Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Edmund Czajkowski - pasjonat starej Bydgoszczy

Jolanta Zielazna [email protected]
Mały Edmund z mamą i babcią Antoniną w ogrodzie przy ul. Krasińskiego
Mały Edmund z mamą i babcią Antoniną w ogrodzie przy ul. Krasińskiego archiwum domowe
Dziś pan Edmund świętowałby urodziny. Dziewięćdziesiąte pierwsze. Świętowałby...

W piłkę na Krasińskiego

Mały Edmund z mamą i babcią Antoniną w ogrodzie przy ul. Krasińskiego
Mały Edmund z mamą i babcią Antoniną w ogrodzie przy ul. Krasińskiego archiwum domowe

Mały Edmund z mamą i babcią Antoniną w ogrodzie przy ul. Krasińskiego
(fot. archiwum domowe)

O bydgoszczaninie Edmundzie Czajkowskim można pisać już wyłącznie w czasie przeszłym. Śmierć przyszła po niego niewiele ponad miesiąc temu, 9 lipca.

Był wielkim pasjonatem starej Bydgoszczy, kolekcjonował pocztówki, zdjęcia, stare mapy. Był okres, że miał około pół tysiąca fotografii. Nie żałował na nie pieniędzy.
Ale interesowało go miasto sprzed 1945 roku.

Zobacz stare zdjęcia Bydgoszczy [galeria]

A pasja ta zaczęła się, gdy był już dojrzałym człowiekiem. Z jego zbiorów chętnie korzystali inni, tak samo z jego wiedzy. Z uwagą śledził, co pisaliśmy w "Albumie bydgoskim", bywało, że telefonował z jakąś uwagą, dopowiedzeniem. Przecież całe życie mieszkał w Bydgoszczy.

Rok temu, na 90. urodzinach odbierał życzenia od władz miasta, prezesa Towarzystwa Miłośników Miasta Bydgoszczy. Do tej organizacji pan Edmund należał od 1973 roku.

Urodził się 13 sierpnia 1921 roku. Rodzina mieszkała wówczas przy ul. Krasińskiego, pod obecnym numerem 15. Rodzice: Antoni Czajkowski i Klara Zemmel pobrali się 23 września 1895 r. Ojciec był urzędnikiem na kolei, mama zajmowała się prowadzeniem domu. Zmarła w 1978 roku, gdy przekroczyła 100 lat. Babcia ze strony mamy, Antonina Perlik mieszkała na Ugorach, dziadek zajmował się rolnictwem.

Pan Edmund pamięta, jak z kolegami grali w piłkę na jezdni ul. Krasińskiego. Ruch nie był wielki i można było tak się bawić. Na niedalekim skwerze, u zbiegu ulic. ks. Markwarta i Staszica, było kartoflisko. Korzystał z niego pobliski zakład dla ociemniałych. Jesienią, gdy kartofle były wykopane, pole stawało się placem chłopięcych zabaw.

Zamiast matury - praca przymusowa

Pan Edmund skrzętnie zbierał informacje o starej Bydgoszczy
Pan Edmund skrzętnie zbierał informacje o starej Bydgoszczy Jolanta Zielazna

Pan Edmund skrzętnie zbierał informacje o starej Bydgoszczy
(fot. Jolanta Zielazna)

Szkoła podstawowa... - Chodziłem do Piramowicza - opowiadał nam pan Edmund rok temu. Czyli na plac Kościeleckich. Ale VI i VII klasę kończył już na Poniatowskiego. Gimnazjum i liceum - plac Wolności. Z gimnazjalnych czasów zapamiętał, że jako uczniowie służyli do mszy św. w mundurkach, a nie komżach. Chodzili do kaplicy w budynku na roku Kołłątaja i Staszica. Przed wojną on także należał do zakładu dla niewidomych.

Nauki nie było mu dane skończyć, bo gdy miał zacząć maturalną klasę wybuchła wojna.

Wojnę rodzina Czajkowskich przeżyła w Bydgoszczy. Edmund najpierw pracował w zakładach rowerowych Willy'ego Jahra przy ul. Nakielskiej. Potem przeniesiono go do fabryki pilników przy Marcinkowskiego. Tam utworzono zakład zbrojeniowy. - Maszyny były przywiezione z Centralnego Okręgu Przemysłowego - wspominał. - Robiliśmy, np. zapalniki do min talerzowych.

Szefem, a dokładniej dzierżawcą "pilników", był Georg Steyer, inżynier mechanik. - On przekształcił fabrykę w nowoczesny zakład - opowiadał Czajkowski. - To był były lotnik, który został strącony, nie mógł już latać. Chyba w 1941 roku zacząłem tam pracować. Stamtąd posłano mnie na 3-miesięczne szkolenie do Szczecina, na tokarza. Był 1943 rok. - Steyer dbał o załogę - chwalił niemieckiego szefa były przymusowy robotnik.

W Szczecinie Czajkowski nauczył się niemieckiego tak dobrze, że swobodnie posługiwał się nim przez wiele lat po wojnie. Gdy przeszedł na rentę przeglądał niemieckie gazety i dokumenty (także pisane tzw. gotykiem), wyszukiwał ciekawostki z historii Bydgoszczy. Publikował je m.in. w kolejnych wydaniach "Kalendarza bydgoskiego" - miał tam swoją rubrykę "Pożegnania bydgoskie", w "Dzienniku Wieczornym" - nieistniejącej już, a popularnej popołudniówce, w Bydgoskim Informatorze Kulturalnym.

Jeszcze kilka miesięcy temu do pana Edmunda pukali ci, którzy pisali o historii Bydgoszczy.

W "Energetyce" od początku do końca

Z służby w wojsku Edmund Czajkowski (pierwszy od prawej) szybko został zwolniony
Z służby w wojsku Edmund Czajkowski (pierwszy od prawej) szybko został zwolniony archiwum domowe

Z służby w wojsku Edmund Czajkowski (pierwszy od prawej) szybko został zwolniony
(fot. archiwum domowe)

Jak tylko skończyła się wojna, Czajkowski zgłosił się do pracy w Zakładzie Energetycznym na Warmińskiego w Bydgoszczy. I już tam został. Jego służbowa legitymacja Elektrowni Okręgu Pomorskiego ma nr 7. Został kreślarzem. Długo co prawda nie popracował, bo upomniało się o niego wojsko, ale wyszedł z niego szybko - z powodu okularów.

Zaczął naukę w Technikum Elektrycznym przy Świętej Trójcy. Został najpierw kierownikiem robót, budowy, potem inspektorem nadzoru. Przemierzył województwo bydgoskie wzdłuż i wszerz, pod jego nadzorem powstało w regionie wiele linii energetycznych średniego i najwyższego napięcia. Pierwszym zadaniem była budowa linii 60kV Żur-Tuchola, przez Bory Tucholskie. Potem Pakość-Gniezno.

Edmund Czajkowski lubił opowiadać, jak trudnym zadaniem była - zaraz po wojnie - budowa linii przez Wisłę do Torunia. Most fordoński był nieczynny (częściowo zawalony), nowa sieć rozwieszana była na wysokich, 54-metrowej wysokości metalowych słupach-kratownicach, posadowionych na solidnych, betonowych podestach. Stały po obu brzegach Wisły, dzieliło je 450 m. Najpierw po barkach ustawionych w poprzek rzeki ludzie przeciągali linkę wstępną. Do niej doczepiano główny przewód. Ciężki, bo wykonany ze stopu miedzi i cynku. Rozwijały go konie, pożyczone od okolicznych gospodarzy. - Pamiętajmy, że to wszystko robiono siłą ludzkich rąk, nie było żadnych maszyn - podkreślał pan Edmund.

Budowa fordońskiego przęsła linii energetycznej trwała 6-7 miesięcy 1947 roku.

Ostatnia praca Czajkowskiego to budowa linii 220 kV Konin-Pakość-Jasiniec-Gdańsk.

Odkrywał tajemnice Bydgoszczy

Po intensywnej pracy Edmunda Czajkowskiego dopadł zawał, wkrótce drugi. Po nim, w 1976 roku przeszedł na rentę. Potem serce dało o sobie znać jeszcze raz, w Wigilię 1990 roku.

Kiedy przestał pracować, na dobre zajął się historią Bydgoszczy, przypomniał dzieje wielu zapomnianych firm, miejsc. M.in. jest współautorem monografii zakładu energetycznego. Pokłoniła się znajomość niemieckiego, dzięki temu archiwalne dokumenty odsłoniły przed nim swe tajemnice.

Z upodobaniem zbierał fotografie z przeszłości miasta, mapy. Dzielił się co "smaczniejszymi kąskami" z czytelnikami "Dziennika Wieczornego" - podsyłał zdjęcia do kącika "Najciekawsza pocztówka tygodnia".

W 1987 roku został honorowym członkiem TMMB, rok później otrzymał Złoty Krzyż Zasługi, a w 1994 r. prezydent uhonorował go Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Rok temu cieszył się, gdy na okragłe 90. urodziny odbierał życzenia od prezydenta miasta, prezesa TMMB. Następnych urodzin pan Edmund już nie doczekał.

Zmarł 9 lipca 2012 roku. Pochowany jest na cmentarzu przy ul. Kossaka.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska