Czy do Bydgoszczy powróci izba wytrzeźwień? Wiele osób jest "za"

Zobacz wideo: Mandat za brak maseczki w samochodzie!

Temat izby wytrzeźwień wywołał radny Marcin Lewandowski na ostatniej sesji Rady Miasta Bydgoszczy. - Sprawą zainteresowałem się, gdy z racji mojego zawodu (radny Lewandowski jest kuratorem sądowym – red.) rozmawiałem z mamą, której córka trafiła na oddział psychiatryczny jednego ze szpitali w regionie i całą noc spędziła na macie w korytarzu, bo nie było dla niej miejsca na oddziale. Część miejsc bowiem zajmowały osoby nietrzeźwe, przywiezione tam przez służby - opowiada radny.

Ile kosztuje izba wytrzeźwień?

Marcin Lewandowski uważa, że warto wróci do dyskusji na temat powrotu izby wytrzeźwień w Bydgoszczy, zwłaszcza teraz, gdy medycy są tak obciążeni pracą i zadaniami związanymi z walką z pandemią. - Chciałbym wiedzieć ile kosztują miesięcznie interwencje straży miejskiej i służb medycznych względem osób nietrzeźwych, często określanych jako bezdomne, choć to nie jest do końca prawdą. I jak ma się do tego koszt utrzymania izby wytrzeźwień przez miasto?

Izba wytrzeźwień o charakterze niehumanitarnym

- Najpierw trzeba byłoby sprawdzić czy są w ogóle prawne możliwości stworzenia izby wytrzeźwień (prawo nie narzuca, ale tez nie zakazuje tworzenia takich placówek - red.). Wiele się zmieniło od czasów, gdy ja zamknęliśmy - podkreśla radna Anna Mackiewicz, która zasiadała w radzie w czasie, gdy izbę likwidowano. - Zmienił się charakter pomocy społecznej i podejście mieszkańców.

- Była to instytucja, która – moglibyśmy to tak określić – pracowała w sposób niezbyt humanitarny. Kogoś do niej przywożono, często przywiązywano, a rano wypuszczano. Teraz z osobą nietrzeźwą się pracuje, proponuje różne formy pomocy, wyjścia z kryzysu.

- Nie wiem czy obecnie społeczeństwo zaakceptowałoby działanie takiej placówki. Nie mówiąc już o tym, że zawsze była deficytowa – większość osób, która spędzała tam noc nie płaciła za pobyt, a egzekwowanie należności poprzez postępowania egzekucyjne było drogie, czasochłonne i w stosunku do bezdomnych po prostu bezcelowe – zauważa Anna Mackiewicz.

Wszyscy nietrzeźwi jadą na policję

Obecnie Punkt Pomocy Osobom Nietrzeźwym, który działał przy bydgoskim schronisku dla osób bezdomnych jest zamknięty, a wszyscy nietrzeźwi (o ile nie jest im potrzebna pomoc lekarska) trafiają do liczącego 36 miejsc pomieszczenia dla osób zatrzymanych (PDOZ), który mieści się w komendzie na Wyżynach.

- Zanim nietrzeźwy tam trafi, musimy z nim pojechać do szpitala na badania (te odbywają się w szpitalu na ul. Markwarta - red.) by mieć pewność, że może trafić do PDOZ - wyjaśnia kom. Przemysław Słomski z zespołu prasowego KWP w Bydgoszczy. - W pierwszej kolejności jednak, jeśli jest tylko taka możliwość, odwozimy nietrzeźwego do domu.

Policja powitałaby powrót izby wytrzeźwień z ulgą, bo o ile nietrzeźwych, którzy byliby zatrzymani np. w związku z wykroczeniami czy przestępstwami chętnie by u siebie "przetrzymała", to już zwykłych, jak mówi się w slangu "leżaków" niekoniecznie. Także dlatego, że osoba zamroczona alkoholem może nagle zapaść na zdrowiu, a wtedy i tak trzeba wzywać pogotowie na Wyżyny - tymczasem w izbie wytrzeźwień zawsze na miejscu był lekarz.

"Za" powstaniem izby wypowiadał się również wiele razy prof. Aleksander Araszkiewicz, który podkreślał, że pomocą nietrzeźwym nie powinny zajmować się oddziały psychiatryczne.