Nowy ranking, stara bieda. Bydgoszcz na szarym końcu
Kiedy podczas rozmów z przyjezdnymi pytam ich o opinie na temat Bydgoszczy, najczęściej słyszę pochwały: Ładne, zadbane, zielone miasto. Są to często osoby, które w swoim życiu zwiedziły już pół świata, więc wiedzą, o czym mówią. Z bydgoszczanami bywa różnie. Pokutuje opinia, że nie lubimy swojego miasta.
Zadowoleni, ale raczej biedni
Kiedy w 2012 roku Millward Brown zapytał grupę bydgoszczan, czy są zadowoleni z życia w mieście, ponad 70 procent odpowiedziało, że ma pozytywne odczucia wobec swojego miasta. Najbardziej jesteśmy zadowoleni z kontaktów z przyjaciółmi i znajomymi, najmniej zaś z sytuacji finansowej naszych domowych gospodarstw.
W rankingu „Zamożności samorządów” „Wspólnoty” Bydgoszcz znalazła się na 17 miejscu. Dodajmy - wśród 18 miast. To o oczko niżej w stosunku do ubiegłorocznego rankingu. Dochód na osobę to nieco ponad 3 tys. zł. Od 2001 roku zajmujemy niestety końcowe lokaty, nie przebiliśmy się nawet do pierwszej dziesiątki. Biedniejsi od nas, tak wynika z rankingu są tylko mieszkańcy Gorzowa Wielkopolskiego z dochodem poniżej 3 tys. zł. Najbogatsza Warszawa może pochwalić się wynikiem ok. 5,4 tys. zł, tuż za nią jest Wrocław z dochodem niespełna 5 tysięcy.
Znów nas przepytają
Niedługo do naszych mieszkań znów zapukają ankieterzy. Tym razem z sopockiej firmy PBS. To z nią miasto podpisało umowę. Oferta Millward Brown była droższa. - Chcemy poznać opinie mieszkańców na temat życia w mieście, konkretnych sfer, za które odpowiada samorząd - informuje Marta Stachowiak, rzecznik prezydenta Bydgoszczy. - Oprócz stałych bloków pytań, wprowadzone zostaną pytania dotyczące aktualnych kwestii związanych z życiem mieszkańców i komunikacji społecznej - tłumaczy Stachowiak. - Wyniki badań pozwolą nam zweryfikować dotychczasowe działania i zaplanować kolejne.
Miasto wyciąga wnioski
- Naszym zadaniem jest poznawać, analizować i wyciągać wnioski z wyników badań, które obejmują opinie mieszkańców - wyjaśnia Marta Stachowiak. - Stąd m.in. w październiku 2012 roku Millward Brown przeprowadził na zlecenie Urzędu Miasta „Badanie potrzeb, postaw i opinii mieszkańców Bydgoszczy”, które zasięgiem objęło reprezentatywną grupę 800 mieszkańców w wieku 18 lat i więcej i dotyczyło sfer życia, za które odpowiedzialne są władze miasta. Badanie przeprowadzone przez Millward Brown pokazuje, że mieszkańcy lubią swoje miasto i żyje im się w nim raczej dobrze. Jedynie jeden na czterech mieszkańców uznał, że żyje mu się raczej źle - przekonuje rzeczniczka prezydenta Rafała Bruskiego.
Kiedy na naszych łamach socjolog dr Grzegorz Kaczmarek komentował te wyniki, mówił, że odpowiedzi nie dziwią go. - To naturalny, zdrowy odruch. Chcemy lubić miejsca, w których mieszkamy, miasta ładne i dobrze rozwinięte. Zaznaczał jednak, że takie wyniki to niestety obraz naszych tęsknot i pragnień niż realna ocena sytuacji.
Wydajemy 245 zł na bydgoski urząd. Jest jednym z najtańszych
Słowa socjologa zdają się potwierdzać wyniki „Diagnozy społecznej 2013” przygotowanej pod kierunkiem prof. Janusza Czapińskiego. Okazuje się, że najbardziej zadowoleni z tego, gdzie mieszkają, są gdynianie. Tak odpowiedziało aż 38 procent z przepytanych. A Bydgoszcz? Niestety, na szarym końcu - zaledwie 4,6 procent cieszy się, że tu mieszka. Mniej zadowoleni są tylko mieszkańcy Częstochowy i Kielc.
Zdaniem Marty Stachowiak, na zadowolenie, lub jego brak, z faktu mieszkania w danym mieście mają wpływ bardzo różne czynniki. - Są wśród nich takie, na które władze miasta nie mają wpływu, na przykład opieka zdrowotna, szkolnictwo wyższe albo mają wpływ tylko pośredni - wymienia. - Są też oczywiście takie, które są w całości w kompetencji samorządu danej gminy. To między innymi edukacja, komunikacja publiczna czy, bezpieczeństwo - straż miejska - dodaje.
Niezbyt dobrze Bydgoszcz wypadła też w rankingu „Wspólnoty” dotyczącym inwestycji samorządowych. Na 18 miast zajęliśmy 15 miejsce. Przeliczając na jednego mieszkańca, Bydgoszcz wydaje 636,27 zł, Toruń 1275,11 zł, a pierwszy w zestawieniu Gdańsk aż 2344,52 zł. Dane Bydgoszczy za lata 201 i 2011 przygotowano w oparciu o sprawozdania z wykonania budżetu.
I właśnie to Marta Stachowiak tłumaczy naszą słabą pozycją w zestawieniu: -Ranking nie uwzględnia inwestycji realizowanych w Bydgoszczy przez miejskie spółki i jednostki budżetowe - mówi rzeczniczka. ?- Dopiero przygotowując ranking za 2012 rok redakcja „Wspólnoty” zwróciła się do nas z pytaniem o poziom inwestycji w spółkach.
Inwestycji ci u nas niedostatek. Awans w tyle ogona rankingu
Jak dodaje Stachowiak, największe inwestycje miejskie, takie jak budowa spalarni czy linii tramwajowej do Fordonu, dopiero przed nami.
- Obecnie miasto przygotowuje się do nowej unijnej perspektywy finansowej na lata 2014-2020. Dzięki nadwyżce operacyjnej będzie nas stać na wkład własny przy kolejnych, dużych projektach, co z pewnością będzie mieć odzwierciedlenie w rankingach w latach następnych - twierdzi Marta Stachowiak.
Ranking jak fotografia
Prof. Roman Leppert z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego jest zdania, że miasto można postrzegać przez pryzmat rankingów, podobnie jak spostrzegane są uniwersytety, szkoły, szpitale, a nawet państwa. - Pojawia się jednak pytanie: to dobrze czy źle, że miasta traktowane są w taki sposób? Jak zawsze, problem tkwi w kryteriach, które stosowane są w celu sporządzenia rankingu - uważa prof. Roman Leppert. - Nie dawałbym wiary rankingom sporządzanym na podstawie jednego kryterium, niezależnie od tego, czego to kryterium dotyczy. Jedynie takie rankingi, które „chwytają” wiele kryteriów jednocześnie, ujmują funkcjonowanie miasta w wielu aspektach, zasługują na uwagę - dodaje.
Zdaniem naukowca, rankingi można porównać do fotografii, które coś pokazują i jednocześnie coś ukrywają. Zarówno rankingi, jak i fotografie ujmują rzeczywistość w sposób statyczny, podczas gdy zbiorowość, jaką jest miasto, ma charakter dynamiczny.
Szklanka pusta do połowy
Czy władze miasta powinny brać sobie do serca wyniki rankingów? - Zdecydowanie tak ?- odpowiada prof. Leppert. ?- Od samej rzeczywistości ważniejsze jest to, w jaki sposób ją spostrzegamy. Rankingi mniej mówią nam o samym mieście, twardych parametrach, na przykład ekonomicznych, demograficznych czy gospodarczych, sporo mówią natomiast o tym, jak miasto spostrzegają jego mieszkańcy, ale również przyjezdni, przedstawiciele różnych grup społecznych czy zawodowych, środowiska opiniotwórcze. To jak z historią o szklance w połowie pełnej lub w połowie pustej. Wszystko zależy od tego, jak zinterpretujemy to, co spostrzegamy.
- Martwi mnie jedynie, że z rankingów Bydgoszczy częściej wyłania się obraz eksponujący słabe strony miasta, jego wady, mankamenty, niedostatki, przysłowiową w połowie pustą szklankę - podsumowuje naukowiec z UKW.
Anna Stasiewicz
Strefa Biznesu: Polacy chętniej sięgają po krajowe produkty?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?