Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lista zasług Witolda Bełzy dla Bydgoszczy jest długa. Co mu zawdzięczamy?

Jolanta Zielazna, [email protected]
Dr Bełza z żoną Karoliną w Iwoniczu Zdroju - 1952 rok
Dr Bełza z żoną Karoliną w Iwoniczu Zdroju - 1952 rok archiwum rodziny
Lista zasług Witolda Bełzy dla Bydgoszczy jest długa. Zawdzięczamy mu znacznie więcej niż tylko zbudowanie wysokiej pozycji Biblioteki Miejskiej w kraju.

Wypożyczalnia i placówka naukowa

Rok 1933. Witold Bełza z synem Januszem na pl. Wolności
Rok 1933. Witold Bełza z synem Januszem na pl. Wolności archiwum rodziny

Rok 1933. Witold Bełza z synem Januszem na pl. Wolności
(fot. archiwum rodziny)

We wrześniu 1920 r. przybyły ze Lwowa dr Witold Bełza, pracownik Ossolineum, objął dyrekcję bydgoskiej biblioteki.

Co zastał? Dobrze prowadzoną instytucję, ale niemiecką. Bibliotekę, w której na ponad 75 tysięcy tomów, polskich książek było ledwie 300.

Jeszcze za niemieckich czasów miało to być nie tylko miejsce wypożyczania książek, ale także placówka naukowa. Teraz pierwszy polski dyrektor miał ambicje ten kierunek rozwijać. I konsekwentnie to realizował.

Witold i Karolina Bełzowie z małą Halinką zamieszkali w ładnej kamienicy przy ul. 20 Stycznia 6 m. 3. Była wówczas stosunkowo nowa, wybudowano ją w 1911 roku.

Już w Bydgoszczy, w 1921 roku urodził się syn Witolda, Janusz Stanisław. To jego córką jest Anna Dzierżykraj-Lipowicz, która zgromadziła rodzinne pamiątki, pielęgnuje pamięć dziadka i wieloma szczegółmi z jego życia oraz zdjęciami podzieliła się z Czytelnikami **

"Albumu bydgoskiego".

**

Wyświetl większą mapę

Wyeksponowany bernardyński zbiór

W Bibliotece Bernardynów nad wejściem, malarz  Jerzy Rupniewski uwiecznił dyrektora Witolda Bełzę (po lewej) i Kazimierza Kierskiego
W Bibliotece Bernardynów nad wejściem, malarz Jerzy Rupniewski uwiecznił dyrektora Witolda Bełzę (po lewej) i Kazimierza Kierskiego autorka

W Bibliotece Bernardynów nad wejściem, malarz Jerzy Rupniewski uwiecznił dyrektora Witolda Bełzę (po lewej) i Kazimierza Kierskiego
(fot. autorka)

Przed Witoldem Bełzą, zamiłowanym bibliofilem, historykiem literatury, stanęło wyzwanie nie lada. Miasto specjalnie pieniędzy na poszerzenie polskiego księgozbioru nie miało, konieczny był także remont gmachu, biblioteka nie posiadała introligatorni. Słowem - czekał go huk roboty!

- Biblioteka to było dla dziadka "pierwsze dziecko" - wspomina Anna Dzierżykraj-Lipowicz.

Dyrektor wypraszał książki (do darowizn namawiał także członków rodziny), ale zależało mu też na dokumentach, ekslibrisach, rękopisach autorów powszechnie znanych. Kiedy spotkał się z niechęcią - używał ostatecznego argumentu - swojej osoby. Korzystał z tego, że praca i publikacje z okresu lwowskiego uczyniły go osobą znaną w świecie literackim i kulturalnym.

Sztambuch Witolda Bełzy - kto się wpisał dyrektorowi biblioteki [zdjęcia]

Bełzie bydgoska biblioteka zawdzięcza wysoką pozycję, jaką w okresie międzywojennym zdobyła w kraju. Dzięki niemu książnica dostała w wieczysty depozyt bibliotekę bernardyńską. Kilkanaście lat później cenne stare księgi "zamieszkały" w pomieszczeniach stylizowanych na klasztorne cele. Ozdobił je bydgoski artysta malarz Jerzy Rupniewski.

Nie jest powszechnie wiadomo, że nad wejściem do tej części biblioteki, w postaciach zakonników, Rupniewski uwiecznił m. in. dyrektora Bełzę wspólnie z Kazimierzem Kierskim, prezesem Prokuratorii Generalnej w Poznaniu. Ten ostatni przekazał bydgoskiej bibliotece (zabiegał o to dyrektor) bardzo cenny zbiór dokumentów, m.in. listy królewskie. Niestety, przepadły one w czasie II wojny światowej. Może Rupniewski wykonał malowidła z wdzięczności za to, że w pomieszczeniach biblioteki mógł urządzić swoją pracownię malarską? Trzeci z mnichów ma twarz ks. Jana Kleina.

A skoro już o księdzu mowa - początkowo on także pracował w Bibliotece Miejskiej, był kustoszem. Potem zajął się tworzeniem Muzuem Miejskiego. I tę placówkę wspierał dyrektor Bełza, darowując obrazy, które miał lub były przekazywane bibliotece. Nie od rzeczy będzie dodać, że także miejskie archiwum ma swoje korzenie w bibliotece.

Pomnik stanął, by Bełza dał spokój...

Ale wybiegliśmy w przód, bo wydzielenie biblioteki bernardyńskiej to już lata 30.

Tymczasem od początku dr Witold Bełza zaangażował się w życie społeczne i kulturalne Bydgoszczy. Jego aktywność spokojnie wystarczyłaby dla kilku osób. Zaangażował się w Towarzystwo Miłośników Miasta Bydgoszczy. W ankiecie personalnej z 1950 roku napisał, że w latach 1924-1925 był jego przewodniczącym, później (również po wojnie) - członkiem zarządu. Biblioteka użyczyła Towarzystwu miejsca na siedzibę. Nie temu jednemu przecież. To było również miejsce, gdzie odbywało się wiele spotkań, odczytów.

Nie kto inny, a właśnie dyrektor biblioteki był inicjatorem zawiązania Komitetu Sienkiewiczowskiego (1924 r.). Jako jego przewodniczący doprowadził do tego, że 14 lipca 1927 roku w Bydgoszczy został odsłonięty pomnik pisarza, dłuta Konstantego Laszczki. Po latach Adam Grzymała-Siedlecki w odczycie na 25-lecie Biblioteki Miejskiej określa to jako "koronę jego [Bełzy- dop. red.] działalności".

Wspominał: "Gdyśmy w Bydgoszczy uchwalili jednomyślnie podjąć akcję w celu wzniesienia pomnika Sienkiewiczowi, nikt z nas nie wierzył, by rzecz się dała zrealizować. Nie znaliśmy wówczas dostatecznie Witolda Bełzy. On to, od dnia pierwszej uchwały tak zaczął koło sprawy chodzić, tak dreptać, tak na zebrania ściągał, tak z ludzi pieniądze wędał, tak nikomu z nas żyć nie dał, że pomnik wreszcie stanął, by Bełza nareszcie dał spokój."

Witold Bełza był człowiekiem o niespożytej energii, niebywale pracowitym, inspiratorem i pomysłodawcą wielu działań społeczno-kulturalno-naukowych w mieście, które odrabiało straty z ponad 120 lat zaborów.

Początkowo był też przewodniczącym Rady Artystyczno-Kulturalnej, a jakby tego było mało, w 1934 roku został naczelnikiem Wydziału Oświaty i Kultury przy Zarządzie Miejskim.

Edmund Czajkowski - pasjonat starej Bydgoszczy

Popołudniami, po tych rozlicznych zajęciach, pisał teksty do różnych gazet, tłumaczył, zajmował się historią literatury. M.in. przygotował do druku listy Adama Mickiewicza i Xawery Daibel. Niestety, ponad 600 stron opracowania przepadło w czasie II wojny światowej. Podobnie, jak prowadzony przez Bełzę pamiętnik.

Wśród pamiątek pod dr. Witoldzie Bełzie znajdujących się w Bibliotece Głównej UKW są teczki z gazetami i wycinkami. Wszystkie można opatrzyć wspólnym tytułem, który dyrektor napisał na jednej z nich: "Gazety tyczące się mnie". Są to zarówno jego teksty publikowane w różnych tytułach, jak i artykuły o nim.

Jak to wszystko godził z kierowaniem biblioteką? Miał oddany placówce personel. Jego zastępcą była Maria Wierzbicka, siostra Melchiora Wierzbickiego, która też kochała bibliotekę. - Dziadek był bardzo pracowity, ale i wymagający - opowiada wnuczka Witolda Bełzy rodzinne wspomnienia. - Jednocześnie był duszą towarzystwa.

W 1938 r. za swoje dokonania został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi.

Księgozbiór Lenina w prezencie

W lutym 1984 roku przy ówczesnych Al. 1 Maja 33 (obecnie ul. Gdańska), gdzie mieszkał Witold Bełza, odsłonięto tablicę pamięci dyrektora
W lutym 1984 roku przy ówczesnych Al. 1 Maja 33 (obecnie ul. Gdańska), gdzie mieszkał Witold Bełza, odsłonięto tablicę pamięci dyrektora Wojciech Wieszok

Dr Bełza z żoną Karoliną w Iwoniczu Zdroju - 1952 rok
(fot. archiwum rodziny )

Wybuch wojny zastał Bełzów w Nałęczowie. Pisze on o tym w swoim życiorysie.
Czy przeczuwał wybuch wojny? W rodzinie pamięta się, że radził prezydentowi Barciszewskiemu, by opuścił Bydgoszcz. - Opowiadała o tym babcia, mówił o tym ojciec - wspomina Anna Dzierżykraj-Lipowicz. Ale kiedy dziadek tak rozmawiał z prezydentem?

Gdy wybuchła wojna z Nałęczowa pojechał pod Lwów, a wkrótce osiadł we Lwowie. Jak pisze, bytowali tam w opłakanych warunkach. On dorywczo uczył języków i literatury, porządkował bibliotekę w klinice dziecięcej, żona pracowała w spółdzielni hafciarskiej. W 1944 roku, gdy bomba zniszczyła dom, w którym mieszkali, Bełzowie przenieśli się do Ciężkowic koło Tarnowa.

Internat Kresowy, czyli wzruszająca historia bydgoskiej życzliwości [zdjęcia]

Tam w marcu 1945 roku odszukał go mjr Szczukin, specjalny delegat z Moskwy, który przyjechał do Polski szukać śladów pobytu Lenina. Tymczasem jeszcze przed wojną bydgoska biblioteka dostała w darze od Adama Grzymały-Siedleckiego książki z poronińskiej biblioteki Lenina.

Bełza wrócił ze Szczukinem do Bydgoszczy. Szczęśliwie książki Lenina, przygotowane już przez Niemców do wywózki, leżały w piwnicy biblioteki. Mogli więc radni miejscy uchwalić przekazanie daru Generalissimusowi Stalinowi.

Dyrektor zaczął przeszkadzać urzędnikom

Witold Bełza spoczął na cmentarzu nowofarnym
Witold Bełza spoczął na cmentarzu nowofarnym autorka

W lutym 1984 roku przy ówczesnych Al. 1 Maja 33 (obecnie ul. Gdańska), gdzie mieszkał Witold Bełza, odsłonięto tablicę pamięci dyrektora
(fot. Wojciech Wieszok)

Dyrektor znowu rzucił się w wir pracy. Do 1949 roku łączył funkcje dyrektora biblioteki oraz naczelnika Wydziału Kultury i Sztuki przy Zarządzie Miejskim. Od niego wyszła propozycja obchodów 600-lecia nadania Bydgoszczy praw miejskich. Za tę swoją pracę dostał złoty medal i dyplom.

Był kierownikiem literackim Teatru Ziemi Pomorskiej, pisał recenzje teatralne, wykładał w Szkole Dramatycznej.

Okupacyjne doświadczenia zaowocowały tym, że pod koniec 1947 roku wydzielił z księgozbioru Bibliotekę Lekarską.

Kiedy stosunki z władzami zaczęły się psuć? Dokładnie nie wiadomo. W marcu 1948 roku wstąpił do - jak pisze w ankiecie - "SL przemianowanego na ZSL". Uczestniczył w szkoleniach ideologicznych, ale na niewiele to się zdało.

W 1949 roku Witold Bełza zrezygnował z funkcji naczelnika wydziału kultury. Oficjalnie - żeby poświęcić się pracy w bibliotece. Józef Twardzicki, ówczesny prezydent Bydgoszczy, napisał: "Współpracując z Obywatelem Dyrektorem od 1 września 1945 r. do 1 lutego 1949 stwierdzam, że jako odpowiedzialny Naczelnik Wydziału Kultury i Sztuki oraz jako Dyrektor naszej wielkiej książnicy - swą wybitną fachową wiedzą, swoim rzetelnym wkładem pracy - nie zasłużył Obywatel na nic innego, jak na wyrazy najgłębszego uznania oraz podziękowania".

W pracę biblioteki wtrącali się kierownicy ratuszowych wydziałów, którzy nie mieli o niej pojęcia. Zasługi Bełzy były pomijane. Jego dni jako dyrektora były policzone. W połowie października 1952 rok rada miasta w pośpiechu przeniosła dyrektora biblioteki w stan spoczynku. Miał przestać nim być już od 1 listopada. Kilkanaście dni później przesunęła to na koniec roku. Oficjalnie - z powodu ukończenia 60 lat. Nieważne, że stało się to już kilka lat wcześniej.

Dopiero będąc na emeryturze w jednym z listów Bełza napisał, że ostatnie lata pracy, to było pasmo udręki. Na własną prośbę były dyrektor jeszcze kilka miesięcy pracował jako pomoc w czytelni naukowej. Odszedł sam. Starał się o pracę w Bibliotece Jagiellońskiej, chciał być choćby korektorem literackim w PZWS w Bydgoszczy - nic z tego.

Władze ciągle sprawdzały, czy aby pracuje naukowo i należy mu się dodatkowy pokój do pracy, jaki miała rodzina.

Na obchody 25-lecia Biblioteki Miejskiej Adam Grzymała-Siedlecki przygotował tekst, podkreślający wszystkie zasługi dyrektora dla książnicy i miasta. W okładki przemówienia (zachowane w bibliotece UKW) włożona jest kartka z prośbą Bełzy. "Niechby - po mojej śmierci - żona moja (proszę ją o to) dała go do użytku prasie, aby tym sposobem krzywda wyrządzona mi za życia została choć w części naprawiona i oddana sprawiedliwość, że cośkolwiek dla Miasta i dla jego Biblioteki, a tym samym dla Kraju, w ciągu 25 lat znojnej pracy zrobiłem i trud mój - ciężki niejednokrotnie - nie był daremny."

Tablica po latach

Witold Bełza spoczął na cmentarzu nowofarnym
(fot. autorka)

Gdy przestał pracować, natychmiast zaczął chorować. Zrobił się rozdrażniony, nerwowy. - Widziałam, jak leżał w łóżku, przychodzili lekarze, pielęgniarki. Ale niewiele z tego pamiętam. Byłam kilkuletnią dziewczynką - wspomina Anna Dzierżykraj-Lipowicz. Więcej zapamiętała z późniejszych wspomnień babci i swego ojca.

Witold Bełza zmarł 24 lutego 1955 roku. W prasie nie mogły ukazać się nekrologi i wspomnienia podkreślające jego zasługi. Zachowało się kilkanaście listów kondolencyjnych do żony i córki. Dla przyjaciół ta śmierć była wielką stratą.

Natychmiast po śmierci na Al. 1 Maja 33, gdzie Bełzowie mieszkali, przyszedł ktoś z kwaterunku: tu się zwolnił pokój. I rodzinie dokwaterowano lokatora. Dopiero w 1984 roku córce Witolda, Halinie udało się dopiąć tego, że na ścianie kamienicy przy Al. 1 Maja 33 zawisła tablica pamięci Witolda Bełzy. Odsłonięto ją 24 lutego.

W 2002 roku, przed obchodami stulecia powstania biblioteki, na wniosek dyrekcji i pracowników Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Bydgoszczy, sejmik podjął uchwałę o nadaniu placówce imienia jej pierwszego polskiego i długoletniego dyrektora, dra Witolda Bełzy.

Kiedy Anna zdała sobie sprawę, że dziadek był kimś ważnym? - Chyba zawsze to wiedziałam, bo w domu się zawsze o tym mówiło, o jego ojcu. Nauka, książki i miłość do ojczyzny - te cechy najbardziej były dzieciom w tej rodzinie wpajane.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska