MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Co jest grane?

MAREK FABISZEWSKI, ADAM NOWACZYK
Co się dzieje? - takie pytanie zadawali sobie po meczu kibice piłkarskiej reprezentacji Polski. Wczoraj na Zawiszy podopieczni Jerzego Engela przegrali z Rumunią 1:2.

Co się dzieje? - takie pytanie zadawali sobie po meczu kibice piłkarskiej reprezentacji Polski. Wczoraj na Zawiszy podopieczni Jerzego Engela przegrali z Rumunią 1:2. Do tej pory bydgoski stadion był szczęśliwy dla naszej reprezentacji. W dotychczasowych pięciu meczach biało-czerwoni trzykrotnie zwyciężali (także Rumunię 3:1 w 1987 roku) i dwukrotnie remisowali...

Przegraną można by przeżyć, gdyby nie to, że początek finałów MŚ już za sześć tygodni, a porażka w Bydgoszczy była drugą z rzędu (trzy tygodnie wcześniej w Łodzi 0:2 z Japonią). Doszło do tego, że dziennikarze na trybunie prasowej zaczęli spekulować: albo to jest dymna zasłona przed finałami MŚ (naszych reprezentantów podglądali grupowi rywale z Korei, Portugalii i USA), albo po prostu gramy to, co dawniej, czyli futbol bez polotu, sprzed kadencji Engela...

Wczorajszy mecz z Rumunią pokazał, że aby nasi piłkarze mogli coś zwojować z rywalami, muszą zagrać na maksa. No i sprawdziło się to, co powiedział dziennikarzom dzień wcześniej selekcjoner Jerzy Engel. Że przed finałami MŚ trudno zmotywować piłkarzy, bo każdy myśli tylko o tym, żeby nie złapać kontuzji. Gra na pół gwizdka przynosi opłakane skutki, zwłaszcza, gdy przeciwnicy dysponują nienaganną techniką. A tego po Rumunach, nawet jeśli był to głęboko rezerwowy skład (m.in. bez Cosmina Contry, Cristiana Chivu, Adriana Ilie i Iuliana Filipescu), moża się było spodziewać.

Mimo zapowiedzi, w wyjściowym polskim składzie, w trzyosobowym bloku obronnym nie pojawił się Jacek Bąk. Podczas rozgrzewki przed meczem, podczas wyskoku do górnej piłki, upadł tak nieszczęśliwie, że złamał palec lewej ręki. W trakcie meczu na ławce rezerwowych pojawił się z gipsem na ręce. Na pewno nie jest to wesoła wiadomość dla szefostwa francuskiego Lens, które broni pozycji lidera przed zakusami Lyonu i Auxerre.

Interwencja lekarza była też potrzebna po meczu, gdy okazało się, że Tomaszowi Kłosowi trzeba założyć pięć szwów na twarz (to wynik bezpardonowej walki z Ioneą Ganeą). Ucierpieli też Jacek Krzynówek (uraz mięśnia dwugłowego uda) i Maciej Żurawski (mocno poobijany przez obrońców rywali). Wszystkien te urazy mogą przeczyć braku zaangażowania polskich piłkarzy, ale wynik poszedł w świat. Przy czym każdy trener - także J. Engel - powie w tym momencie, że wynik nie jest najważniejszy...

Na boisku nie pojawił się Piotr Świerczewski, którego w drugiej połowie wywoływali kibice. Jak stwierdził J. Engel,
Świerczewski, pomocnik Olympique Marsylia, był bardzo przemęczony po ostatnim meczu ligowym z Paris St. Germain. Podobnie jak Tomasz Wałdoch, obrońca Schalke Gelsenkirchen.

Zupełnie nie wypalił eksperyment selekcjonera Jerzego Engela, który po raz pierwszy w swojej karierze z reprezentacją zdecydował się na wariant z trzema obrońcami. Napastnicy rywali wchodzili w naszą obronę jak w masło. Jedynym jasnym punktem jest postawa Jerzego Dudka, bramkarza Liverpoolu, który w 70 min. wybronił rzut karny w wykonaniu Ioana Ganei i dobitkę Adriana Mutu...

Goście, mimo że przyjechali w rezerwowym składzie, bardzo się starali, a ich trener Anghel Iordanescu przeżywał mecz na ławce niczym coach koszykarskiej drużyny NBA. Bocznej linii nie odstępował na chwilę, przez co cały czas był strofowany przez sędziego technicznego Mirosława Ryszkę.
Najwięcej kłopotów naszym piłkarzom sprawiali filigranowy Florentin Dumitru (w pierwszej połowie) i Florin Cernat, który zmienił go po przerwie. Obu techniki mógłby pozazdrościć sam słynny Gheorghe Hagi, który mecz obserwował z głównej trybuny.

Obie bramki dla Rumunii padły po błędach naszych obrońców. Najpierw Ioan Ganea znalazł się sam na sam z Dudkiem. Jego pierwsze uderzenie bramkarz Liverpoolu zdołał obronić, ale przy biernej postawie Jacka Zielińskiego i Tomasza Kłosa napastnik niemieckiego VfB Stuttgart oddał drugi strzał, który trafił do polskiej bramki. Pięć minut później było już 0:2. Z rzutu wolnego zagrał Dorinel Munteanu, piłki nie sięgnął Jacek Zieliński, a Adrian Mutu po minięciu Dudka nie miał problemów z umieszczeniem piłki w polskiej bramce. Po chwili Rumuni mogli zdobyć trzeciego gola, ale Kłos w ostatniej chwili wybił wślizgiem piłkę spod nóg rozpędzonego Tiboriu Ghioane.

W 86 min. z rzutu wolnego dokładnie dośrodkował Michał Żewłakow, a pozostawiony bez opieki Tomasz Hajto z bliska pokonał Bogdana Lobonta.

Na pomeczowej konferencji prasowej trenerzy obu ekip i ambasador Rumunii w Polsce wypili toast za powodzenie biało-czerwonych w finałachj MŚ na boiskiach Korei i Japonii.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Świątek w finale turnieju w Rzymie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto