Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Escape Room w Bydgoszczy. Ekscytująca zabawa w gabinecie psychiatrycznym [zdjęcia, wideo]

pio, AGW, pog
Na własną prośbę wchodzisz do gabinetu psychiatrycznego lub pokoju podróżnika. W ciągu godziny musisz znaleźć klucz i się wydostać. Czas start.

Jak osoba ze schorzeniami psychicznymi odbiera świat? W jaki sposób po nim się porusza? Można sprawdzić.
Wchodzę na pierwsze piętro kamienicy. Kilka pomieszczeń. Takie z okratowanymi oknami to gabinet psychiatryczny.

Nie ma w nim lekarza. Są za to sprzęty z prawdziwego szpitala, zlikwidowanego kilkadziesiąt lat temu.
Choćby masywna waga z datą produkcji 1977 oraz negatoskop do przeglądania zdjęć rentgenowskich.

Zdjęcia pacjentów

Stoi szpitalne łóżko z pasami bezpieczeństwa i plamami krwi na pościeli. Na parawanie też widać krew. Wózek inwalidzki też ma pasy bezpieczeństwa. Obok jest biurko lekarza. Mebel wygląda, jakby doktor od niego odszedł na chwilę. Na biurku leżą karty pacjentów szpitala psychiatrycznego i zdjęcia osób. Przerażające.
Za chwilę jacyś obcy mnie zbadają. Położą na łóżku w kaftanie bezpieczeństwa, zapną pasami. I zostawią samą. Zamkną w pokoju na klucz. Zacznie się gra. Będę miała 60 minut na to, żeby wydostać się z gabinetu. Zegar zaczyna odliczanie.
Oni, czyli ci, którzy mnie zamknęli w pokoju, będą mnie obserwować przez cały czas. Pomieszczenie monitorowane. Obraz jest, dźwięku - brak.
Droga do odnalezienia klucza wiedzie, jak po nitce do kłębka. Muszę dotrzeć do poszczególnych punktów, które doprowadzą mnie do celu. Czyli do wyjścia.
Jeśli obcy zobaczą, że sobie nie radzę, na monitorku pojawią się wskazówki, co powinnam robić.

Kod do drzwi

Chociaż sama powinnam wpaść np. na to, że pod wagą leży kartka z kodem, który pozwoli otworzyć butelkę. W niej - zwinięty obrazek. Taki, jak w jednej z książek na regale.

Potem jeszcze muszę się zorientować, że w książce, w której znajduje się ta ilustracja, między wersami ukryto kod. Mam rozwiązać kilka takich zagadek. Np. znaleźć na białej ścianie świecący w ultrafiolecie napis z instrukcją. Aż wreszcie odszukam właściwy szyfr. Ten do drzwi. Wtedy wydostanę się z gabinetu.
Sama wyjdę, zanim usłyszę tajemnicze odgłosy, wrzaski, stukanie w rurach.

A gdyby mi się nie udało? - Po godzinie otworzylibyśmy pani - uspokaja Małgorzata Włodarska, współwłaścicielka otwieranego "Break the brain" w Bydgoszczy.

Takie miejsca stają się popularne w kraju. Niektórzy mówią na nie: "przylądki strachu".

***

Ludzie, wbrew pozorom, lubią się bać. Z tego założenia wychodzą ci, którzy decydują się prowadzić takie "przylądki strachu" czy pokoje grozy.
Taka moda (tzw. escape room) przyszła z Zachodu. Chodzi o to, żeby człowiek (albo grupka osób) poczuł się zagrożony, osaczony, działał pod presją czasu. Nie trzeba mieć studiów, żeby rozwiązać zagadkę. Trzeba mieć wrodzony intelekt.

Gabinet psychiatryczny, kryjówka seryjnego mordercy, pokój dziecka porwanego dla okupu - to niektóre straszne pomieszczenia.

Ukryte rekwizyty, schowki, dziwne przedmioty, klucze, układanki, szyfry - to wszystko trzeba znaleźć. Te rzeczy układają się jakby w szlak, który doprowadzi do wyjścia z po mieszczenia.

Zegar tyka
Osoba lub grupa osób ma zazwyczaj 60 minut, żeby się wyswobodzić. Wewnątrz widzi zegar.

Tekst: Katarzyna Piojda
Wideo: Agata Wodzień
Zdjęcia: Przemysław Popowski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto