Jerzy Kanclerz o finansach, zawodnikach i planach Polonii Bydgoszcz w I lidze
JERZY KANCLERZ O WALCE Z PSŻ W FINALE II LIGI
Muszę się przyznać, że po pierwszym meczu wątpiłem, że uda nam się odrobić 28 punktów straty. W Poznaniu drużyna zawiodła. Ale mecz w Bydgoszczy pokazał, że to ekipa z charakterem. Dla mnie był to jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu. Zdradzę, że tego dnia na awans nie byliśmy przygotowani. Nie mieliśmy szampanów, żadnych okolicznościowych koszulek. Po dwunastym czy trzynastym wyścigu Zbigniew Leszczyński stwierdził, że trzeba skoczyć do sklepu po szampana. Ja sam nie chciałem zapeszać do ostatniego biegu. Nawet jak mój syn po pierwszym biegu nominowanym mówił, że mamy już awans w kieszeni, jeszcze drżałem o ten ostatni bieg. O to, czy zawodnicy na pewno dojadą do mety. Jakiś przebłysk nadziej miałem w sobotę, dzień przed rewanżem. Kiedy pod stadionem spotkałem... Tomasza Bajerskiego. Był tu niby przejazdem, zagadał, zapytał o tor. Powiedziałem mu żartem, żeby przyjechał w niedzielę o 4 rano i razem przygotujemy nawierzchnię. Jak się pożegnaliśmy pomyślałem sobie, że nie był przypadkiem, że oni - mimo tak dużej przewagi - jednak nas się obawiają. I pomyślałem, że skoro tak, to może jest szansa. Zawodników mobilizowałem w określony sposób. Najpierw mówiłem: pełna mobilizacja do czwartego biegu. Potem, że ciśniemy do siódmego, do dziesiątego, żeby dać satysfakcję kibicom. Potem było już wiadomo, że możemy im dać wiele więcej niż dobry mecz, że możemy to wygrać. I udało się! Czytaj dalej >>>