Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Alan Parker: Bo ja się nie lubię powtarzać

Redakcja
Paweł Skraba
O tym, z czym mu się kojarzy Bydgoszcz, jak przebiegała praca nad jego produkcjami i dlaczego Plus Camerimage jest najważniejszym festiwalem w roku opowiadał nam Alan Parker, reżyser słynnego „Ptaśka”.


PLUS CAMERIMAGE 2012: program, ceny, gwiazdy

- Na początek muszę o to zapytać. Jak się Panu podoba Bydgoszcz? To ciekawe miasto?

- Jestem zachwycony. Mam pewną historię związaną z waszym miastem. 10 lat temu napisałem scenariusz na podstawie książki z 1927 roku, której akcja działa się w mieście, zwanym Bromberg. Teraz przyjechałem do Bydgoszczy i pomyślałem sobie „To wygląda znajomo!”. Ktoś mi powiedział, że to jest właśnie to miasto, że kiedyś się tak się je nazywało. Szczerze mówiąc tak sobie je wyobrażałem. To niesamowite. Mimo, że historia w tej książce działa się w 1913 roku i opisuje Bydgoszcz z tamtych czasów, to łatwo odnaleźć pewne charakterystyczne miejsca.

- To niezwykła historia. A sam festiwal? Jak odbiera go reżyser?

- Uwielbiam ten festiwal. Z jednego najważniejszego względu. Jego wartością jest spotkanie. Przyjeżdżają tu operatorzy filmowi z całego świata, spotykają się, wymieniają doświadczeniami, służą sobie radą. W środowisku reżyserów coś takiego nie istnieje. To nie do przecenienia. A dodatkowo to wspaniała okazja dla tych wszystkich młodych ludzi, studentów szkół filmowych, którzy dopiero wkraczają na ścieżkę kariery a już mogą uczyć się od najlepszych. Świetnie, że jest okazja i miejsce do tego, aby celebrować sztukę operatorską. Dla mnie największymi bohaterami jeśli chodzi o sztukę filmową nie są wcale aktorzy, tylko włąsnie operatorzy. Kiedy przyjeżdżam tu i widzę kultowego Vittorio Storaro, mojego idola, to jest dla mnie tak, jakbym spotkał Micka Jaggera.

- A jak sztuka filmowa zmieniła się przez lata?

- Cóż, technika bardzo poszła do przodu. Kiedy ja zaczynałem kręcić filmy było zupełnie inaczej. Nie mogłem od razu podejrzeć i skorygować tego, co nakręciłem. Wszystko musiało być w mojej głowie. Teraz jest pełna automatyka. A dodatkowo mam takie wrażenie, że reżyser ma już mniej do powiedzenia. Jest zbyt dużo osób, które mają wgląd w to, co się dzieje na planie. I nagle okazuje się, że te wszystkie cudeńka techniki zamiast usprawnić pracę, ją opóźniają, bo pozwalają właścicwie wszystkim na współudział w tworzeniu.

- Wszystkie Pana filmy są inne, a jednocześnie wszystkie mają specyficzny charakter. Dobra historia, zawsze świetna muzyka, duże napięcie. Skąd Pan czerpie inspiracje?

- Zawsze z innego źródła, bo nie lubię się powtarzać. A różnorodność pozwala mi zachować taką kreatywną świeżość. Czasem jest to książka, czasem sen, innym razem jeszcze po prostu prawdziwa historia. Do zrobienia „Pink Floyd. The Wall” zainspirowała mnie płyta, do „Harry’ego Angela” książka, do „Fame” scenariusz, który dostałem i spodobał mi się, bo mówił o bardzo dziwnej szkole dla młodych ludzi. Pojechałem do tej szkoły, spędziłem z tymi dzieciakami pół roku. Zmodyfikowałem pierwotny scenariusz i rozpocząłem pracę nad filmem.

- No właśnie, “Harry Angel” i “Fame” to jedne z moich ukochanych filmów. Szczególnie ten drugi wywarł na mnie ogromny wpływ. Czy zdaje Pamn sobie sprawę z tego, jak oddziałuje na widza?

- Cóż, najbardziej cieszy, gdy widzi się, że ma się wpływ na nowe, młode pokolenie reżyserów. Że początkujący twórcy czerpią inspirację z tego, co zrobiłem. A jeśli chodzi o widza? Myślę, że najgorsze co można zrobić, to w czasie kręcenia filmu zastanawiać się, czy jest wystarczająco dobry, jak go może odebrać publiczność i tak dalej. Trzeba po prostu robić swoje. Każdy może zrobić film, każdy może zrobić zły film. Dobra produkcja to już trudniejsza sprawa (śmiech).

- Zrobił Pan aż dziewięć filmów z Michaelem Seresinem, operatorem filmowym. Taka długofalowa współpraca się sprawdza?

- Z Michaelem przede wszystkim się przyjaźnię. A poza tym oczywiście uwielbiam z nim pracować. To ważne, żeby na planie zdjęciowym, który zwykle jest umiejscowiony daleko od domu, w trudnych warunkach i dużym napięciu mieć kogoś swojego, zaprzyjaźnionego, z kim poza pracą można jeszcze porozmawiać, spędzić czas. Poza tym zawsze świetnie się rozumieliśmy. To ważne, bo jeśli reżyser ma operatora, który nie jest po jego stronie, to nic dobrego z tego nie wyjdzie. Z najlepszej historii nie wyjdzie nic ciekawego. Porozumienie jest tutaj kluczowe, inaczej tworzą się konflikty, które mają zgubny wpływ na całą produkcję. A już poza wszystkim Seresin jest wspaniałym fachowcem.

Zobacz też:


Plus Camerimage 2012 - serwis specjalny

Koncert NoNe w Estrada Stage Bar

Sprawdź jak pojadą autobusy i tramwaje

Wystawa psów rasowych w Bydgoszczy
Dołącz do MMBydgoszcz.pli napisz artykuł! Poinformuj nas, co się dzieje w mieście. Pochwal się swoimi zdjęciami, komentuj wpisy i załóż własnego bloga!
ť dodaj artykuł
ť dodaj zdjęcia
ť dodaj wydarzenie
ť dodaj wpis do bloga
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto