Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Władysław Kozakiewicz: Paweł Wojciechowski ma szansę na sukcesy!

SZYMON SZAR
Władysław Kozakiewicz: Paweł Wojciechowski ma szansę na sukcesy!
Władysław Kozakiewicz: Paweł Wojciechowski ma szansę na sukcesy! @archiwum polskapresse
Najlepszy polski tyczkarz w historii o swoim podejściu do życia i do sportu oraz o szansach, że zawodnik z kujawsko- pomorskiego Paweł Wojciechowski nawiąże choć w części do jego sukcesów.

Już za życia przeszedł pan do historii sportu. I nie tylko. Stał się pan żywą legendą za sprawą słynnego gestu. Jak dziś z perspektywy czasu patrzy pan na ten odruch z lipca 1980 roku?

Był to nie tylko odruch, ale również przede wszystkim uwolnienie pewnych nagromadzonych wewnątrz emocji. Na igrzyska jedzie się wiadomo po jak najlepszy wynik, jedzie się po medal. Wszystkie przygotowania dążą do tego aby właśnie na takich zawodach był pewnym formy fizycznej jak i psychicznej. Myśli się tylko o zawodach, podświadomie tłumiąc w sobie różne emocje. W Moskwie to był momenty takiego spontanu. Wiadomo Rosjanie byli wrogo nastawieni nie tylko do nas Polaków, byli nieprzyjemni dla wszystkich sportowców spoza czerwonej kurtyny. Początkowo chciałem zrobić wszystko aby zdobyć ten medal. Potem spawy zaszły tak daleko, że kiedy wygrałem i dodatkowo pobiłem rekord świata można powiedzieć jaskini lwa :) W jednej sekundzie pomyślałem, że należy gwiżdżący stadion po prostu w jakiś sposób ukarać. Dlatego skoczeniu wysokości, która dała mi złoto pokazałem takiego wała:) Była to bowiem chyba jedyna taka sytuacja w historii sportu olimpijskiego, że zawodnik który wygrywa konkurs z rekordem świata jest w taki sposób traktowany przez widownię.

W kilka lat po moskiewskiej olimpiadzie zdecydował się pan wraz z rodziną wyjechać do zachodnich Niemiec. Dlaczego?

To nie było tak, że ja się zdecydowałem. To było zmuszenie mnie do nie powrotu do Polski. Nie zostałem wpuszczony do kraju. Wyjeżdżając na zawody akurat do Niemiec nie zdawałem sobie sprawy, że ten wyjazd przyniesie tak daleko idące konsekwencje. Starowałem w tym czasie także w Szwajcarii, Francji i Niemczech. Mieszkając przez ten czas u znajomego doszły mnie informacje jakie konsekwencje czekają mnie w moim rodzinnym kraju. Zostałem zdyskwalifikowany, zostało mnie zabrane wszytko co miałem w kraju. Państwo zabrało mi mieszkanie jakie kupiłem w centrum Gdyni. Tak ukarano mnie za tamten gest , który był w Moskwie. Jeżeli wrodziłbym do Polski w tamtym momencie, skończył bym po prostu więzieniu politycznym. Został bym zniszczony nie tylko jako sportowiec, ale także jako człowiek.

Ale chyba nie obraził się pan na Polskę. Często przyjeżdża Pan do kraju?

Ja nigdy nie obraziłem się na Polskę . Wiadomo, był wtedy taki a nie inny okres polityczny. Naliczono mi horrendalną sumę za niezapłacone podatki, którą mi anulowano mi dopiero przy normalnym ustroju demokratycznym. Ja się na Polskę nie gniewam, mam tylko wielki żal do ludzi, którzy rządzili w tamtym okresie. Szczególnie po Polskiego Związku Lekkiej atletyki, że to oni w tamtym czasie mnie w taki sposób wrobili. Mam ogromy żal także do mojego rodzinnego miasta Gdyni, w której rządzący ludzie pozbawili mnie wszystkiego co miałem i zrobione ze mnie banitę. Mimo iż byłem i nadal jestem najlepszym sportowcem Wybrzeża.

Przed dwoma laty tytuł mistrza świata wywalczył młody Paweł Wojciechowski. Dlaczego musieliśmy czekać blisko 30 lat na sukcesy w męskiej tyczce?

W Polsce diametralnie zmieniło się podejście do sportu. Kiedyś był jeden generalny ośrodek polskiej tyczki gdzie zawodnicy razem trenowali, wspólnie spędzali razem czas. Zupełnie inaczej niż teraz, kiedy każdy trenuje indywidualnie że swoim trenerem. Zawodnicy w dzisiejszych czasach bardzo się można by powiedzieć rozdrobili. Dla zawodnika na pierwszym miejscu powinien być sport, trening, zawody. Dzisiaj tego nie ma niestety. Paweł za bardzo skupił się na tym co się dzieje wokół jego osoby po tym medalu a nie na samym treningu.

Czy istnieje coś takiego jak polska szkoła skoku o tyczce, czy ona zaczyna się odradzać za sprawą wyników Wojciechowskiego i Michalskiego?

Pewnie że jest taka szansa. Mamy przecież w Polsce utalentowanych trenerów, którzy mogą poprowadzić naszą tyczkę bardzo wysoko. Problem jest nie w wieku juniorskim, gdzie mamy bardzo dobrych zawodników. Problem istnieje później, kiedy tyczkarze szukają czegoś nowego i nie zawsze znajdują to czego szukają.
Trening jest zawsze najważniejszy. Sportowcy wysokiej klasy trenują po dwa razy dziennie. Jeśli opuści się kilka treningów w danym cyklu nie ma szans na odrobienie tego co się straciło. Trener musi stać na nad zawodnikami z przysłowiowym batem. Nie na darmo mówi się że trening czyni mistrza i nie ma w tych słowach nawet cienia kurtuazji!

To chyba dlatego, że miał pan swój czasem twardy charakter doszedł do takich sukcesów. Bo w sporcie na wysokim poziomie chyba nie ma miejsca dla ludzi bez charakternych?

To nie był wcale trudny charakter :) Ja jestem rozrywkowym i przyjacielskim człowiekiem. Mam jednak swoje zdanie na temat sportu i treningu. Ludzie pisząc o sporcie nie zdają sobie sprawy że zawodnik potrzebuje znacznie więcej od przeciętnego człowieka. Nikt o tym nie myśli co się dzieje ze sportowcami później po zawodach, czy kiedy kończą karierę. Jednak dzięki mojemu charakterowi, prócz wyników poznałem i mam do dzisiaj bardzo dużo przyjaciół na całym świecie. Jednak prawdziwie ocenić mój charakter mogą tylko ci, którzy mnie znają.

Zawodowe uprawianie sportu wydłuża życie i chyba poprawia jego jakość? Pytam, bo pan mimo upływu lat wygląda jak czterdziestolatek?

Dobrze to słyszeć. Tak oczywiście patrzę to przez pryzmat swojej osoby. Jestem bardzo zdrowym człowiekiem. To jest fakt, nie choruję nie ma jakiś tam infekcji. Pojawiają się jednak problemy ze stawami, które każdy lekkoatleta zużywa podczas kariery do granic możliwości. Wszystko jednak można naprawić. Lepiej staw niż wątroba:) Miałem już operacje i to trzykrotną lewego i prawego kolana. Mam sztuczny prawy bark. Medycyna w XXI wieku jest jednak już tak daleko że można sobie na takie rzeczy pozwolić. Niedługo będę jak taki polski Robokop:)

Co Władysław Kozakewicz porabia obecnie, czym się zajmuje na co dzień?

Zawodowo pracuję w gimnazjum jako nauczyciel wychowania fizycznego. Pracuję koło Hannoveru w Niemczech już od trzynastu lat. Mam swój własny prywatny klub skoku o tyczce, do którego wybieram tylko utalentowaną w tym kierunku młodzież.
Mam w tym bardzo dużą przyjemność iż mogą nadal być przy ukochanej przeze mnie dyscyplinie sportu. Jestem cały czas z tą samą żoną, nawet nie chcę szukać innej bo można trafić na gorszą :) Lubie bardzo grać w golfa.

Jakim sportem prócz oczywiście królowej sportu się pan interesuje?.

Interesuję się wszystkimi sportami. Oglądam w tv wszystkie transmisje jeśli mam na to czas. W dzisiejszych czasach nawet żeglarstwo jest bardzo dobrze pokazane w tv. Lubię piłkę nożną i kibicuje naszym chłopakom w Bundeslidze i cieszę się bardzo, że tak dobrze grają i się realizują. Kibicuje reprezentacji Polski. Czasem są problemy jak na przykład kilka lat temu w finale mistrzostw świata w piłce ręcznej grała i Polska i Niemcy. Wtedy to miałem prawdziwie rozdarte serce.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na grudziadz.naszemiasto.pl Nasze Miasto