Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Była pracownica firmy cateringowej w szpitalu w Bydgoszczy: - Zupę rozrzedzano, brakowało kotletów

Katarzyna Piojda
Katarzyna Piojda
Była już pracownica firmy cateringowej, dostarczającej posiłki do szpitala w Bydgoszczy, wspomina, co w firmie się działo. Szefostwo spółki zaprzecza jej słowom
Była już pracownica firmy cateringowej, dostarczającej posiłki do szpitala w Bydgoszczy, wspomina, co w firmie się działo. Szefostwo spółki zaprzecza jej słowom Tomasz Hołod / zdjęcie ilustracyjne
- Zupy były rozrzedzane, a do drugiego dania brakowało mięsa. I jeszcze nasze prawa były łamane - mówi ekspracownica cateringu w Bydgoszczy. Szefostwo zaprzecza.

Bydgoszczanka jesienią 2022 zatrudniła się w firmie cateringowej przygotowującej posiłki dla pacjentów Wielospecjalistycznego Szpitala Miejskiego im. dr. Warmińskiego w Bydgoszczy. Kilka osób zostało wtedy przyjętych. Ekipie podobało się przez pierwszych kilka dni. Potem przestało.

- Dyrekcja szpitala nie ma nic z tym wspólnego, bo zatrudnieni byliśmy przez firmę cateringową. O nią nam chodzi. Przez pierwszy miesiąc czekaliśmy na umowy o pracę, aż je dostaliśmy - mówi jedna z kobiet.

Zamiast czekać na dokumenty, powinnam uciekać i szukać czegoś innego. Dziwne rzeczy w tej firmie się działy.

Opowiada: - Inna ekipa z naszego zakładu przygotowywała śniadania, obiady i kolacje w kuchni poza szpitalem. My, na wydajce, nigdy tam nie byliśmy. Dostawca dowoził nam gotowe posiłki. Zajmowaliśmy się wydawaniem dla oddziałów, a często czegoś brakowało.

Jedzenie z dowozem

Podaje przykład: szpital zamówił 30 kotletów dla pacjentów na jednym oddziale, a przyjeżdżało 15.

- Mniej dowożono owoców czy jogurtów. Nawet ziemniaków brakowało, chociaż to podstawa drugiego dania. W dostawie w ogóle zostały pominięte. Ktoś zapomniał zamówić. Dolewanie wody do zupy było na porządku dziennym. Nie dlatego, że była za gęsta, ale dlatego, żeby więcej porcji było.

Czytelniczka kontynuuje: - Byliśmy oskarżani o kradzieże. Nikt z nas niczego nie ukradł. W szpitalu są przecież kamery. Próbowaliśmy wyjaśnić te przypadki. Załoga z kuchni zarzekała się, że wydaje prawidłową liczbę porcji. Gdzieś po drodze jedzenie musiało znikać. Doszło do tego, że musieliśmy za swoje pieniądze kupować brakujący towar. Akurat na oddziale, który obsługiwała koleżanka, zabrakło jogurtów. Pobiegła do Biedronki i kupiła 30 opakowań za pieniądze z wypłaty. Inaczej pewnie zostałaby od razu zwolniona, a trudno znaleźć inną robotę z dnia na dzień.

A propos wynagrodzeń: według zespołu były niskie. - Najniższa krajowa, około 2700 złotych na rękę - dodaje nasza rozmówczyni. - Pracowaliśmy po 12 godzin przez dwa dni, potem mieliśmy dwa dni wolne. Wtedy druga załoga pracowała, potem my ją zmienialiśmy. Chodziliśmy do pracy też w weekendy i święta, jak to w szpitalu.

Ciężka atmosfera

- Ludzie nie wytrzymywali i nagle rzucali tę robotę. Nie wytrzymywali w atmosferze oskarżeń i pomówień. Wtedy to, co powinny zrobić cztery pozostałe osoby, wykonywały dwie. Jedna koleżanka choruje na miażdżycę. Nogi ją mocno bolały, a pracowała, bo musiała. Uwijaliśmy się wszyscy, a i tak szefostwo miało do nas pretensje, że jesteśmy powolni. Jak dostawa mocno się opóźniała, zostawaliśmy w nadgodzinach, za które nikt nam nie płacił. Kierownictwo uważało, że nie wyrobiliśmy się, a to nasza wina.

Na kuchni też wszystko trzeba było robić szybko. - Jak ktoś się zwalniał zdenerwowany tym, co się dzieje, i traktowaniem, to nie patrzył, czy to środek dnia roboczego i że przerywa pracę. Inni uciekali na długie zwolnienia chorobowe. Kolejni niby bez emocji odchodzili. Tuż przed rozstaniem z firmą, chcieli wybrać przysługujące im wolne. Słyszeli od szefostwa, że już wybrali. Kłamstwo.

Nasza rozmówczyni jeszcze wspomina: - Później najczęściej nie było przez pewien czas nowego pracownika na miejsce poprzedniego, więc robotę wykonywali ci, którzy akurat byli. Przykładowo: dwie osoby w kuchni przygotowywały posiłki dla 400-500 osób, bo tylu było pacjentów. Zadanie dla czworga, nie dwojga.

Dalej mówi: - Jeden z dostawców zdenerwował się, bo od dwóch miesięcy czekał na wypłatę. Rzucił papierami. Zabrał wszystko, do czego miał dostęp, łącznie z garnkami, termosami, innymi sprzętami kuchennymi.

Bydgoszczanka już nie pracuje w firmie cateringowej. - Nie planowałam odejść. Szef mnie zwolnił. Ponoć wulgarnie zachowywałam się na oddziale. Nic takiego nie miało miejsca. Dla swojej obrony poprosiłam o wystawienie opinii przez wszystkich kierujących poszczególnymi oddziałami. Nikt złego słowa o mnie nie napisał. Każdy przełożony stwierdził, że bardzo dobrze wykonuję zadania i nie mają uwag do mojego zachowania. Szef pozostawał nieugięty. Wręczył mi wypowiedzenie. Pracowałam tam pięć miesięcy. O tyle za długo.

Ze starego składu, który z nią pracował, zostały trzy, może cztery osoby. - Rotacja jest tam duża. Szefostwo wciąż szuka kandydatów do pracy w kuchni, do wydawania i na zmywaku.

Przedstawiciele firmy przedstawiają zupełnie inną wersję.

- Z ubolewaniem przyjmujemy fakt, że ktoś państwa próbuje wprowadzić w błąd oraz podważyć nasze dobre imię i renomę - zaznacza dyrektor regionalny spółki cateringowej. - Dokładamy największych starań, aby świadczone przez nas usługi były na jak najwyższym poziomie jakościowym, a także, żeby były wykonywane przy pełnym poszanowaniu prawa pracy oraz innych obowiązujących przepisów prawa. Wskazane twierdzenia osób trzecich są dla nas całkowicie zaskakujące, bowiem w całości nie odzwierciedlają stanu rzeczy.

Zgodnie z prawem

Informuje: - Po pierwsze, nasza firma wypłaca wynagrodzenie na czas oraz w wysokości ustalonej z pracownikami i nie mniejszej niż stawki wynikające z przepisów.

O zmianach kadrowych także wspomina: - Faktem jest, że zdarza się sytuacja, że pracownicy opuszczają stanowiska pracy, lecz ma to miejsce sporadycznie oraz odbywa się bez naszej wiedzy i zgody. Co za tym idzie, jest to okoliczność od nas niezależna i niemożliwa do przewidzenia. W tego typu sytuacjach podejmujemy natychmiastowe działania organizacyjne w celu zapewnienia odpowiedniego tempa pracy, bowiem świadczymy bardzo istotne usługi, do jakich należy zapewnienie wyżywienia pacjentom szpitala. Jest to dla nas priorytet, ale gdy taka sytuacja ma miejsce, to nie odbywa się to kosztem pozostałych pracowników. Na tego typu okoliczności mamy przygotowane procedury, polegające na odpowiednich zmianach organizacyjnych pracy, zapewniających ciągłość świadczonych usług, a jednocześnie nadmiernie nie obciążających pracowników.

Pan dyrektor podkreśla, że umowy dla poszczególnych pracowników są adekwatne do tego, czym oni się zajmują i w jaki sposób wykonują zadania. - Jeżeli dane stanowisko wypełnia przesłanki stosunku pracy, stosujemy umowę o pracę. Gdy natomiast dane zajęcie w zakresie świadczenia usług nie mieści się w ramach stosunku pracy, po konsultacji z działem prawnym przygotowujemy umowę cywilnoprawną. Wszystko odbywa się za zgodą pracowników.

Referencje dla firmy

Do podważanej ilości i jakości jedzenia szef firmy również się ustosunkowuje. - Wbrew sugestiom, nasze usługi są na wysokim poziomie, a nasze posiłki oraz sposób realizacji usługi odpowiadają szpitalowi oraz pacjentom. To potwierdzają otrzymywane przez nas referencje także od innych podmiotów medycznych, w których świadczymy usługi. W kontekście Szpitala Miejskiego w Bydgoszczy należy wskazać, że jednostka ze starannością dba o wysoką jakość usług, prowadząc regularnie kontrole oraz weryfikacje spełnienia wszystkich wymogów przez usługodawców szpitala, w tym także przez nas. Nie ma możliwości i nie jest dopuszczalne w naszej firmie, aby dochodziło do sytuacji, w której np. pacjenci nie dostaliby pełnego posiłku czy też posiłki byłyby na nieodpowiednim poziomie kalorycznym, smakowym, czy też niezgodne z jadłospisem oraz stosowaną do danego pacjenta dietą. Wszyscy pacjenci otrzymują smaczne posiłki, przygotowane z odpowiednich składników.

- Skoro wszystko tak ładnie, pięknie w tej firmie, to dlaczego ludzie z niej uciekają, a porcje dziwnym trafem po drodze się ulatniają? - zastanawiają się ekspracownicy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto