Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fragment książki "Zmarli mówią" - autobiografii Krzysztofa Jackowskiego

Redakcja
12 lutego do punktów sprzedaży prasy trafiła wyjątkowa książka - autobiografia Krzysztofa Jackowskiego, jednego z najsłynniejszych polskich jasnowidzów, który pomagał w rozwiązaniu wielu kryminalnych zagadek i odkrywał mroczne tajemnice. Dziś specjalnie dla naszych Czytelników jedna z opowieści jasnowidza o tym, jak pomógł w odnalezieniu ciała Polaka, który zmarł na greckiej wyspie.

Książka "Zmarli mówią" już w sprzedaży

Książka "Zmarli mówią" już w sprzedaży

Książka dostępna w cenie 19,90 zł w punktach sprzedaży prasy, w redakcji Gazety Pomorskiej w Bydgoszczy lub wysyłkowo.

Szczegóły znajdziecie w artykule: "Zmarli mówią" - autobiografia jasnowidza z Człuchowa, Krzysztofa Jackowskiego

Czy zastanawiał się pan, na jaką odległość działa pańskie jasnowidzenie? - zapytał mnie pewien mężczyzna tuż po jednej z moich prelekcji.
- Nie bardzo rozumiem, o co panu chodzi? - zdziwiłem się.
- Na przykład, gdyby pan miał znaleźć człowieka za granicą, a wizję wykonywałby pan w Polsce. Potrafiłby pan tak?

Szczere wyznania jednego z najbardziej znanych jasnowidzów na świecie oraz
najważniejsze rozwiązane zagadki i nigdy nieodkryte tajemnice - to znajdziecie w książce "Zmarli mówią"

Zaśmiałem się, uznając owo pytanie za co najmniej dziecinne. - Myślę, ba, wręcz jestem pewny, że to kompletnie nie ma znaczenia. W jasnowidzeniu odległość nie istnieje, gdyż wówczas nie poruszam się w przestrzeni fizycznej, lecz kontaktuję się z psychiką poszukiwanego. Myśl pojmuje sens odległości, lecz nie musi jej pokonywać.
- Uważa pan, że to naprawdę nie ma znaczenia? - zapytał mnie, przerywając mój wywód.
- Zapewniam, że nie. Chociażby, dlatego i aż tak dlatego, że materia i przestrzeń istnieje tylko wtedy, kiedy odbiera ją logika.
- Nie rozumiem.
- A czym dla logiki jest odległość? - spytałem. - Czy pan jest świadomy tego, że odległość kilometra to nie jest rzeczywistość, a wymysł człowieka? Jest to umowna skala dla istot myślących, którą same ustaliły. I tak samo się to odnosi do milimetra, metra czy lat świetlnych.
- Pan chyba nie rozumie, o co pytam? - ponownie przerwał mi rozmówca.
- Doskonale pojmuję pytanie, lecz to pan nie rozumie, o czym ja mówię - stwierdziłem. - Powiedzmy, że odległość z Polski do Hiszpanii wydaje się ogromna, ale nie zawsze jest taka sama, bo jest zależna od nośnika porównywalności. Gdybyśmy mieli iść tam pieszo, to ogromna odległość, rowerem już bardziej optymistyczne, całkiem inne pojęcie tej odległości mielibyśmy, jadąc autem, a samolotem to aż się wydaje za krótko, żadna odległość, a gdybyśmy poruszali się z prędkością światła, to powiedzmy jedna tysięczna sekundy. Czyli, patrząc z perspektywy pędu światła, ta odległość nam znika, przestaje być odległością, ewentualnie możemy ją nazwać jakimś mizernym punktem. Jeżeli mózg ludzki ma świadomość prędkości światła, to jego świadomość jest od niej szybsza, trzysta tysięcy kilometrów na sekundę jest żółwim tempem w porównaniu z myślą ludzką, wyobraźnią. Zapewniam pana, że dla telepatii żadna odległość nie ma znaczenia.

Nie wiem, czy mój rozmówca mnie zrozumiał, bo tłum innych zainteresowanych rozmową ze mną przerwał nam wymianę poglądów.
Gdyby ktoś mnie zapytał, czy w swoim życiu byłem w Grecji, to miałbym spory dylemat, jak odpowiedzieć. Fizycznie nigdy tam nie byłem, choć telepatycznie penetrowałem teren jednej z greckich wysp. Wskazałem tam zwłoki mężczyzny i według tych wskazówek został odnaleziony. To jest fakt.
Było to około sześć lat temu. Odwiedziła mnie dość młoda kobieta ze Słupska, oznajmiając, że jej mąż pracował na pewnej greckiej wyspie i od kilku dni nie dzwoni do Polski, co wcześniej robił nawet kilka razy dziennie.
- Może pan rozwieje moje obawy - rzekła, podając mi jego zdjęcie.

Trzymałem je w ręku i z dużym optymizmem co chwilę spoglądałem na wizerunek trzydziestoletniego mężczyzny. Wpadła mi do głowy taka myśl: "Ten to musi mieć dobrze, słońce, ciepło, palmy, zapach morza ze wszystkich stron". Zawsze marzyłem, żeby żyć w ciepłych krajach, gdzie rankiem budzą mnie pierwsze promienie słońca, gdzie padający deszcz jest dużą rzadkością, gdzie w grudniu można iść z ręcznikiem na piękną plażę i się wykąpać. Rozmarzyłem się, żeby otrzeźwieć z tej fantazji, zdjęcie odłożyłem na biurko, zapaliłem papierosa i zacząłem chodzić po pokoju.
Jednak wypalony papieros nie zagłuszył mojego bezkrytycznego optymizmu i na poczekaniu oświadczyłem zmartwionej kobiecie: - Niech pani się nie martwi, żyje, zadzwoni wkrótce. Uradowana kobieta na odchodne aż mnie pocałowała w policzek.

Już po kilku dniach zjawiła się ponownie, ze smutkiem na twarzy. Bez słów zrozumiałem, że nie zadzwonił. Tym razem bez optymizmu i nadmiernej swojej wybujałej wyobraźni zamknąłem się sam w pokoju i mocno skoncentrowałem.
Po krótkiej chwili zobaczyłem szosę, po jednej stronie była bardzo stroma skarpa, zarośnięta jakimiś kolczastymi krzewami, czułem, że jest kamienista i przypomina przepaść.

"Coś jest nie tak" - pomyślałem. - "Nic się nie dzieje". Czułem tylko to miejsce. Miałem wrażenie, że muszę w swych myślach zejść kawałek w dół tej skarpy. On tam leżał, poczułem tylko jego nogi. Zaraz potem odniosłem wrażenie, że ta skarpa i miejsce, w którym on leżał, była blisko jakiegoś hoteliku. On znał to miejsce, to było około dwóch kilometrów od baru.
Szybko poprawiłem swój beztroski błąd. Zmartwionej kobiecie opisałem swe doznania, podałem jej też narysowaną przeze mnie mapę terenu.

Kobieta była tak zdesperowana, że dwa dni potem w towarzystwie swego przyjaciela poleciała samolotem do Grecji, aby przeszukać wskazany teren na Santorini. Dowiedziałem się o tym od mężczyzny, który zatelefonował do mnie.
- Dzwonię do pana z Grecji, jestem przysięgłym tłumaczem języka polskiego - brzmiał męski głos w słuchawce. - Czy rozmawiam z panem Jackowskim?
- Tak, Jackowski przy telefonie.
- W tutejszym areszcie na Santorini jest dwoje obywateli z Polski, kobieta i mężczyzna. Oni dziś znaleźli zwłoki mężczyzny, jak się okazało, było to ciało męża tej pani. Miejscowi policjanci mają problem z tym, co ta kobieta im tłumaczy, nie rozumieją jej. Rano przyleciała na wyspę, zaraz potem poszła w konkretne miejsce i znalazła tam ciało swego zaginionego męża, którego tutejsi policjanci szukali od jakiegoś czasu. Rozumie pan, zachodzi podejrzenie, że ta pani może mieć z jego śmiercią coś wspólnego, bo doskonale wiedziała, gdzie leży ciało - opowiadał mój rozmówca. - Wyraźnie obydwoje coś kręcą. Ta pani twierdzi, że jakiś człowiek z Polski narysował jej mapę i na niej wskazał, gdzie ma leżeć jej mąż. Dlatego tu przyleciała. Tym człowiekiem ma być niejaki pan Krzysztof Jackowski, podała też telefon do niego i stąd nasza rozmowa. Moje pytanie jest takie, czy rzeczywiście pan narysował mapę terenu, z którą ta pani przyleciała na wyspę?
- Tak - potwierdziłem.
- Skąd pan wiedział? Był pan tu?
- Nigdy w swym życiu nie byłem w Grecji.
- Musi pan zrozumieć - nacierał mój adwersarz. - Nie wiem, co ja mam powiedzieć naszym policjantom, przecież to naiwne, jakieś niepojęte.
- Niech im pan powie tak jak było, bo to jedyna prawda - przekonywałem mojego rozmówce.
- Teraz to wy we troje coś kręcicie - stwierdził tonem dość niemiłym. - Proszę mi podać swoje dokładne dane, trzeba będzie pana przesłuchać przez Interpol.
- Bardzo proszę - podałem swoje personalia, nie ukrywam - z wielką satysfakcją, upajając się w myślach tą co najmniej komiczną sytuacją.

Po jakimś czasie okazało się, że nie trzeba było mnie przesłuchiwać. Widocznie ta kobieta sama wybrnęła z tej tragicznej i jednocześnie niezręcznej sytuacji.

Nie tak dawno odwiedził mnie kuzyn tej kobiety z prośbą, bym spróbował odnaleźć jego skradzione auto. Przypomniał mi tę historię i mimo jej tragicznego charakteru śmiał się, opowiadając, że greccy policjanci nazywali ją czarownicą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska