Bydgoszczanka utonęła

Bydgoszczanka zeszła pod wodę w zamkniętych kamieniołomach w Piechcinie, w powiecie żnińskim, w bazie SeaExplores. Zbiornik wodny należy do cementowni Lafarge. Jest on dzierżawiony przez bydgoską firmę, która regularnie organizuje przy nim obozy dla płetwonurków z Bydgoszczy i spoza niej.

Dyżurny komendy powiatowej w Żninie, informację o zdarzeniu przyjął w niedzielę po godzinie 18.00.
Najpierw poszukiwania zaginionej prowadzili nurkowe obecni w chwili jej zniknięcia nad wodą, a kiedy te nie przyniosły rezultatu, zawiadomiono Policję. Na miejsce wypadku natychmiast przyjechali funkcjonariusze, straż oraz płetwonurkowie. Została podjęta akcja ratunkowa, która niestety, ze względu na zapadający zmrok, musiała zostać przerwana do poniedziałku.

Z samego rana nurkowie z grupy ratunkowej straży pożarnej, dzięki zastosowaniu sonara (spuszczanego na dno urządzenia, które lokalizuje ciało) ustalili, że zwłoki kobiety znajdują się na głębokości 22 metrów. Około godziny 15:00 wydobyli je na brzeg.

- Sprawa jest traktowana jak nieszczęśliwy wypadek - informuje Krzysztof Jażwiński, oficer prasowy z Komendy Powiatowej Policji w Żninie.
- Jeśli trafimy na ślad, że ktoś zawinił, rozpoczniemy śledztwo - dodaje Jażwiński.
Sekcja zwłok oraz szczegółowe badanie sprzętu bydgoszczanki zostały już zlecone przez prokuratora.

W całej sprawie pozostaje na razie sporo pytań bez odpowiedzi. Najważniejsze dotyczy powodu, dla którego bydgoszczanka poszła nurkować sama. Regulamin jest jednolity na całym świecie: pod wodę schodzi się w parze. Kolejną niewyjaśnioną kwestią jest przyczyna niewypłynięcia kobiety na powierzchnię wody.

28-letnia Kinga pracowała w hospicjum w Fordonie. Jak podaje Gazeta Wyborcza, kobieta była dobrze znana w środowisku bydgoskich płetwonurków, którzy są bardzo poruszeni zaistniałą tragedią.