Do komisji niezaPiSani

Prawicowe kluby w bydgoskiej Radzie Miasta oskarżyły wczoraj SLD o łamanie demokratycznych obyczajów i zawłaszczanie stanowisk w organach RM. To reakcja na obsadzenie przez Sojusz całego prezydium Rady i zdecydowanej większości stanowisk przewodniczących komisji problemowych.

Na zwołanej wczoraj konferencji przedstawiciele PiS i Ligi Polskich Rodzin odnieśli się do rozwoju sytuacji na dwóch pierwszych sesjach bydgskiej Rady Miasta. Na pierwszej zorganizowanej pod koniec listopada SLD obsadził swoimi ludźmi stanowiska przewodniczącego RM i jego zastępców. Do kolejnej rozgrywki doszło w ostatnią środę.

- Spodziewaliśmy się, że SLD zaspokoił swoje ambicje obsadzając całe prezydium, a podział stanowisk w komisjach będzie proporcjonalny do mandatów posiadanych przez poszczególne ugrupowania. Niestety, SLD złamał obyczaj demokratyczny i zajął większość kierowniczych stanowisk - skarżył się wczoraj dziennikarzom Grzegorz Schreiber, radny PiS.
Według niego, biorąc pod uwagę, że SLD ma 16 radnych, a prawica 15, podział stanowisk kierowniczych w trzynastu komisjach problemowych powinien zostać dokonany w stosunku 7 do 6. Tymczasem przedstawiciele Sojuszu kierują 9 komisjami i najprawdopodobniej tej formacji przypadnie jeszcze wakat w Komisji Zdrowia. Tymczasem prawica ma tylko 3 przewodniczących.

Co na to SLD?
Zdaniem Felicji Gwincińskiej z Sojuszu Lewicy Demokratycznej obecnie sytuacja w samorządzie uległa diametralnej zmianie w stosunku do poprzednich kadencji, po tym jak wprowadzono bezpośredni wybór prezydentów i przekazano im znaczną część dotychczasowych uprawnień rad gmin.
- Decyzją wyborców klub SLD dysponuje większością głosów. Jako większościowy klub chcemy realizować swój program oraz kontynuować zadania zapoczątkowane przez nas w poprzedniej kadencji. Dlatego, aby zachować wpływ na to co się będzie w mieście działo, wprowadziliśmy naszych ludzi na kierownicze stanowiska w organach Rady Miasta - przekonuje F. Gwincińska.