MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Groźny pedofil z woj. śląskiego wciąż na wolności! Cyklop, skazany za brutalne gwałty na dzieciach, nie trafi na przymusowe leczenie

red.
Pedofil z Siemianowic, Marcin J. ,,Cyklop", skazany został za siedem gwałtów na dzieciach. Jednak w 2023 roku, dwa lata przed końcem kary, został niepodziewanie zwolniony z więzienia we Wronkach. Od tego czasu na rodziców ze Śląska padł blady strach, Cyklop bowiem pomieszkiwał w Siemianowicach, potem przesiadywał w swojej przyczepie przy placu zabaw na os. Jana w Tarnowskich Górach, widziano go także w Paniówkach. Pojawił się wniosek o zamknięcie Marcna J. w zakładzie psychiatrycznym, jednak teraz Sąd Okręgowy w Gliwicach zadecydował prawomocnie, że tak się nie stanie. Co teraz będzie z siemianowickim pedofilem?

ZOBACZ TUTAJ zdjęcia Marcina J. oraz przyczepy, w której mieszkał ostatnio.

Cyklop nie trafi na przymusowe leczenie

Sprawa o umieszczenie Marcina J. "Cyklopa" w zakładzie psychiatrycznym wpłynęła najpierw do sądu w Tarnowskich Górach z polecenia prokuratury. Jednak Sąd Okręgowy w poniedziałek 20 maja oddalił wniosek i nie zgodził się na przymusowe leczenie mężczyzny. Postępowanie toczyło się z wyłączeniem jawności, dlatego nieznane są szczegóły decyzji. Wiadomo, że głównym dowodem w sprawie jest opinia biegłych, którzy zbadali J.

Prokuratura odwołała się od tamtego postanowienia. Z uwagi na charakter tej sprawy ani sąd, ani prokuratura nie podawały motywów nieprawomocnego rozstrzygnięcia.

Jednak Sąd Okręgowy w Gliwicach oddalił apelację prokuratury i utrzymał wcześniejsze postanowienie Sądu Rejonowego w Tarnowskich Górach – informuje rzecznik gliwickiego sądu sędzia Tomasz Pawlik. Postępowanie toczyło się z wyłączeniem jawności, dlatego nieznane są szczegóły tej decyzji.

Pedofil Marcin J. wyszedł wcześniej z więzienia

Pochodzący z Siemianowic Śląskich Marcin J. planowany koniec kary wyznaczony miał na maj 2025 r., jednak w maju 2023 r. do zakładu karnego wpłynął odpis prawomocnego wyroku łącznego, który skutkował koniecznością natychmiastowego zwolnienia mężczyzny. Od czasu wyjścia na wolność J. przebywał w kilku miastach, mieszkał w namiocie lub przyczepie kempingowej; w mediach społecznościowych pojawiały się ostrzeżenia przed nim. Rodzice wyrażali obawy, że może skrzywdzić ich dzieci.

Jak opisywały media, Marcin J. został skazany za brutalny gwałt na 11-letniej dziewczynce oraz jej kuzynie w Katowicach, dopuścił się również gwałtów wobec pięciu innych dziewczynek w Mikołowie, Będzinie, Tychach, Nakle Śląskim i Suchej Beskidzkiej. Najmłodsza ofiara miała siedem lat. Karę odbywał od 2004 r. Po wyjściu z więzienia wrócił do Siemianowic Śląskich, a później kilkakrotnie zmieniał miejsce pobytu – był widziany m.in. w Tarnowskich Górach i Piekarach Śląskich, ale też poza woj. śląskim.

Kontrola Ministerstwa Sprawiedliwości

Ministerstwo Sprawiedliwości w komunikacie opublikowanym w czerwcu 2023 r. poinformowało, że wdrożyło wewnętrzną kontrolę postępowania związanego z opuszczeniem przez J. zakładu karnego oraz obiegiem informacji w tej sprawie. Jak podawał wówczas resort sprawiedliwości, wobec skazanego planowano skierowanie do sądu wniosku w myśl ustawy z 22 listopada 2013 r. o postępowaniu wobec osób z zaburzeniami psychicznymi stwarzających zagrożenie życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób. "Miało to być wykonane w terminie adekwatnym do planowego końca kary przypadającego na 2025 r. Jednak 24 maja 2023 r. do zakładu karnego wpłynął odpis prawomocnego wyroku łącznego, który skutkował koniecznością natychmiastowego zwolnienia skazanego z zakładu karnego. Nagła zmiana sytuacji prawnej skazanego uniemożliwiła podjęcie wyżej wymienionych działań" - informowało ministerstwo.

Cyklop ciał postrach wśród rodziców małych dzieci na początku XXI wieku

Kiedy Cyklop dopadł Ewunię, prawie umarła. Miała rozerwane wnętrzności, operowało ją czterech chirurgów z Kliniki Ginekologii Centralnego Szpitala Klinicznego w Katowicach. Ona drobna 11-latka, Cyklop 185 cm wzrostu, 25 lat. Łaził w sobotę po południu po osiedlu Nikiszowiec, nikt go tu nie znał, przystawiał się głupio do dzieci, któreś mówiło potem, że miał coś z oczami: „Jedno oko mu pitało do środka, drugie się nie ruszało”. Było sztuczne. Ale obcy wypatrzył jednak Ewę, stała z trochę starszym kuzynem.

Zadbana dziewczynka, nie z takich, co starszemu odpysknie. Podszedł do niej, powiedział, że nie zna okolicy, a umówił się z kolegami w barze. Czy mogą mu oboje pokazać, gdzie jest ten bar? Zgodzili się z grzeczności. Koło ruin garaży przy dawnym lodowisku zagroził im nożem. W chaszczach wykorzystał chłopca, długo gwałcił zalaną krwią Ewę. Nikisz jeszcze takiego okrucieństwa wobec dziecka nie widział.

Pedofil ze Śląska dalej na wolności! Cyklop, skazany za brut...

- To było dzikie zwierzę - powiedziała katowicka policjantka, która znała szczegóły napaści. - Jest sprawą honoru policji, żeby tę bestię ująć.

Ale Cyklop, nazwany tak od mitycznych olbrzymów z jednym okiem, znikł, wszelkie tropy zawiodły. Szef śląskiej policji wyznaczył nagrodę - 5 tys. zł za wskazanie, gdzie podejrzany przebywa. Okazało się, że portret pamięciowy opublikowany w mediach był całkiem dokładny. Twarz okrągła, dwie szramy na czole, włosy krótkie, wada wzroku. Ktoś zauważył Cyklopa daleko od Nikiszowca, aż w wielkopolskim Zbąszyniu. Tutaj Cyklop odwiedził żonatego kuzyna, który nie wiedział, że krewny jest poszukiwany i za co. Miał w domu małe dzieci.

W kwietniu 2004 roku Cyklop wpadł w ręce policji. Był zdesperowany, kiedy policjanci stali przy drzwiach, wyskoczył przez okno. Podczas ucieczki zranił nożem goniącego go nastolatka w plecy i w rękę. Po schwytaniu miał do powiedzenia tyle, że jakiś głos mu podpowiada, co ma robić z dziećmi, on jest tylko aktorem w tym filmie. Potem milczał. Biegli psychiatrzy i seksuolodzy uznali jednak, że miał świadomość swoich czynów, w pełni wiedział, co robi, nie jest chory psychicznie. Nie ma paranoi.

Dzięki badaniom DNA udało się wtedy ustalić, że Marcin J. z Siemianowic brutalnie zgwałcił siedmioro dzieci. Dwoje w Nikiszowcu i pięć dziewczynek, z których najmłodsza liczyła siedem lat; w Mikołowie, Będzinie, Tychach, Nakle Śląskim i w Suchej Beskidzkiej.

Historia się powtarza. Marcin J. znów wzbudza niepokój na Śląsku

Miał wyjść z więzienia w 2025 roku. Niespodziewanie jednak Sąd Rejonowy w Raciborzu, po podliczeniu wszystkich wyroków i łącząc je, ujął mu dwa lata kary. Kazał go natychmiast wypuścić z więzienia we Wronkach. Dyrektor Zakładu Karnego nie zdążył nawet przygotować wniosku do sądu o potrzebie elektronicznej kontroli więźnia i obowiązkowej dla niego terapii. Można powiedzieć, że jako „przedawniony” pedofil Cyklop nie trafił też na oficjalną listę przestępców seksualnych.

- W najgorszym śnie bym nie przypuszczała, że zamieszka w przyczepie obok placu zabaw właśnie na moim osiedlu i będzie gapił się na dzieci - mówiła w 2023 roku Bożena z Osady Jana w Tarnowskich Górach, matka ośmiolatka, którego mocno trzyma za rękę.

To jej mąż pierwszy zorientował się, kto naprawdę nocuje przy ulicy Słoneczników w przyczepie na parkingu, stojącej między szkołą a przedszkolem, naprzeciwko huśtawek. Przyczepa zajęła dwa miejsca parkingowe, nie miała tablic rejestracyjnych. Media społecznościowe już bębniły, że wypuszczony przedwcześnie Cyklop zamieszkał najpierw w przyczepie w Siemianowicach Śląskich koło ogródków działkowych Zorza, ale ktoś mu ją podpalił, kazał się wynosić, więc gdzieś się z nią przeniósł.

- Ale do nas? - dziwi się Anna, sprzedawczyni w jednym z osiedlowych sklepów.

Rzeczywiście, Osada Jana to ładna, uporządkowana dzielnica, zabudowana jasnymi blokami wśród zieleni. Miejsc dla dzieci jest sporo, ale do parkowania zawsze brakuje, a tu nagle usadowiła się okopcona przyczepa. W środku pedofil. Anna pokazuje SMS, jaki ludzie zaczęli dostawać:

„Drodzy mieszkańcy, a zwłaszcza rodzice. Na Osadzie Jana przy ulicy Słoneczników stoi spalona przyczepa campingowa. Widziany był w niej człowiek, który w 2004 roku został skazany za gwałt 7 dzieci i inne czynności na tle seksualnym. Wyszedł na wolność, przegnano go z Siemianowic i zadomowił się w Tarnowskich Górach. Na dzień dzisiejszy odbył swoją karę i nie ma podstaw, aby go zatrzymać. Zgłaszajcie każdorazowo na policję zachowania, które budzą niepokój. W przyczepie jest materac i jedzenie, więc wszystko wskazuje na to, że pomieszkuje tu na dłużej. Ostrzeżcie swoje dzieci, miejcie oczy szeroko otwarte”.

- Mój mąż zaczął dzwonić na policję i Straż Miejską, że na osiedlu jest przyczepa, w której przebywa taki to a taki osobnik i z jakiej racji zamieszkał pod blokami, co z higieną, przecież to nie camping, a wokół dużo dzieci - opowiada Bożena. - Nie chcieli przyjechać, migali się, jak mogli, w końcu jednak się pojawili i zabrali na lawetę tę przyczepę, a wszystkim nam spadł kamień z serca.

Gdzie ją zabrali, nie wiadomo. Mówi się, że stoi przed Urzędem Miasta, ale tam jej nie ma. Cyklop jednak nadal odwiedza Osadę Jana, to siedzi na ławce i pije piwo, to czeka na przystanku w stronę Bytomia. Widziany był w Piekarach Śląskich i w Katowicach. Poszła wieść, że teraz mieszka w centrum Tarnowskich Gór u jakiegoś starszego pana. Lokum podobno załatwiają mu krewni z Siemianowic, którzy za nic nie chcą mieć go u siebie w mieszkaniu, nawet matka. Ona o synu z nikim nie rozmawia. Cyklop nie szuka pracy, ma rentę. Ma dużo czasu.

- On czeka na autobus, a ja na to, która rodzina będzie płakać? - denerwuje się Bożena. - Nie wierzę, że nie ma już pociągu do dzieci. To facet w sile wieku. Czy więzienie go naprawiło? Nie wiem. Są wakacje. Może szuka okazji tam, gdzie jest dużo dzieci bez opieki, rodzice w pracy. Nikt go nie kontroluje. Ale mówią też, że jeździ tam, gdzie kiedyś napadał.

O jego zaburzeniach, zdaniem części mieszkańców, źle świadczy fakt, że mieszkał w środku osiedla w przyczepie, ,,na widelcu”. Prowokował tym ludzi. Ale inni twierdzą, że ma to sens, jeśli w ten sposób chronił się przed linczem. Po wyjściu z więzienia już go kilka razy pobito w mało uczęszczanych miejscach.

Przed linczem chroniło go ośmiu policjantów

Rzecznik policji w Tarnowskich Górach sierż. szt. Kamil Kubica przyznaje, że osoba, o którą pytam, przebywa na terenie powiatu tarnogórskiego.

- Ale jest wolnym człowiekiem - podkreśla rzecznik. - Mimo tego mamy go na oku, jesteśmy wyczuleni na sygnały dotyczące zaczepiania dzieci. Jeśli ktoś zauważy coś niepokojącego, niech nam niezwłocznie da znać. Nie dzieje się jednak nic, co by wymagało naszej interwencji.

Ilu jest na terenie Tarnowskich Gór ujawnionych pedofilów? Niestety, rzecznik nie wie. Trudno zresztą przy każdym postawić policjanta.

- Rodzice powinni uczyć dzieci, jak zachować się wobec obcych, jak unikać ryzyka, bo od tego również wiele zależy - dodaje rzecznik.

13-letnia Ola z będzińskiego osiedla Syberka dała się nabrać. Był niedzielny ranek. W swoim bloku wysiadła z windy, wybierała się do koleżanki, żeby odrabiać wspólnie lekcje. Przy wejściu młody, wysoki mężczyzna z widoczną wadą wzroku poprosił ją o pomoc w odnalezieniu okularów, które chyba zgubił koło drzwi do piwnicy. Kiedy Ola tam podeszła, zagroził jej nożem i zaciągnął na dół. Nikt z lokatorów akurat nie wszedł i nie uratował dziecka.

Cyklop straszył dziewczynkę śmiercią, znęcał się nad nią sadystycznie, wykorzystywał seksualnie, robił pornograficzne zdjęcia na starej kanapie. Na koniec oznajmił, że jeśli komuś o tym powie, to wyśle zdjęcia do jej szkoły. Ola pomogła sporządzić portret pamięciowy sprawcy, który okazał się bardzo podobny do portretu napastnika z Nikiszowca. Ale Ola nie mogła zeznawać w sądzie, bo wspomnienia ją paraliżowały.

Kiedy policja miała już w rękach Cyklopa, wróciła do niewyjaśnionych gwałtów w regionie popełnionych na dzieciach ze szczególnym okrucieństwem. Badania DNA udowodniły, że Marcin J. miał na sumieniu siedem z nich, dokonanych w różnych miastach. Takiego dewianta nie pamiętali najstarsi funkcjonariusze.

Już od wczesnej młodości był znany siemianowickiej policji, ale siedział za kradzieże.

Rówieśnicy z jego dzielnicy w Siemianowicach zeznawali, że zawsze ciągnęło go do młodszych, szukał towarzystwa dzieci, jakby psychicznie nie dojrzewał, chociaż fizycznie jak najbardziej. Z wiekiem zaczął świntuszyć na podwórku, obnażał się, był dziwnie pobudzony. Kiedy umarł mu ojciec, mieszkał tylko z matką. Wiele z nim przeżyła wstydu. Gdy teraz wyszedł z więzienia, matka nie przyjęła go do siebie. Inni krewni też. Cyklop, teraz grubszy i łysawy, zamieszkał niedaleko w wynajmowanym lokum, ale sąsiedzi nie chcieli takiego towarzystwa. Wszyscy go tu znali, wiedzieli, co zrobił. Właściciel mu wymówił, powiesił kartkę, że pedofil już tu nie mieszka.

Proces Cyklopa odbył się w 2004 roku w Sądzie Rejonowym w Mikołowie i był bardzo głośny.

Ze względu jednak na drastyczny charakter przestępstw i dobro pokrzywdzonych dzieci rozprawa została utajniona. Rodzice ofiar uczestniczyli w niej w roli oskarżycieli posiłkowych. Atmosfera na sali sądowej była gorąca. Matki płakały, ojcowie zaciskali pięści. Jeden z ojców nie wytrzymywał nerwowo, groził, że gwałciciela dziecka zabije własnymi rękami, siekierą. Cyklop przyjmował to z uśmieszkiem, jakby nie o niego chodziło. Do mikołowskiego sądu dowieziono go z aresztu w Zabrzu, a w obawie przed linczem asystowało mu ośmiu policjantów. Za gwałty dostał karę 15 lat więzienia, doszły jeszcze inne kary, także za zranienie nożem chłopaka, próbującego go zatrzymać w Zbąszyniu.

Cyklop miał odsiadywać jeszcze dwa lata, kiedy nagle dowiedział się, że wychodzi na wolność. Nie miał planów. Może spodziewał się, że ktoś w rodzinnym Śląsku na niego czeka, ale tylko wywołał szok. Podobno jest zaskoczony, że nawet znajomi go nienawidzą, przeganiają, nie rozumie dlaczego. Za co? Że się kiedyś z tamtymi dziećmi zabawił?

od 7 lat
Wideo

Ukraina rozpocznie oficjalne rozmowy o przystąpieniu do UE

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gliwice.naszemiasto.pl Nasze Miasto