Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Chuchaj i dmuchaj na kasjerkę, byle nie wirusami - komentarz o roku w pandemii

Ewa Czarnowska-Woźniak
Ewa Czarnowska-Woźniak
Nie wszyscy seniorzy otrzymali już dwie dawki szczepionki. Niektórzy wciąż czekają nawet na pierwszą...
Nie wszyscy seniorzy otrzymali już dwie dawki szczepionki. Niektórzy wciąż czekają nawet na pierwszą... Fot. Archiwum Expressu Bydgoskiego/PPG
W mijającym tygodniu minął równo rok od czasu, gdy „doczekaliśmy” się informacji, że i w Polsce odnotowano pierwszą zainfekowaną koronawirusem osobę. W jakim miejscu się znajdujemy?

Zobacz wideo: Sztuczne płuca Bydgoszczy pociemniały

Wydaje się, że pośrodku niczego. Nikt już pewnie nie wierzy w czyjekolwiek diagnozy, odnoszę też wrażenie, że i dobre, i złe informacje czy prognostyki przyjmujemy już z coraz większym znieczuleniem. Tyle scenariuszy się nie sprawdzało...

4. marca ubiegłego roku potwierdzono oficjalnie, że 66-latek, który przyjechał autobusem z Niemiec, został hospitalizowany w Zielonej Górze z powodu wykrycia COVID-19. „Pacjent zero” tylko otworzył polskie statystyki, dziś zapełnione siedmiocyfrowymi liczbami. Dziś ciągle nas bardzo niepokojącymi w Kujawsko-Pomorskiem, pozostającym ciągle, systematycznie w czubie zachorowań. I to z dużą, odpowiadającą wielkości miasta, rosnącą krzywą Bydgoszczy. Kto wie, czy nie u progu regionalnego lockdownu. To, że świat nie może sobie jeszcze poradzić z wytrzebieniem choroby, jest niezwykle frustrujące. Rok temu pewnie nie uwierzylibyśmy, że to się zdarzy. Gorzej, że miniony rok udowodnił, że ta monstrualna, wielopłaszczyznowa sytuacja kryzysowa pokazała, jak bardzo nie są do jej opanowania przygotowane władze. Sprawa organizacji szczepień jest tego najlepszym dowodem.

Ostatnio nie ma dnia, by nie alarmowano nas przykładami fatalnych systemowych rozwiązań procesu uodporniania populacji. Czytelnicy wskazują przychodnie na górnym tarasie Bydgoszczy, w jej centrum czy na zachodzie, gdzie sędziwi mieszkańcy z grupy zero nie zostali nawet jeszcze poinformowani o terminie... pierwszego szczepienia.

Czekają na nie z mętną obietnicą, że stanie się to w... czerwcu lub lipcu. Znajomy, pochodzący z Bydgoszczy profesor UMK w pełnym niepokoju wpisie na Facebooku szuka zaś informacji, kiedy rozpoczną się szczepienia grupy I, do której należą także nauczyciele akademiccy, bo do niego nie dotarła żadna wiążąca wiadomość. Kolega z pracy odbył właśnie tymczasem wściekłą batalię z przychodnią, która przestała interesować się losem drugiej dawki szczepionki dla sędziwej mamy, na swoje podwójne nieszczęście między szczepieniami przebywającej w szpitalu, przez co swój termin utraciła.

W tej ostatniej sytuacji zadziałała interwencja w NFZ.

Kolega profesor miał z kolei chyba „zwykłego” pecha, że wykłada na UMK skompromitowanym nieco falstartem z akcją szczepienną i przedterminowym przyjęciem wakcyny przez posła Girzyńskiego.

Można tak może przyjąć, bo od innego kolegi wykładowcy wiem z kolei, że na naszym UKW szczepienia mają się znakomicie i idą ustalonym rytmem.

A ja do dziś błogosławię zapobiegliwość brata, który nie uwierzył jednej z przychodni, że kolejkę do zastrzyku ustala się zapisując w... zeszycie i uparł się zarejestrować naszą 87-letnią mamę przez infolinię. Dzięki temu przypadkowi, a raczej - co wydaje się być kluczowe dla sprawy – nieufności do systemu, moja rodzicielka jest już podwójnie zaszczepiona, a ja mogę tylko współczuć pozostałym chętnym. Pozostałym, innym, w tym... sobie. W stosownym czasie zgłosiłam Ministerstwu Zdrowia chęć przystąpienia do akcji szczepiennej i jakoś kompletnie teraz nie wierzę, że mnie to dobro w jakimś określonym czy przewidywalnym czasie spotka.

Nikt nie zapytał mnie, na przykład, w ankiecie zgłoszeniowej, czy cierpię na jakieś poważniejsze choroby albo czy moja praca wymaga specjalnych środków.

Więc tak, jak jakimś decydentom „nie robi”, że zdalnie pracujący profesor robotyki jest logicznie mniej narażony na zachorowanie niż kasjerka z dyskontu, na którą chuchają tysiące klientów podsuwających jej do skasowania tysięcznie obmacane produkty, tak ja nie wierzę, że się czegokolwiek dotąd nauczyli i zadbają o mnie

.

Jeśli będę miała szczęście, jakaś fala wyrzuci mnie kiedyś na brzeg jakiegoś gabinetu zabiegowego. Szczęście będzie może polegało na tym, że w jakiś czwartek na konferencji prasowej otworzą (na krótko?) okienko szczepienne dla mojej grupy wiekowej lub zawodowej i bez perturbacji oraz bałaganu doczekam swojego zastrzyku. Chyba, że znów się rozmyślą I powiedzą, że nie wszystko przemyśleli, mimo że obiecali. I o ile jednak w tym chaosie go dożyję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto