Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dzieci i ryby

Redakcja
Moja córka Magda upamiętniła się w naszej rodzinie jako talent lingwistyczny, gdy jako dwulatka orzekła, iż „schody“ nazywają się wtedy, kiedy się po nich schodzi, ale gdy się po nich wchodzi, powinny nazywać się „wchody“.

Ona też wieczorne wiadomości bardzo trafnie nazywała: „dziennik“. Druga córka Natalia, mniej więcej w tym samym wieku, interesując się już pisanymi znakami, zagadnęła kiedyś na spacerze o numer tramwaju „33“; usłyszawszy „trzydzieści trzy“ wyrazila wątpliwość: „Widzę trzy i trzy, a gdzie jest dzieści?“ Już nieco starsza, wprowadziła do domowego słownika wyraz „niedoficyt“, zdecydowanie lepiej oddający pojęcie braku niż mętny znaczeniowo „deficyt“. Każdy, kto ma małe dzieci, a przy tym ma czas (i ochotę) z nimi rozmawiać, dorzuciłby tu swoje przykłady dziecięcej odkrywczości, którą wielu z nas w ciągu dorastania (a zwłaszcza w wyniku szkolnej nauki) stopniowo zatraca.

Niektórzy z biegiem lat wyjaławiają do zera sferę twórczej inwencji i zdolności samodzielnego rozumowania. Większość dorosłych głównie umie powtarzać cudze myśli, dzieci natomiast myślą po swojemu i chyba dlatego kreatywnie. Od chwili opanowania mowy pozwalają swym skojarzeniom i wyobraźni bujać ponad wszelkimi ograniczeniami. Nie wiedząc nawet o tym, z zamiłowaniem filozofują i dociekają istoty spraw małych i wielkich, starając się pojąć świat i jego zagadki. Nieprzerwanie przychodzą im do małych główek pytania o takie sprawy, jak choćby: Co to jest czas? Czy kwiaty bywają szczęśliwe? Czy umarli nas widzą? Co myślą zwierzęta? Jak powstał świat? Dlaczego woda jest mokra, a wczoraj nazywa się akurat wczoraj? Jeżeli tylko w ferworze codziennej krzątaniny nie zignorujemy dziecięcej dociekliwości, to ci małoletni filozofowie będą milion razy stawiać nas przed niezgłębionymi pytaniami o Dobro i Zło, Śmierć i Życie, Początek, Koniec i Nieskończoność, Myślenie i Odczuwanie, Sens i Bezsens. Czyli podobnie, jak starożytni i nowożytni myśliciele.

Zauważmy niespecjalnie odkrywczo, że prawdziwym myślicielem może zostać tylko ktoś, kto nauczy się myśleć i wyćwiczy w sporach i debatach swą zdolność nazywania zjawisk, pojęć i rzeczy, a potem jeszcze wyrobi w sobie odwagę do niebanalnych skojarzeń i wyciągania twórczych wniosków. Jednakże myślicielstwo nie jest ani koniecznym, ani nawet specjalnie opłacalnym modelem życia. Można wręcz powiedzieć, że w ogóle nie o to chodzi. Bo prawdziwe korzyści z wdrażania dzieci do wymiany myśli z dorosłymi są niejako produktem ubocznym, rzadko świadomie dostrzeganym i docenianym.

Tymczasem, niezależnie od tego, jak dowcipnie lub inteligentnie dziecko rozmawia, najważniejszy jest sam fakt, iż ono w ogóle z kimś r o z m a w i a. Uczy się w ten sposób sztuki współżycia z ludźmi, czyli komunikacji. Od niej w przyszłości będzie zależała umiejętność dzielenia się z otoczeniem swym życiem wewnętrznym, na które składają się uczucia, emocje, nastroje, przeżycia, doznania, no i także poglądy, przekonania i wiedza. W tej kolejności. Znacznie ważniejsza i trudniejsza jest bowiem umiejętność komunikowania potrzeb i doznań emocjonalnych, gdyż należą one do intymnej i najwrażliwszej sfery człowieka. Popisywanie się samą wiedzą niezbyt wiele mówi nam o człowieku. Jeżeli dziecko nie nauczy się odpowiednio wcześnie rozpoznawać i formułować swych uczuć i myśli i nie posiądzie daru rozmowy o swych przeżyciach, fantazjach i lękach – może zamknąć się szczelnie, niczym muszla małża chroniąca niewidoczną dla nikogo perłę. W jakimś momencie dorośli mogą się ocknąć i zapragnąć szczerych rozmów (zwykle ze strachu o dziecko), ale czasem nie da się już odrobić zaległości we wzajemnej komunikacji.

Rodzice takich milkliwych nastolatków wiedzą najlepiej, do jakiej frustracji (albo i furii) doprowadzają monosylabiczne odpowiedzi syna lub córki na każde osobiste pytanie. Nawiasem mówiąc, tacy rodzice też cierpią na „niedoficyt“ wspólnych z dzieckiem tematów; wszak proces komunikacji, jeżeli był zahamowany, to zawsze obustronnie. W tym miejscu staje się jasne, jak potraktować początek niniejszego felietonu. Przede wszystkim jako zachętę do słuchania swych dzieci wtedy, gdy jeszcze buzia im się nie zamyka. Oraz jako ostrzeżenie napominające, iż czas płynie tylko w jednym kierunku i cofnąć go nie sposób. Gdy dzieci są małe i chcą rozmawiać, trzeba z nimi rozmawiać. W ten sposób zostanie zbudowany trwały i solidny pomost pomiędzy nimi i najważniejszymi dorosłymi w życiu dziecka. Potem będzie jak znalazł. Umiejętność wzajemnej komunikacji jest nieocenionym ratunkiem w kryzysach – bo zawsze wtedy wiadomo, co kogo boli i przed czym chciałby uciec. Raz rodzice pomogą dziecku, innym razem ono zadba o rodziców. Tak jak kiedyś rozmawiali o tym, skąd wiewiórka wie, że jest wiewiórką, później będą rozmawiać o tym, co przeżywa tata, przechodząc na emeryturę, albo mama, gdy musi sobie sprawić pierwsze okulary do czytania, a także jak wyjść z wirażu, na jakim może znaleźć się dziecko. Będą także rozmawiać o sprawach radosnych, razem świętując wzajemne sukcesy. W tych dwóch biegunowych doświadczeniach - smutku i radości – zawiera się rozległa gama przeżyć, przez które przechodzi każdy bez wyjątku. Różnimy się tylko częstotliwością, amplitudą i temperaturą emocji oraz tym, czy umiemy w tych emocjach być z ludźmi, czy tylko z własnym odbiciem w lustrze lub ewentualnie butelką, pigułką albo jakimś innym, niezawsze bezpiecznym, substytutem koła ratunkowego.

Brzmi groźnie? Jeżeli tak, to tylko dlatego, że niestety spotykamy takie ludzkie małże – zamknięte w sobie, nieufne, nieznające języka uczuć i przeżyć, izolujące się od innych w trudnych chwilach. Kim są te osoby, które muszą uciekać się do ryzykownych uprzyjemniaczy życia? Niemal bez wyjątku są niegdysiejszymi dziećmi, zbyt często powierzanymi niańce ze szklanym ekranem, która mnóstwo pokazuje i mówi, ale w ogóle nie słucha i nie uczy dzielenia się przeżyciami.

Żeby kiedyś towarzyszyć swym dzieciom w rozwiązywaniu problemów, trzeba z nimi od dzieciństwa rozmawiać i możliwie najwięcej rzeczy robić wspólnie. Gdy dorosną w osamotnieniu, mogą nie zechcieć rozmawiać i przebywać z mamą czy tatą. Nie dlatego, że są egoistyczne lub wrogie. Dlatego, że nie nauczyły się od swoich najbliższych sztuki rozmawiania. Dzisiejsze dzieci nie żyją, przynajmniej w naszym świecie, w jednej wiosce przez całe życie, z gromadą krewnych i sąsiadów, którzy otaczają człowieka murem bezpieczeństwa (i ograniczenia wolności). Dzisiejsze dzieci, już nawet przedszkolaki, w ciągu jednego dnia potrafią doznać i poznać więcej nowych rzeczy niż ich równolatek sto czy dwieście lat temu przez rok albo i dziesięć lat życia. Wtedy dzieci i ryby nie miały głosu i nie wiem jak rybom, ale dzieciom mogło to kiedyś wychodzić na dobre. Współczesnym dzieciom na pewno na dobre to nie wychodzi. Wielu z nas oczywiście nie przyzna się do tego, ale tę przestarzałą zasadę o rybach i dzieciach wciąż stosujemy dość powszechnie, choć bardziej perfidnie. Po prostu sadzamy nasze córeczki i synków przed telewizorem, następnie przed komputerem, po drodze jeszcze nad konsolą gier elektronicznych. A potem dziwimy się, że już dziesięciolatki, a tym bardziej starsze latorośle, w ogóle nie chcą z rodzicami o sobie rozmawiać. Więc aby nie zaczął wyrastać mur oddzielający dorosłych od dzieci, rozmawiajmy z nimi od pierwszych wypowiadanych przez nie słów. Ich twórcza (i słowotwórcza) wyobraźnia nie tylko nas nieraz rozbawi lub wzruszy, ale może też zainspiruje do kontynuacji własnych filozoficznych dociekań.

Zobacz też:

 


Od redakcji: Przypominamy, że każdy z Was może zostać dziennikarzem obywatelskim serwisu MM Moje Miasto! Zachęcamy Was do zamieszczania artykułów oraz zdjęć z ciekawych wydarzeń i imprez. Piszcie też o tym, co Wam się podoba, a co Wam przeszkadza w naszym mieście. Spróbujcie swych sił w roli reporterów obywatelskich MM-ki! Pokażcie innym to, co dzieje się wokół Was. Pokażcie, czym żyje miasto.


 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto