- Byłem w niedzielę, 22 marca, z synem u lekarza w Wojewódzkim Szpitalu Dziecięcym w Bydgoszczy, w ramach opieki nocnej i świątecznej – opowiada bydgoszczanin. - Tydzień później dowiedziałem się z mediów, że u dwóch pracowników tej placówki potwierdzono zakażenie koronawirusem. Bardzo się zdenerwowałem i od razu zadzwoniłem do sanepidu, żeby dowiedzieć się, co mam robić w tej sytuacji. Dodzwonić jednak mi się nie udało. Pojechałem więc do szpitala dziecięcego z nadzieją, że tam uzyskam informację i dowiem się, czy lekarka, u której byłem z dzieckiem jest zdrowa. Niestety, niczego konkretnego się nie dowiedziałem ze względu na RODO. Podjechałem więc na policję, gdzie poradzono mi, żebym zadzwonił do centrum zarządzania kryzysowego. Dodam, że na policji spotkałem się z bardzo dużym zrozumieniem. Z Bydgoskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego skierowano mnie do wojewódzkiego, ale w żadnej z tych instytucji nikt nie mógł mi pomóc. Radzono mi jednak próbować w sanepidzie, tam się nie mogłem nadal dodzwonić, więc w końcu zwróciłem się znów do szpitala dziecięcego. Dopiero stamtąd w końcu do mnie oddzwoniono i dowiedziałem się, że mogę być spokojny o dziecko i o siebie.
Czytaj także
Jak mówi bydgoszczanin, jego przykład pokazuje, że cała procedura w praktyce wygląda zupełnie inaczej niż w teorii. - W telewizji słyszymy zapewnienia ze strony rządzących, że wszystko gra, że mamy zgłaszać się z wątpliwościami do sanepidu. Na własnej skórze przetestowałem, jak to wygląda. Człowiek jest odsyłany z miejsca w miejsce, jeżeli w ogóle uda mu się dodzwonić. Oczywiście, mógłbym teoretycznie odpuścić, ale martwiłem się o dziecko i chciałem mieć pewność, że nic mu nie grozi. Co z tego, że w jednym z miejsc, do którego dzwoniłem dano mi do zrozumienia, że gdyby były powody do obaw, to na pewno już by szukano mnie i syna. Ale przecież taka odpowiedź nie daje żadnej pewności!
Człowiek jest odsyłany z miejsca w miejsce, jeżeli w ogóle uda mu się dodzwonić
Zwróciliśmy się w tej sprawie do Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Bydgoszczy, skąd odesłano nas jednak do Adriana Móla, rzecznika wojewody kujawsko-pomorskiego. Poprosiliśmy go o komentarz w tej sprawie. Od 31 marca czekamy na odpowiedź.
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?