Podczas wczorajszego występu Piotra Bałtroczyka sala Adrii wypełniona była po brzegi. Gdy tylko satyryk wszedł na scenę, rozległy się gromkie oklaski.
- Chyba mnie z kimś mylicie – żartował Bałtroczyk. – Taka burza oklasków, że poczułem się, jak w domu. Ale tam jest burza oklasków, a potem wszyscy wychodzą... I czekają aż znowu pieniądze przyniosę.
Kilka słów o regionie
Piotr Bałtroczyk zaczął wczorajszy występ od wspomnienia swoich poprzednich wizyt w grodzie nad Brdą.
- Bardzo cieszę się, że jestem w Bydgoszczy. Miałem tutaj dziewczynę. Pamiętam, że chodziliśmy tutaj razem nad morzem… [okrzyki zdziwienia na sali – przyp. red.] To nie ma morza w Bydgoszczy? A! To musiało być coś innego. Ale tu też pewnie miałem jakąś dziewczynę.
Z tematu Bydgoszczy Bałtroczyk łatwo przeszedł do opowieści o wizycie w sąsiednim mieście – w Toruniu.
- Jak byłem raz w Toruniu… Wiem, że Bydgoszcz z Toruniem łączą tradycyjnie więzi przyjaźni. To było przy okazji ptasiej grypy, jak padł pierwszy łabędź. Był tam reporter Telewizji Trwam, która nie jest specjalnie dynamiczna. Zadał pytanie panu ministrowi: "Czemu w Toruniu?". Cud!
Rodzina, ach rodzina!
Podczas występu satyryk często opowiadał też o swojej rodzinie – dziadkach, żonie, dzieciach oraz okolicznościach, w których dorastał.
- Dziadek walczył w rewolucji październikowej. Ale nigdy nie przyznał się, po której stronie.
Bałtroczyk przedstawił nawet pierwszy dzień w szkole swojego młodszego syna. Zapytał go wtedy:
- Piotrek, jak było w szkole?
- Wiesz tato, fajnie, ale jutro muszę iść znowu, bo pani nam wszystkiego nie powiedziała.
Satyryk podsumował to stwierdzeniem:
- Nie powiedziałem mu, że tak będzie zawsze.
Wszystkie żarty spotykały się z gromkimi oklaskami i potężnymi wybuchami śmiechu, także te przedstawiające "prawdy życiowe" Bałtroczyka.
- Z dziećmi jest kłopot. Łatwo przychodzą, a odejść nie chcą. Człowiek się przywiąże i chowa jak swoje.
Żarty z samego siebie
Bałtroczyk pokazał, że umie śmiać się także z samego siebie.
- W akademiku mieszkałem 10 lat. I nie była to medycyna połączona z pierwszym stopniem specjalizacji.
Podczas występu pojawiło się także wiele anegdot związanych z piciem alkoholu. Zaczynało się nimi i kończyło tzw. "Dziesięć Fundamentalnych Tez Bałtroczyka", które satyryk po kolei przedstawił.
Pierwsza brzmiała:
- Niby wszyscy wiedzą, że flaszka kiedyś się skończy, ale zawsze jest to zaskoczenie.
Ostatnia dedykowana była lekarzowi rodzinnemu:
- Alkohol niszczy szare komórki, ale te najsłabsze.
Wiele razy i w różnych kontekstach przywołane zostało prowadzenie samochodu.
- Co roku zdaję egzamin na prawo jazdy, bo drogówka ma nad moim domem satelitę szpiegowskiego.
Z prowadzeniem samochodu związana była także druga fundamentalna teza, która zrodziła się w dziewięciogodzinnym korku pod Monachium:
- Sąsiedni pas zawsze idzie szybciej.
Na zakończenie
Czas biegł nieubłaganie i dwie godziny przeznaczone na występ szybko minęły. Bałtroczyk podsumował swój popis podziękowaniem za wspaniałe przyjęcie w Bydgoszczy.
- Byliście najlepszą publicznością, jaką dzisiaj miałem! – skwitował, a po burzy oklasków wrócił na krótkie bisy.
Zobacz też:
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?