Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

9-miesięczny Kacperek z Bydgoszczy nie żyje. Rodzice o jego śmierć obwiniają lekarzy

Katarzyna Piojda
Kacperek miał 9 miesięcy i całe życie przed sobą. W feralny poniedziałek jego życie zgasło. Rodzice chłopca mówią, że winni śmierci są bydgoscy lekarze.

W skali Apgar, czyli podczas pierwszego badania dziecka zaraz po urodzeniu Kacperek z Bydgoszczy dostał 10 punktów, czyli maksymalną liczbę. Przyszedł na świat w lipcu 2019 roku. Parę miesięcy później ten świat zawalił się jego rodzicom.

- W grudniu synek trafił do szpitala - zaczyna pan Paweł, ojciec. - Podejrzewano zapalenie płuc. Nie było poprawy. Antybiotyki nie działały. Wyglądało na to, że mały nie przyswaja tych lekarstw. Stan Kacperka wciąż był określany jako niezmienny.

Po niespełna 2 tygodniach, tuż przed gwiazdką, rodzice z dzieckiem opuścili oddział, bo synkowi trochę się poprawiło. - Zalecono nam obserwować go już w domu.

Najgorsze miało dopiero nadejść.

Tata: - Pojechaliśmy z Kacper­kiem na szczepienie. Sądziliśmy, że to będzie rutynowa wizyta. Tuż przed szczepieniem lekarz zbadał syna. Takie standardy.

Zauważył, że coś nie gra z jednym płucem. Zlecił dodatkowe badania.

Wyszło na jaw, że w ciele niespełna półrocznego smyka ukrył się 8-centymetrowy guz. - Ten nowotworowy guz uciskał płuco. Zagrażał życiu dziecka. Lekarze w szpitalu od razu zdecydowali się operować. Usunęli i guza, i część żeber. Inaczej się nie dało.

Guz uciskał płuco. Zagrażał życiu dziecka. Lekarze usunęli i guza, i część żeber.

Minęły 3 miesiące, kończyła się zima. Mały pacjent opuścił szpital.

Rurka w szyi

Tracheotomia stanowi jeden z zabiegów wykonywanych w celu udrożnienia dróg oddechowych. - I dlatego synek w domu miał włożoną rurkę w szyję - kontynuuje ojciec. - Miała pomóc mu oddychać i jednocześnie sprawić, że płuco szybciej odzyska dawną sprawność.

W szpitalnej dokumentacji czytamy: „Rozpoznanie - przewlekła niewydolność oddechowa. Stan po resekcji żebra 2, 3, 4 po stronie prawej z powodu guza. Nieprawidłowa mechanika oddychania. Pacjent został zakwalifikowany do inwazyjnej wentylacji mechanicznej w warunkach domowych. Zalecany czas trwania wentylacji na dobę: 12 h w nocy + 2 h w dzień”.

Pan Paweł: - Naszym zdaniem Kacperek nie musiał mieć tej rurki. Ona go jedynie denerwowała, mówiliśmy o tym lekarzom. Pilnowaliśmy jednak, aby go wentylować, zgodnie z zaleceniami specjalistów.

Błagania o ratunek

Młode małżeństwo opowiada dalej. - 1,5 miesiąca synek spędził z nami w domu. 13 kwietnia trafił ponownie na oddział. Tym razem dopadł go rota­wirus objawiający się wymiotami oraz biegunką - wspomina ojciec chłopca. - Na szczęście w ciągu 3 dni medycy wyprowadzili naszego syna na prostą.

Tyle że potem nagle stan chłopca znacznie się pogorszył. - W niedzielę od rana słabł z godziny na godzinę, żona cały czas z nim była - dodaje tata. - Tego dnia tylko jedna pielęgniarka była na oddziale. Około godz. 10.00 do synka przyszła pani chirurg. Stwierdziła, że jego stan jest krytyczny. Nikt jednak nic nie zrobił. Dopiero po 3 godzinach zjawił się anestezjolog. Uznał, że nie ma zagrożenia życia i sobie poszedł. Personel nie zwracał uwagi na nasze kolejne błagania o ratunek dla naszego dziecka. Lekarze dali mu jedynie para­cetamol w kroplówce. Około godz. 22.00 przewieźli go na oddział intensywnej terapii.

Godzina w karcie zgonu: 23.50. Był poniedziałek, 20 kwietnia.

Kacperek w ciągu 9 miesięcy pokonał raka. Wyszedł ze śpiączki farmakologicznej, trwającej 1,5 miesiąca. Wracał do normalności. A rodzice razem z nim. Aż wszystko runęło.

Rodzice obwiniają Wojewódzki Szpital Dziecięcy im. J. Brudzińskiego w Bydgoszczy o śmierć swojego dziecka.

Pan Paweł i jego żona obwiniają Wojewódzki Szpital Dziecięcy im. J. Brudzińskiego w Bydgoszczy o śmierć swojego dziecka. - Przynajmniej przez kilkanaście godzin widzieli, że Kacperek gaśnie. Oprócz podania mu leku przeciwbólowego nie zrobili nic - przekonuje tata.

Podrażnienie tkanek

Wspomina też o ziarninie, którą stwierdzono u dziecka. - To pewnego rodzaju narośl, jaka powstała przy rurce tracheo­stomijnej. Za pomocą tej rurki synek oddychał, będąc w domu po powrocie ze szpitala. Ta cała ziarnina pojawia się na skutek podrażniania tkanek przez ciało obce.

Lekarz regularnie odwiedzał mieszkanie młodego małżeństwa, żeby sprawdzić stan ich syna. - Pokazywaliśmy, że przy rurce coś zaczęło rosnąć i że chyba trzeba ją wymienić na nową albo Kacperkowi ją zdjąć. Nie znamy się na medycynie, ale każdy by dostrzegł, że należy coś z tym zrobić. Doktor odpowiedział nam jedynie, że w warunkach domowych on tej rurki nie jest w stanie wymienić. Interweniowaliśmy więc w szpitalu. Bez skutku.

Lekarze ze szpitala dziecięcego przy ul. Chodkiewicza w Bydgoszczy, zdaniem rodziny chłopca, nie zadziałali na czas. - Specjaliści od anestezjologii nie mogli dojść do porozumienia z tymi od chirurgii. Chirurg sądził, że nasz synek nie potrzebuje już rurki do oddychania. Anestezjolog wprost przeciwnie, że jest konieczna.

Matka i ojciec zaczęli szukać wsparcia na własną rękę.

- W pierwszej połowie kwietnia założyliśmy internetową zbiórkę na leczenie Kacperka. Zebraliśmy ponad 8 tys. zł. Wysyłaliśmy zapytania do różnych klinik. Żadna konkretna odpowiedź nie nadeszła.

Bez przesłuchania

Dzień po śmierci chłopczyka ojciec złożył w prokuraturze zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez szpital dziecięcy. W zawiadomieniu podał: „Mamy zastrzeżenia do sposobu leczenia (...). Szpitalna sekcja zwłok ma się odbyć w dniu jutrzejszym przy obecności ordynatora intensywnej terapii”.

Rodzice, jak i prokurator, zdziwili się. - W prokuraturze stawiłem się o godz. 12.15. Okazało się natomiast, że tego samego dnia rano szpital przeprowadził już tzw. naukową sekcję zwłok naszego dziecka. Bez naszej zgody. I bez zgody prokuratury.

Komuś ze szpitala chyba zależało na szybkiej sekcji. Przypuszczamy, że w ten sposób ukrył ślady, błędy lekarskie.

W Prokuraturze Rejonowej Bydgoszcz-Północ jedynie potwierdzają, że sprawa jest w toku. - Minęły prawie 4 miesiące, a nadal nikt nie wezwał nas, abyśmy złożyli zeznania - wzdycha tata. Zaznacza, że nie zależy im na odszkodowaniu, lecz na tym, aby sprawiedliwości stało się zadość.

Są zdesperowani tak, jak zdesperowany był pan Piotr, którego syn zmarł w 2014 roku. 2,5-latek był leczony w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym we Włocławku. Został wypisany z podejrzeniem pasożyta, a potem wyszło na jaw, że ma guza mózgu.

Zdaniem szpitala

Skontaktowaliśmy się ze szpitalem w Bydgoszczy. Cytujemy fragment odpowiedzi: - Zwracał uwagę całkowity brak reakcji na podawane leki, defibrylacje i masaż serca - podkreśla dr Maciej Matczuk, ordynator Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii Dziecięcej. - U dzieci nie jest to typowe, zazwyczaj dochodzi do powrotu choćby niewydolnej czynności elektrycznej. Może to świadczyć o przyczynie sercowej, jednak nie jesteśmy w stanie jej jednoznacznie określić. Wykonana została sekcja sądowo-lekarska, z której wynikami nie zostaliśmy zapoznani. Postępowanie diagnostyczno–lecznicze było przeprowadzone prawidłowo, zgodnie z obowiązującymi standardami. Zastanawiający jest nietypowy przebieg choroby infekcyjnej u dziecka. Po okresie poprawy gwałtownie nastąpiło pogorszenie stanu dziecka. Po przeprowadzonej wnikliwej retrospektywnej analizie objawów klinicznych pacjenta, dynamiki i nietypowego przebiegu choroby infekcyjnej, wyników badań oraz uwzględniając dysfunkcję układu oddechowego po operacji chirurgicznej guza nie można wykluczyć, że przyczyną zgonu mogła być niewydolność krążeniowo-oddechowa w przebiegu zakażenia koronawirusem. Wynik ujemny z badania 14.04.2020 mógł być pobrany w okresie tzw. okienka serologicznego.

Rodzice nie umieją powstrzymać płaczu. - Walczyliśmy o jego zdrowie, żeby miał szansę żyć, jak inne dzieci, żeby każdy oddech nie stanowił dla niego wyzwania. No i żeby każdy dzień nie wiązał się ze strachem przed tym, że nadejdzie najgorsze.

Najgorsze nadeszło...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziwne wpisy Jacka Protasiewicz. Wojewoda traci stanowisko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto