Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bareja w bydgoskim wydziale komunikacji. Odpowiedź urzędu też jak z PRL-u

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Wydział komunikacji tuż przed wybuchem pandemii
Wydział komunikacji tuż przed wybuchem pandemii Dariusz Bloch, archiwum
221 nieodebranych telefonów do Wydziału Uprawnień Komunikacyjnych bydgoskiego ratusza. To robi wrażenie. Gorsze wrażenie sprawiają wyjaśnienia urzędu.

Zobacz wideo: Sezon żeglugowy w Bydgoszczy otwarty!

Ponad dwie setki prób połączenia bez skutku to nie jest wieść typu „Bez kozery powiem pińcet” (kto jeszcze pamięta Bogdana Smolenia jako kabaretową panią Pelagię?). Nieszczęśliwa właścicielka auta – w kontekście przejść związanych z jego rejestracją - w Internecie zamieściła widomy dowód: zrzut ekranowy billingu prób połączeń z urzędniczą twierdzą na Grudziądzkiej.

I zaraz po tym pojawiły się komentarze zawierające opis innych dróg przez mękę, jakie przechodzą P.T. Petenci, bezskutecznie wybierający numer, by umówić się na spotkanie, bez którego nie sposób zakończyć rejestracyjnej odysei. Opowieści może już nie tak przejmujące, jak wyżej opisana, lecz świadczące, że 221 nieskutecznych prób nawiązania rozmowy nie było jednostkowym doświadczeniem. Ba, zdesperowani P.T. Petenci, na przykład z Fordonu, przychodzą osobiście do tamtejszej filii magistratu, by… umówić późniejszy termin wizyty, już z papierami, lecz odchodzą z kwitkiem, usłyszawszy, że rejestrować można się wyłącznie przez telefon.

Istny Bareja, nieprawdaż? Gorzej, że odpowiedź z ratusza, zamiast głuchego niczym telefony na Grudziądzkiej walnięcia się w pierś, zawiera tłumaczenia również kojarzące się z epoką PRL-u.

A więc dowiadujemy się m.in., że Wydział Uprawnień Komunikacyjnych pracuje pełną parą (za wyjątkiem urzędników na urlopach). Ba, etatową obsadę zwiększono o trzy osoby, oddelegowane do obsługi w tym wydziale z innych zakamarków ratusza. Następnie padają liczby, które, jak podejrzewam, miały usunąć w cień hulające po Internecie 221 nieodebranych połączeń od P.T. Petentki. Od rzeczniczki prezydenta miasta słyszymy otóż, że codziennie rejestrowanych na wizytę jest około 350 osób, zaś szczęśliwych rejestracji dokonuje się 60-70.

I co, łyso wam teraz, krytycy malkontenci? Mnie jakoś nie. Z własnego doświadczenia wiem wprawdzie, że przepisy dotyczące rejestracji samochodów są skomplikowane i czasochłonne. Rozumiem też, że trudno temu zaradzić, bo samochodowe przekręty są na porządku dziennym i w grę tu wchodzą poważne kwoty. Współczuję wreszcie szeregowym urzędnikom, którzy codziennie zmagają się nie tylko ze stertą papierów, które trzeba czytać ze zrozumieniem, lecz także ze zdenerwowaniem, nierzadko wręcz gniewem P.T. Petentów. Ale też ten stan rzeczy nie jest usprawiedliwieniem dla szefów tych urzędników, którym płaci się m.in. za to, by zatory związane z rejestracją były możliwie jak najmniejsze. Rozłożenie rąk to za mało. Skoro w pierwszej połowie czerwca 221 telefonów nie wystarczyło, by umówić się na wizytę w urzędzie, to co się będzie działo w pełni sezonu urlopowego?

Na szczęście pośród banalnych tłumaczeń rzeczniczki prezydenta pojawia się promyk pozytywnego i twórczego myślenia. Dowiadujemy się otóż, że ratusz chce wprowadzić e-kalendarz umawiania się na wizyty w Wydziale Uprawnień Komunikacyjnych. „Dobiegają prace nad takim rozwiązaniem, którego wprowadzenie znacząco odciąży linie telefoniczne” – dość tajemniczo stwierdza rzeczniczka. Domyślam się, że chodzi po prostu o program komputerowy umożliwiający rejestrację na konkretny termin. Nie jestem wprawdzie informatykiem, lecz taki program wygląda mi na niespecjalnie skomplikowany. No to nie można było na to wpaść wcześniej, nim żółć P.T. Petentów rozlała się po Internecie!?
Na zakończenie spostrzeżenie z innej beczki. Chodzi mi po głowie zdjęcie z proszkami i płynami do prania, które pojawiły się w witrynie dawnej piekarni Bigońskich na Gdańskiej. Nie mam nic przeciwko handlowi środkami czystości przywożonymi wprost z Niemiec. Każdy orze, jak może. Niemniej „Chata de lux” w miejscu historycznej piekarni jest dla mnie przykładem, może nawet symbolem, systematyczne upadku, jaki przeżywa niegdyś kwitnąca ulica Gdańska. Nazywanie jej „Salonem Miasta” (to określenie padło ostatnio od rzecznika bydgoskich drogowców, w kontekście planów budowy eleganckich chodników, m.in. przed „Rywalem”) zakrawa dziś na kiepski żart.

Trwa głosowanie...

Kto zostanie mistrzem Europy 2021?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto