84 lata temu Niemcy napadły na Polskę. Jak wyglądały pierwsze dni wojny w Bydgoszczy? [wspomnienia, koloryzowane zdjęcia]
Wojna we wspomnieniach bydgoszczan
Kiedy wybuchła wojna, nieżyjący już bydgoszczanin Włodzimierz Kałdowski miał 16 lat. Mieszkał przy ul. Stromej 27. W niedzielę, 3 września 1939, w mieście rozległa się strzelanina.
- W naszym ogrodzie rosło wysokie drzewo. Wszedłem na nie, by dojrzeć, skąd Niemcy strzelają - opowiadał Kałdowski. - Potem schodziłem na ulicę, wypatrywałem patrolu wojskowego i wskazywałem im te miejsca.
10 września 1939 roku Kałdowski był na mszy w kościele pw. MBNP na Szwedero-wie, po której Niemcy otoczyli świątynię i aresztowali wychodzących Polaków. Wielu z nich zabito.
- Po mszy poszedłem do domu, gdzie przechowywaliśmy radio Telefunken naszej sąsiadki - wspominał Kałdowski. - Z bratem sięgnęliśmy radio, żeby posłuchać wiadomości. Nagle zobaczyłem zaglądającego przez okno niemieckiego żołnierza. Brat zwiał, ja nie zdążyłem. Niemiec kazał mi zabrać radio i wyjść. Po drodze udało mi się skręcić na podwórko do pani Leńskiej, postawiłem tam radio i chciałem uciekać, ale Niemiec był szybszy. Parę razy dostałem kolbą karabinu, w końcu radio upuściłem i rozleciało się na kawałki. Wówczas Niemiec postawił mnie pod murem, namalował kredą krzyż na plecach i zaprowadził do grupki podobnie oznakowanych. Dowiedziałem się, że krzyż to wyrok śmierci. Po dwóch godzinach wszystkich ustawili w szeregu i prowadzili na Pawią. Miałem w kieszeni włożoną tam rano przez zapobiegliwą mamę gruszkę. Rozgniotłem ją i starłem po drodze kredę z ubrania. To mnie uratowało, bo oznakowanych od razu prowadzili na podwórko i słychać było strzały. Przesłuchującemu Niemcowi przy stoliku w towarzystwie cywilów powiedziałem, że mój ojciec był podoficerem w armii pruskiej w I wojnie. Ze względu na to i mój młody wiek zostałem zwolniony.
Więcej informacji oraz archiwalnych zdjęć poddanych retuszowi i koloryzacji >>>