Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Co za historia! Konwojent z Bydgoszczy ukradł pieniądze podczas transportu [Pitawal bydgoski]

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Pixabay/Zdjęcie ilustracyjne
8 sierpnia 1963 roku w Wielkiej Brytanii doszło do napadu, który szybko okrzyknięto „skokiem stulecia”. Grupa 15 przestępców napadła na pociąg przewożący gotówkę i skradła gigantyczną jaki na owe czasy sumę ponad 2,5 mln funtów. Wieść o akcji rozeszła się szeroko, szczegóły zdarzenia obszernie relacjonowała m.in. polska prasa. Wśród tych, na których akcja ta zrobiła duże wrażenie, byli dwaj bydgoszczanie pracujący na kolei...

Zobacz wideo: Koniec z plastikowymi sztućcami i słomkami. Na dobre.

Jeden z nich, Włodzimierz F. bezpośrednio był zatrudniony przy transporcie pocztowymi wagonami gotówki pochodzącej z utargów do central przedsiębiorstw państwowych. Jego przyjaciel, Tadeusz Ch. pracował z kolei przy rozrachunkach.

Jesteśmy gorsi?

Podczas jednego ze spotkań dwaj przyjaciele wdali się w rozmowę nt. napadu w Wielkiej Brytanii. Oczywiście, nie mieli ochoty pójść w ślady angielskich gangsterów i po zorganizowaniu grupy ludzi napadać z bronią w ręku na pociąg, ale zaczęli intensywnie myśleć, w jaki sposób ukraść pieniądze przewożone wagonami bagażowymi. Włodzimierz F. miał ku temu spore możliwości, jednak kluczowym problemem było, jak ukryć brak gotówki w wagonie.

Po wielu miesiącach zmagań z samym sobą, Włodzimierz F. dokonał zaskakującego odkrycia. Worki były zamykane przy pomocy plomb, które dawały się otworzyć i zamknąć bez śladu przy pomocy specjalnych kombinerek. Po dokonaniu próby, zdecydował się na „skok”. W listopadzie 1963 roku był konwojentem przesyłek pieniężnych przewożonych wieczornym pociągiem na trasie Bydgoszcz – Leszno. Z Tadeuszem Ch. umówił się, że będzie on stał w pobliżu nasypu kolejowego na zalesionym odcinku trasy pomiędzy Mogilnem i Trzemesznem, gdzie pociąg miał się znaleźć już po zapadnięciu ciemności. Włodzimierz F. miał w precyzyjnie ustalonym punkcie wyrzucić część gotówki wyjętej z worka, ukrytej w płóciennej torbie i jednocześnie na krótko dać znać latarką. Tadeusz Ch. miał wówczas odszukać woreczek i wrócić do Bydgoszczy.

Od rzemyka…

Plan udało się zrealizować w stu procentach. Kiedy pociąg ruszył z Inowrocławia, Włodzimierz F. dosypał do herbaty, którą zaparzył dla drugiego konwojenta, środka nasennego. Kiedy byli w Mogilnie, strażnik już spał. Włodzimierz F. chwycił po chwili pierwszy z brzegu worek, ostrożnie rozchylił plombę, wyjął, jak się później okazało około 37 tys. złotych, ukrył je w uprzednio przygotowanej torbie, otworzył okno i w umówionym miejscu wyrzucił torbę z gotówką, dając wspólnikowi znak latarką. Potem ponownie założył plombę.

Drżąc z niecierpliwości, złodziej jeszcze wieczorem wybrał się w Lesznie „na miasto” i z automatu telefonicznego zadzwonił do przyjaciela. Dowiedział się, że wszystko jest w porządku.

Teraz trzeba było jeszcze tylko przetrwać dochodzenie w sprawie zniknięcia gotówki z wagonu. Włodzimierz F. poszedł „w zaparte” twierdząc, że z wagonu nic zniknąć nie mogło, że musiał powstać bałagan przy ładowaniu albo odbiorze całej przesyłki. A ponieważ zarówno w jednym jak i drugim postępowaniu wykryto spore nieprawidłowości, milicji nie udało się wykryć winnego.

To była zachęta do powtórki skoku…

Za dużo chcieli

Tym razem łup miał być znacząco większy. Po „przyschnięciu” sprawy, do knucia drugiego planu kradzieży mężczyźni przystąpili zimą. W marcu 1964 roku doszło do powtórki napadu, przeprowadzonego w identyczny niemal sposób. Tym razem, skuszony powodzeniem pierwszego „skoku” z dwóch różnych przesyłek pieniężnych Włodzimierz F. wyjął łącznie 120 tys. złotych, które włożył do większego już niż poprzednio worka i wyrzucił go przez okno. Potem zamknął worki „na plombę” i za Poznaniem zaczął budzić wspólnika – strażnika.

Skąd masz kasę?

Tym razem jednak milicjanci postanowili dociec, dlaczego do dwóch identycznych „zniknięć” gotówki doszło wówczas, gdy konwojentem był Włodzimierz F. Podczas rewizji znaleziono w jego domu gotówkę, której pochodzenia nie umiał przekonująco wyjaśnić. Kolejarz przyznał się do „skoku” i podał nazwisko wspólnika.

Jesienią 1964 roku Włodzimierz F. i Tadeusz Ch. stanęli przed sądem. Obydwaj zostali skazani na kary po osiem lat pozbawienia wolności i wysokie grzywny.

Polecamy

Miesięcznik "Perspektywy" ocenił licea. Z jego rankingu wyciągnęliśmy te bydgoskie. Oto jakie miejsca zajęły

Bydgoszcz. TOP 15 najlepszych liceów. Oto, jak zostały ocen...

Trwa głosowanie...

Na którym osiedlu Bydgoszczy chciałbyś mieszkać?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto