Sytuacja, która przytrafiła mi się przy końcu Drogi Krzyżowej, mogła równie dobrze zdarzyć się dwa tysiące lat temu. Wąskimi uliczkami kroczą ludzie. Idą za krzyżem, mijani przez tych, którzy podążają w przeciwnym kierunku. W tej grupie jest kilku, rozbawionych wypitym piwem, nastoletnich chłopców. Jeden z nich zaczepia mnie, pytając zaniepokojony:
-Co tu się dzieje? Co się stało?!
- Taki duży chłopczyk i nie wie? - próbuję zażartować, myśląc, że dopiero co usłyszane pytanie, jest także żartem?
Ale chłopak był autentycznie zaniepokojony, więc już poważnie spytałem:
- Ty naprawdę nie rozumiesz tego, co tu się dzieje?
- Ktoś ważny umarł? Tak? - odpowiada młodzieniec pytaniem na pytanie.
- Tak. Pan Jezus!
Chłopak zawstydził się, spuścił głowę. Nie wiem, czy poszedł za kolegami, którzy zdążyli już przejść kilkanaście metrów, czy stojąc w miejscu wzrokiem odprowadzał krzyż, który niesiony na ramionach przez jego rówieśników oddalał się w przeciwnym kierunku...
Policja podsumowała majówkę na polskich drogach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?