Spis treści
Miejsce na nocleg czy raczej sposób na życie? Wiele podróżujących osób wybiera hostele zamiast hoteli czy prywatnych kwater, nie tylko ze względu na koszty, ale jak tłumaczą – chodzi o samą atmosferę tam panującą.
Jak pisaliśmy, Warszawa została uznana za drugie najlepsze miejsce dla brytyjskich backpackerów w 2023 roku. W rankingu wygrywa Budapeszt, a Praga, Lizbona, Madryt i Bukareszt uzupełniają pierwszą piątkę.
Jak wynika z rankingu Cotswold Outdoor, polska stolica oferuje w sumie 159 hosteli. Czym podróżnicy zazwyczaj kierują się przy wyborze tego konkretnego miejsca? Okazuje się, że bardzo często chodzi o centralną lokalizację obiektu.
Safestay w samym sercu Warszawy
Odwiedziliśmy w ostatnim czasie kolejny już hostel na stołecznej mapie. Tym razem byliśmy… w samym sercu Warszawy! Krakowskie Przedmieście 55 – to tutaj mieści się hostel Safestay Warsaw Old Town.
- Tu lokalizacja jest kluczowa, wychodzimy z hostelu i mamy od razu przystanek autobusowy, plus jesteśmy cały czas na Starówce, 200 metrów do kolumny Zygmunta – mówi nam Marcelina Burchard zastępca managera obiektu.
Jak się okazuje, lokalizacja ta nie jest przypadkowa. Angielskie hostele Safestay znaleźć można w wielu miastach Europy, m.in. w Londynie, Barcelonie, Wiedniu, Pradze, Lisbonie, Paryżu czy Atenach i Bratysławie. We wszystkich tych miejscach lokale usytuowane są zawsze w centrum, tuż obok głównych atrakcji oraz blisko transportu, zapewniającego dobry dojazd do innych części miasta.
Hostel, czyli "razem"
Jak dowiadujemy się w czasie naszej wizyty w Safestay, misją tego miejsca jest zapewnienie bezpieczeństwa oraz zjednoczenie osób, które podróżując w pojedynkę, niekoniecznie chcą w czasie wyjazdu być same.
- To takie bycie solo, ale nie do końca – śmieje się Tomasz Bogdaniuk, generalny manager Safestay Warsaw Old Town. - Ludzie, którzy przyjeżdżają tutaj, chcą czuć się, jak w domu. Goście widzą, że atmosfera sprzyja poznawaniu innych, że wszyscy razem możemy zjeść, możemy razem zwiedzać, razem się przejść, nie ma poczucia osamotnienia. "Razem" – jest tym słowem kluczowym – dodaje.
- Tutaj śmiejemy się, że dzielimy ze sobą wszystko od lodówki do prysznica. Ale tak naprawdę tu chodzi o takie poczucie wspólnoty, które to miejsce zapewnia. Z wieloma ludźmi, których dawniej poznałem, siedząc przy tym stole, do dzisiaj utrzymuję kontakt – opowiada nam pan Robert ze Szwecji, którego spotykamy na czwartym piętrze hostelu, gdzie zlokalizowany jest bar, kuchnia i część wspólna. Mężczyzna regularnie bywa w polskiej stolicy i jak sam twierdzi "czuje się tu, jak w domu".
W części wspólnej organizowane są pop-quizy, spotkania przy grach planszowych, można tez zagrać w beer-ponga na ruchomym, podwieszonym do sufitu stole, obejrzeć nocą film na telebimie czy usiąść wspólnie, by pograć na gitarze i pośpiewać.
Niebawem na czwartym piętrze hostelu ma powstać też wydzielona strefa do pracy, w której goście będą mogli odbywać spotkania online. Pomysł ten powstał, ponieważ po pandemii praca zdalna stała się powszechna i wielu miłośników podróży korzysta z opcji "pracy w drodze".
Hostel, który powstał w… pandemii. "Goście nie mogli wrócić do domu kilka miesięcy"
Wydawać by się mogło, że w pandemii branża turystyczna wstrzymała oddech i na wiele miesięcy całkowicie zamarła. W tym czasie – bo w 2020 roku, otworzył się w Warszawie właśnie Safestay. Wówczas przekraczanie granic było utrudnione, co odczuli niektórzy podróżni.
- W trakcie pandemii niektórzy u nas jakby ugrzęźli, granice były pozamykane. Pamiętam np. pana z Nowej Zelandii, który nie mógł wrócić do domu przez kilka miesięcy i mieszkał w tym czasie u nas. Tam były długo zamknięte granice – wspomina Marcelina.
- Współpracowaliśmy wówczas z ambasadami, próbowaliśmy pomóc gościom, załatwialiśmy za nich formalności – dodaje Tomek.
Safestay Warsaw Old Town przystankiem w drodze na wojnę
Prawdziwe oblężenie obiekt ten przeżywał, gdy wybuchła wojna zza wschodnią granicą. Wówczas poszczególne organizacje charytatywne wykupowały całe pokoje dla uchodźców z Ukrainy. W miejscu tym zatrzymywało się też wiele osób, które wybierały się na Ukrainę ze wsparciem.
- Jak wybuchła wojna, zatrzymywało się u nas sporo międzynarodowych wolontariuszy. Był u nas między innymi pan ze Szwecji, który przygotowywał się do wyjazdu na front, to był dla wielu osób taki przystanek przed wyjazdem na Ukrainę – wyjaśnia Marcelina.
Przez pierwsze miesiące po wybuchu otwartej wojny, w Safestay działał też nieformalny punkt pomocy obywatelom Ukrainy.
- Tu chodziło o taką pierwszą pomoc. Jak u nas nie było miejsca, aby ktoś przenocował za darmo, to szukaliśmy im lokalu – słyszymy.
Hostel zaczął też zatrudniać do sprzątania osoby głuchonieme z Ukrainy.
Obecnie w Safestay na czterech piętrach znajduje się łącznie 154 łóżka, obiekt dysponuje pokojami wieloosobowymi – najmniejszy jest czteroosobowy, największy – ośmioosobowy. 21 pokoi jest natomiast prywatnych. Jak słyszymy, ciężko znaleźć na mapie kraj, z którego w Safestay nie byłoby gości.
Strefa Biznesu: Dzień Matki. Jak kobiety radzą sobie na rynku pracy
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?