Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dyplomacja profesora Schenka

KB
- Nie jest mi łatwo mówić o tych niewyobrażalnych zbrodniach, których nasi ojcowie i dziadkowie dopuścili się w Polsce, a szczególnie w Bydgoszczy - tak zaczął swój wczorajszy wykład w Bydgoszczy niemiecki historyk.

- Nie jest mi łatwo mówić o tych niewyobrażalnych zbrodniach, których nasi ojcowie i dziadkowie dopuścili się w Polsce, a szczególnie w Bydgoszczy - tak zaczął swój wczorajszy wykład w Bydgoszczy niemiecki historyk. Pod jego koniec jednak zręcznie ominął drażliwy temat tzw. bydgoskiej krwawej niedzieli.
Wczoraj na zaproszenie rektora Akademii Bydgoskiej prof. Adama Marcinkowskiego gościł na tej uczelni prof. Dieter Schenk z Niemiec, kawaler Krzyża Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej, honorowy obywatel Gdańska, autor wielu książek i scenariuszy filmowych, od lat współpracujący z Instytutem Pamięci Narodowej. Schenk wygłosił wykład pt. "Zbrodnie na polskiej inteligencji na Pomorzu w okresie wrzesień - grudzień 1939 r i odpowiedzialność karna ich sprawców". Profesorowi towarzyszył wiceprezes IPN, prof. Witold Kulesza, który jednak ograniczył się do roli... tłumacza.

Na podstawie swoich wieloletnich badań, głównie na terenie Niemiec - w centrali badania zbrodni wojennych w Ludwigsburgu, Dieter Schenk szacuje liczbę Polaków zabitych w ramach akcji eksterminacyjnej na terenie okręgu Gdańsk - Prusy Zachodnie na 52 do 60 tysięcy osób.
- Z wyjątkiem paruset - podkreślił - zginęli oni w pierwszych miesiącach okupacji.

Tylko 12 wyroków

Według ustaleń prof. Schenka, w akcję eksterminacyjną zaangażowanych było po stronie niemieckiej około 20 tysięcy osób. Zbrodni dokonywały jednostki Selbstschutzu (rozwiązane z końcem listopada 1939), grupy operacyjne pod nadzorem gestapo i specjalne jednostki operacyjne. Wszystkie struktury dowodzenia zbiegały się w rękach gdańskiego gauleitera Alberta Forstera.
Po wojnie z imienia i nazwiska ustalono 1701 uczestników akcji eksterminacyjnej. W pohitlerowskich Niemczech przeprowadzono w tej sprawie 258 śledztw, z których aż 233 zostały umorzone, a tylko w 12 zapadły wyroki. Skazano w sumie 10 osób.

- To hańba dla niemieckiego wymiaru sprawiedliwości. Te wyroki były wielkim skandalem - powiedział wczoraj Schenk.
Jak wynika z jego badań, sądzonych uniewinniano masowo z dwóch powodów. Pierwszy z nich polegał na tym, że mordujący wykonywał rozkaz, nie mając świadomości, że dokonuje zbrodni. Nie wystarczyło sądowi, że oskarżony miał wątpliwości co do słuszności rozkazu nakazującego zabijać także kobiety i dzieci. By zostać uznanym za winnego, musiał bowiem mieć pewność co do zbrodniczego celu rozkazu. Do takiej świadomości nikt z niemieckich podsądnych się nie przyznał.

Drugi wariant polegał na tzw. stanie wyższej konieczności: mordujący mieli się bowiem bać, że jeśli odmówią wykonania rozkazu, sami zostaną straceni - w tej sytuacji sąd uniewinniał ich, przyjmując, że poświęcali jedno życie, by ratować własne. Tak właśnie stało się w przypadku szefa jednostki eksterminacyjnej gestapo działającej w Bydgoszczy, Jakoba Lölgena. Jak jednak wynika z ustaleń Dietera Schenka, nigdy żaden z członków Selbstschutzu ani jednostek specjalnych, dokonujących masowych zbrodni na Pomorzu jesienią 1939 r., nie poniósł najmniejszych konsekwencji za odmowę udziału w egzekucjach, bo też nikt nigdy nie powiedział "nie". Zdaniem uczonego, nie mogło więc być mowy o stanie wyższej konieczności.

Zemsta za krwawą niedzielę

Jedynie trzech wyższych dowódców zostało po wojnie osądzonych w Polsce i straconych.
- Choć jestem członkiem Amnesty International i zdeklarowanym przeciwnikiem kary śmierci - powiedział wczoraj w Bydgoszczy niemiecki historyk - ze względu na rozmiar tych zbrodni i niedające się opisać cierpienia Polaków uważam te wyroki za uzasadnione.

Podczas swojego wykładu Dieter Schenk przychylił się do tezy, że punktem wyjścia masowej akcji eksterminacyjnej była zemsta za tzw. krwawą niedzielę bydgoską i podobne wydarzenia w innych miejscowościach. Sam jednak zręcznie "prześliznął się" nad oceną wydarzeń z 3 i 4 września 1939 r. w naszym mieście, wyrażając zadowolenie z powstania komisji IPN-u, która ma zająć się zbadaniem sprawy.

Nie sposób jednak w tym miejscu nie przypomnieć, że w swojej książce o Albercie Forsterze, wydanej w 2000 r., wydarzenia bydgoskie Schenk określił dosadnie mianem masakry miejscowych volksdeutschów, która, łącznie z mordami kobiet, starców i dzieci trwała ponoć aż do 6 września 1939, kiedy to miasto zajęły wojska niemieckie.

Już ten przykład dobitnie wskazuje, jak bardzo IPN-owskie postępowanie w sprawie 3 i 4 września 1939 r. w Bydgoszczy jest potrzebne...

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto