Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bydgoszcz. Finał afery na rynku nieruchomości. Oskarżeni pośrednicy i notariusze

Maciej Czerniak
Maciej Czerniak
Za oszustwami, które były przedmiotem prokuratorskiego śledztwa, są prawdziwe dramaty. Sprzedający mieszkania pozbywali się swoich lokali, ale nie dostali za nie uzgodnionej zapłaty
Za oszustwami, które były przedmiotem prokuratorskiego śledztwa, są prawdziwe dramaty. Sprzedający mieszkania pozbywali się swoich lokali, ale nie dostali za nie uzgodnionej zapłaty Archiwum
Niemal trzy lata trwało postępowanie w sprawie przekrętów na rynku nieruchomości w Bydgoszczy. Mechanizm był zawsze taki sam: kupiec wpłacał zaliczkę na kupno mieszkania i ekspresowo przenosił własność na kolejnego nabywcę. Właściciel zostawał bez mieszkania i prawie bez pieniędzy.

Zobacz wideo: Rybi Rynek - jakie zmiany nas czekają?

od 16 lat

Przed bydgoskim sądem stanie pięć osób, których prokuratura oskarża o udział w oszustwach związanych z transakcjami na rynku mieszkaniowym. Sprawa ciągnęła się od 2019 roku, kiedy to policyjni spece z wydziału do walki z przestępczością gospodarczą podjęli pierwsze czynności w sprawie. Dotarliśmy do osób, które zostały poszkodowane w tej sprawie.

Zobacz też

Pół świata mamy w Bydgoszczy. Zobaczcie te miejsca o światowych nazwach w naszym mieście na kolejnych zdjęciach. Znacie je? >>>

Balaton w sercu Bartodziejów, Watykan na Błoniu i Sahara - t...

To wtedy zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa oszustwa złożyła jedna z mieszkanek Bydgoszczy, która sprzedała Marcinowi K. swoje mieszkanie. Miała dostać za nie 250 tys. zł, ale skończyło się na zaliczce w wysokości 20 tys. zł.

- Od kupującego moje mieszkanie dowiedziałam się, że w ciągu dwóch tygodni dokona przelewu. Nie wzbudziło to moich podejrzeń, bo sama dokonywałam przelewu kupując to samo mieszkanie kilka lat wcześniej - mówi jedna z poszkodowanych.

- Zaznaczyłam natomiast, że w razie niezapłacenia osoba kupująca poddaje się egzekucji, myślałam, że ten człowiek ma jakiś dorobek i będzie, co egzekwować od niego. Okazało się jednak, że on był odpowiednio przygotowany do roli słupa. Poza tym prosiłam notariusza, żeby zaznaczyć, że własność przejdzie dopiero w momencie pełnej zapłaty.

Zrzucał winę na Marcina K.

Jeszcze tego samego dnia po podpisaniu przez dotychczasową właścicielkę i nabywcę, Marcina K. aktu notarialnego w jednej z bydgoskich kancelarii notarialnych, to samo mieszkanie zostało odsprzedane - jak wynika z ustaleń śledztwa - Dariuszowi J. - Bardzo szybko pojawiła się wzmianka w księdze wieczystej - mówi kobieta. - Przez to zablokowano mi możliwość dochodzenia reszty zapłaty za mieszkanie. W księdze właścicielem nie był już wpisany nowy nabywca.

Drugi akt notarialny został sporządzony i podpisany przez strony w tej samej kancelarii notarialnej. Skontaktowaliśmy się wtedy z Dariuszem J., przedsiębiorcą w branży nieruchomości. - To K. od ludzi wyłudził mieszkania, jakąś tam kwotę im zapłacił, po czym te mieszkania sprzedał i tak samo ich mi nie wydał. Z jednej strony ludzie poszkodowani, którzy dostali jakąś tam część pieniędzy, z drugiej strony ja, który zapłaciłem całość i te mieszkania nie zostały mi wydane. Jaki tutaj sens tej operacji, mojego działania? Te mieszkania nigdy nie zostały mi wydane - upierał się Dariusz J. w rozmowie z redakcją.

Najkrótszy czas między sprzedażą mieszkania przez poprzednią właścicielkę Marcinowi K., a odsprzedaniem go Dariuszowi J. dotyczył transakcji zawieranych w sierpniu 2019 roku.

- Podpisałam akt notarialny z K., a niecałą godzinę później w tej samej kancelarii notarialnej K. sprzedał to mieszkanie J. - mówi inna z poszkodowanych.

Jeden akt, dwa mieszkania

Jak ustaliła Prokuratura Okręgowa w Bydgoszczy, w podobny sposób postępowano przy transakcjach dotyczących czterech mieszkań. Poszkodowane zostały trzy klientki. Wartość wszystkich nieruchomości, które były przedmiotem domniemanych machinacji wyniosła około 950 tys. zł. Co istotne, zarzuty usłyszał również Andrzej B., notariusz, który zatwierdzał poddawane w wątpliwość transakcje mieszkaniowe. Ostatecznie przed sądem odpowie też jego pracownik (ten z kolei w czasie, kiedy transakcje miały miejsce, był jeszcze asystentem notariusza). Ostatnią z osób, które zostaną doprowadzone do sądu, jest przedsiębiorca z branży rybackiej.

To, jak wyjaśnia prokuratura, kolejna osoba, która nabyła mieszkanie od Marcina K. zanim ten wpłacił byłemu właścicielowi uzgodnioną w umowie kwotę za nabywany lokal.

Jedna z poszkodowanych osób została - według ustaleń Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy - w związku ze sprzedażą dwóch mieszkań. Akt notarialny dotyczył sprzedaży dwóch lokali. - Drugie zostało odsprzedane J. przez K. następnego dnia. W akcie notarialnym sprzedaży lokali na rzecz K. była - podkreśla właścicielka - wpisana kwota 500 tys. zł. A J. miał je kupić od K. za 400 tys. zł.

- Oczywiście nie otrzymałam tych pieniędzy. Zostałam bez mieszkań i bez pieniędzy. A był to cały majątek mojej firmy - dodaje kobieta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto