Duch eurowyborów wciąż straszy w Bydgoszczy

Zgodnie z ustawą komitety wyborcze mają obowiązek usunąć plakaty i wszystko, co związane z kampanią wyborczą najdalej w miesiąc po terminie wyborów. Nie wszyscy jednak wzięli to sobie do serca, jak na przykład Polska Razem Jarosława Gowina, której eurowyborczy plakat znaleźliśmy wczoraj przy ul. Chodkiewicza.

- Zdaje się, że widziałem jeszcze gdzieś kilka plakatów - mówi pan Jan, którego spotkaliśmy w pobliżu afiszu. - Ale teraz już sobie nie przypomnę. Nikomu nie trzeba mówić, jak wyglądają te plakaty, to oczywiste - są pożółkłe, w strzępach. Gdy są nowe nie wpisują się dobrze w krajobraz miasta, a tym bardziej, gdy wiszą już jakiś czas.

Przypomnijmy, wybory do parlamentu europejskiego odbyły się 25 maja, zatem do 26 czerwca niczego związanego z kampanią nie powinno już w mieście być. Po zakończeniu wyborów większość plakatów zniknęła. Zajęły się tym komitety wyborcze. To, czego nie zdołały usunąć, zazwyczaj czyszczone jest zewnętrznie na zlecenie miasta i na koszt komitetów.

- Teraz w tej sprawie należy interweniować już do straży miejskiej - powiedziała nam Anna Strzelczyk-Frydrych z UM. - Albo do Wojewódzkiego Komisarza Wyborczego.

Municypalni nasze zgłoszenie przyjęli, choć zaznaczają, że w tej chwili to już pojedyncze przypadki. - A jeśli już są, to powiadamiamy komitety i resztki plakatów od razu znikają - tłumaczy Arkadiusz Bereszyński, rzecznik strażników. - Nie jest więc źle.

A co jeśli komitet nie zareaguje na wezwanie? - Wtedy to traktowane jest jak wykroczenie, sprawa może trafić do sądu, a ten zasądza odpowiednią grzywnę - informuje z kolei Adam Dyla, dyrektor bydgoskiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego.

Z rzecznikiem Polski Razem nie udało nam się skontaktować. Straż miejska jednak obiecała, że plakat zniknie jak najszybciej. Widzieli gdzieś Państwo resztki plakatów eurowyborczych? Czekamy na telefony i maile.

Joanna Pluta