Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kim jest mama? O mamy właśnie, z okazji ich święta, pytamy znane osoby związane z Bydgoszczą

Maciej Czerniak
Maciej Czerniak
Jowita Woszczyńska mówi, że odziedziczyła po mamie pasje kulinarne i skłonność do dokładności
Jowita Woszczyńska mówi, że odziedziczyła po mamie pasje kulinarne i skłonność do dokładności Nadesłane
Herbata u mamy, jak wiadomo, smakuje najlepiej. Są też mamy, które przekazują swoje pasje dzieciom. Mowa o kulinariach, haftowaniu, ale i zainteresowaniu sensacyjnymi, a nawet kryminalnymi historiami. Z okazji Dnia Matki, o ich mamach porozmawialiśmy z Jowitą Woszczyńską, Dominiką Kiss-Orską, Małgorzatą Grosman i Przemysławem Gawędą.

- Mama to jest najbliższa osoba, która nas zna od niepamiętnych czasów - mówi Przemysław Gawęda, architekt, założyciel biura projektowego Archigeum działającego w Zielonce, gdzie mieszka i mającego biuro również w Bydgoszczy. - Jest najbliższa sercu, to ta, która od zawsze jest. Wiadomo, że kiedy stajemy się dorosłymi ludźmi, każdy z nas ucieka w świat. Tak się dzieje z różnych przyczyn, czasem rodzinnych, czasem zawodowych. Coraz mniej czasu ma się na spędzanie czasu z mamą, na rozmowę. Zaczyna być ważna każda chwila, w której można choćby razem wypić herbatę. Zresztą, ta herbata chyba zawsze najlepiej smakuje u mamy.

Pasja z pokolenia na pokolenie

- Jestem najstarszy z mojego rodzeństwa, więc raczej świeciłem przykładem. Mama chyba nie miała ze mną problemów, starałem się być sumienny w nauce. Choć, nie było tak, że dostawałem zawsze same szóstki. Na pewno jednak nie byłem takim rozrabiaką, nie przysparzałem mamie problemów - dodaje Gawęda.

Warto wspomnieć, że to właśnie jego pracownia zaprojektowała kompleks średnich skoczni narciarskich "Średnia krokiew" w Zakopanem. A całkiem niedawno znalazł się na liście "Europe 40 Under 40", czyli najlepszych architektów przed czterdziestką w Europie.

Jowita Woszczyńska, mieszkająca w Bydgoszczy dekoratorka tortów, która zdobyła złoty medal podczas „Cake Designers World Championship 2019” w Mediolanie, podkreśla, że w jej rodzinie podział obowiązków był zawsze jasny.

- Tata pracował, a mama opiekowała się domem - wspomina Woszczyńska. - Mama więc kojarzy mi się z ciepłem rodzinnym, z przygotowywaniem pysznych posiłków. Potrafiła wyczarować naprawdę niesamowite święta, szczególnie Bożego Narodzenia. Teraz wszystkie te tradycje i przepisy, które moja mam z kolei dostała od mojej babci, takie jak na przykład bułeczki z kapustą i grzybami. Wiadomo, to były inne czasy, lata 80., nie było dostępnych tyle produktów, jak dzisiaj. A już wtedy moja mama lubiła piec cista, dekorować torty. Ja ją trochę podglądałam wtedy, a później sama spróbowałam swoich sił. Mam na pewno zaraziła mnie tym, by samemu gotować i piec.

Opowiada o czasie, kiedy rodzice zajmowali się ogrodem, a Jowita z siostrą zostawały w weekendy same w domu. - Brałyśmy się same za jakieś nowatorskie przepisy. I, tak jak mojej mamie biszkopt nie wychodził, opadał, tak ja spróbowałam i za pierwszym razem udał mi się trzypiętrowy, ogromny tort, który przygotowałam na urodziny. Była tedy naprawdę zaskoczona. Wiem też na pewno, że zarówno po mamie, jak i tacie przejęłam dbałość o szczegóły. Tak samo, jak miłość do przyrody. To wszystko się przełożyło później na moją pracę. Moja mama potrafi szyć piękne stroje na maszynie. Też zaczynałam od tego, a później przeszłam na haftowanie igłą i nitką, co stało się moją pasją, a następnie przeniosło się to na pracę z masą cukrową - dodaje Jowita Woszczyńska.

Nasza rozmówczyni ma na koncie nie tylko cukiernicze sukcesy. Są też i wydawnicze. Książka bydgoszczanki, "Sugar Fairy Tales" trafiła nawet do zbiorów Biblioteki Kongresu USA w Waszyngtonie. - Moją książkę zamówiła pani, która na co dzień pracuje w bibliotece w Waszyngtonie. Pokazała ją w pracy i poproszono ją o egzemplarz do zbiorów. Książkę wysłałam tam jako prezent - zdradza Jowita Woszczyńska.

Córki i matki

Małgorzata Grosman, autorka kryminałów ("Horoskop zbrodni", "Mord na Zimnych Wodach") i książek o słynnych bydgoszczankach, m.in. "Bydgoszcz jest kobietą", wspomina swoją mamę, jako osobę bardziej podobną do dzisiejszych kobiet.

- Urodziłam się, kiedy dobiegała czterdziestki - mówi Grosman, dawniej dziennikarka m.in. Gazety Pomorskiej. - Była zaangażowana zawodowo, jako prawnik. Pamiętam, że przynosiła do domu pisma prawnicze, a ja je przeglądałam. Były tam historie prawdziwych spraw kryminalnych, czasem takich, o których nie można było przeczytać w ówczesnej prasie.

- Może to zaskakujące, ale automatyczne skojarzenie jest takie, że sama jestem matką. I bardzo się z tego cieszę, że nią jestem. Zresztą nie wiem, czy jest wielka różnica między byciem matką, a byciem ojcem. Jasne, że jest kwestia urodzenia dziecka. To się sprowadza do pewnego momentu, ale też pewnie związku między matką i dzieckiem, którego faceci nie pojmą. Ale chyba nie umiem wyartykułować, że to jest coś ponad to, co na przykład robi mężczyzna, żeby być fajnym ojcem. Oboje z mężem, jako rodzice staraliśmy się. Na pewno pojawienie się dzieci, a mam ich dwoje, było pewnym motorem do zmiany życia. Przynajmniej w moim przypadku - nawiązuje do zakończenia przed laty pracy w dzienniku.

- Relacja matka-córka jest trudna. Mama jest naszym pierwszym wzorem kobiecości i na początku chce się być taką samą, a potem następuje okres dorastania, buntu, kiedy „ideał sięga bruku” i chce się być zupełnie inną niż mama - opowiada Dominika Kiss-Orska, animatorka kultury pracująca w MCK w Bydgoszczy. - Gdy sama zostałam mamą, zaczęłam się tej relacji bardziej przyglądać. Zobaczyłam, ile we mnie jest mojej mamy, jej przekonań, lęków. Zaczęłam to od siebie oddzielać i to jest proces, który też jest dość trudny, dla mnie i dla mamy, bo się zmieniam, zmienia się nasza relacja.

Dodaje, że lubi oglądać stare zdjęcia, na których mama ją przytula, całuje, uśmiecha się do niej. - Daje mi to dużo ciepła. Mieszkamy blisko siebie, ale nie odwiedzamy się za często. Lubię na mamę „wpaść” na ulicy. Nie wkurzam się już tak często, jak jej reakcja jest nie taka, jak bym chciała - mówi Dominka Kiss-Orska. - Akceptuję, szanuję, współczuję. Doceniam drobne gesty i lubię bardzo jak jest między nami miło.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto