MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Będzie dobrze?

mw
Wczoraj Jan Frasz, sędzia Wydziału Rodzinnego Sądu Rejonowego w Żninie postanowił, iż Amelka, Julka i Rozalka z Podgórzyna wrócą do swojej matki, Agnieszki K. Stałą kontrolę nad rodziną sprawował będzie kurator.

Wczoraj Jan Frasz, sędzia Wydziału Rodzinnego Sądu Rejonowego w Żninie postanowił, iż Amelka, Julka i Rozalka z Podgórzyna wrócą do swojej matki, Agnieszki K. Stałą kontrolę nad rodziną sprawował będzie kurator. To efekt wydarzeń, które zobaczyła w telewizji cała Polska.

Dwa tygodnie temu w Podgórzynie koło Żnina policja i pracownice opieki społecznej odebrały trzy dziewczynki matce, Agnieszce K. W mieszkaniu nie było mebli - zostały spalone. Nie było też prądu i wody. Dzieci nie miały ubranek i były głodne. Miały za to wszy. "Express" jako pierwszy poinformował o dramacie dzieci. Kilka dni później większość mediów w Polsce "żyło aferą w Podgórzynie". Telewizyjna "jedynka" relacjonowała z tej wsi program "Na żywo".

Dam im szansę

Wczorajsze posiedzenie sądu miało rozstrzygnąć o losie dzieci i rodzicach. Sędzia Jan Frasz, przewodniczący Wydziału Rodzinnego Sądu Rejonowego w Żninie postanowił dać rodzicom dziewczynek jeszcze jedną szansę. Powiedział "Expressowi", iż zeznania babci dzieci miały duży wpływ na decyzję sądu.

- Mam opinię z dnia dzisiejszego. Wynika z niej, że oni wszystko w mieszkaniu naprawili, nawet piec. W oparciu o zebrane dowody dzieci mogą wrócić do domu. Sześcioletnia Amelka bezwzględnie musi chodzić do zerówki - podkreślił J. Frasz.

Powrót dziewczynek do domu nie kończy sprawy. Nadal będzie prowadzone postępowanie o ograniczenie władzy rodzicielskiej obojgu rodzicom. Nad prawidłowym funkcjonowaniem rodziny opiekę sprawował będzie kurator rodzinny. W ciągu 14 dni dzieci i rodzice będą badani przez specjalistów w Rodzinnym Ośrodku Diagnostyczno - Konsultacyjnym.

Ona nie jest zła

Posiedzenie sądu, mającego na celu podjęcie decyzji w sprawie dalszego losu dziewczynek było niejawne. W sądzie pojawił się Andrzej K., ojciec dziewczynek, który, podobnie jak świadkowie i dziennikarze, czekał na korytarzu sądowym.

- Ten człowiek musi zniknąć z życia Agnieszki. Dzieci boją się taty. To mieszkanie, znane dziś w całej Polsce, to było moje mieszkanie. Wyprowadziłam się w ubiegłym roku tylko przez niego. Ja na nich robiłam. Do dziś płacę czynsz na dwa mieszkania, bo musiałam wynająć drugie dla siebie w innej miejscowości. Teraz zadłużyliśmy się, kupiliśmy dzieciom rzeczy, mam naszykowane dużo ciuchów. Wzięłabym dzieci, ale najstarsza musi iść do szkoły, a ja nie mam już siły.

Agnieszka nie jest zła, gdyby było inaczej, to ludzie by tak jej nie pomagali - mówiła rozgorączkowana matka Agnieszki K.
Po rozprawie Agnieszka i Andrzej K. poszli do Szpitala Powiatowego w Żninie odebrać dzieci.

Agnieszka z uśmiechem zapewniła nas:
- Będzie dobrze.

Dziewczynki nie cieszyły się na widok matki Agnieszki K., ale też nie płakały. Miały ładne, kolorowe ubranka i buciki. Kiedy wychodziły z budynku szpitala nikt nie rozpoznałby w nich dzieci zabieranych z domu w Podgórzynie w asyście policji z odmrożonymi stopami i palcami, zawszawionymi włosami.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Koniec sprawy Assange'a. Ugoda z USA zapewnia mu wolność

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto