nodze, z której wcześniej samodzielnie zdjął sobie gips. Po wyjściu ze szpitala ponownie trafił na gospodarstwo w Dolnej Grupie.

Z zeznań K. wynika, że kiedy raz odwiedził swoją siostrę w domu, przyjechała po niego policja. - Powiedzieli, że zabierają mnie na badanie alkomatem (w kartach leczenia szpitalnego K. znajdują się adnotacje o chorobie alkoholowej, choć on sam stanowczo zaprzecza, jakoby miał problem z piciem). Z relacji K. wynika, że zawieziono go na stację paliw, na której czekał jeden z mężczyzn oskarżonych w procesie. Podobno był znajomym policjanta. Mundurowy miał przekazać K. „pracodawcy”, który przywitał się słowami „Cześć, Wiesiek”.

- Myślałem, że coś mu się odmieniło - zeznawał K. Pokrzywdzony twierdzi, że po przewiezieniu do gospodarstwa oskarżeni zaczęli go katować i w odruchu obrony cisnął w jednego z nich solniczką. Kiedy wybił szybę w oknie, umieszczono go na pace ciężarowego Iveco i zamknięto. - Nie wiem, jak długo mnie tam trzymali. Dwa, trzy dni. To był kontener po chłodni, śmierdziało ropą. Czułem się źle. Dawali mi do jedzenia jakieś stare, śmierdzące wędliny. Wołałem, żeby dali mi wiadro, żebym się mógł załatwiać. Ktoś otwierał drzwi i wrzucał mi butelkę z wodą.

K. twierdzi, że wyprowadzano go z kontenera i zmuszano do prac: koszenia rowów melioracyjnych, przetaczania balotów słomy. - Ten człowiek kłamie - mówi ojciec jednego z oskarżonych. - Śledczy wzięli pod uwagę tylko to, co mówi. A to alkoholik i człowiek chory. Leczył się psychiatrycznie. Nie mówię tego z powodu mojego syna, ale dlatego, że widziałem, jak cała ta akcja się odbyła. Pięćdziesięciu chłopa, policjantów wpadło do gospodarstwa i zachowywali się, jakby mieli do czynienia z bandytami. A ten człowiek miał przecież dach nad głową. To nie był żaden niewolnik.

Flash Info odcinek 6 - najważniejsze informacje z Kujaw i Pomorza

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na swiecie.naszemiasto.pl Nasze Miasto