Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Klienci spółki Dom M-4 zostali bez mieszkań i bez pieniędzy. Liczyli na sąd, ale ten umorzył sprawę upadłości

Maciej Czerniak
Maciej Czerniak
Klienci spółki deweloperskiej zapłacili za mieszkania, ale obecnie nie mają ani pieniędzy, ani mieszkań. Boją się, że ostatnia decyzja sądu w ich sprawie pogrzebie ostatecznie marzenia o odzyskaniu własności
Klienci spółki deweloperskiej zapłacili za mieszkania, ale obecnie nie mają ani pieniędzy, ani mieszkań. Boją się, że ostatnia decyzja sądu w ich sprawie pogrzebie ostatecznie marzenia o odzyskaniu własności Dariusz Bloch
Bydgoski sąd umorzył postępowanie dotyczące tzw. upadłości w układzie, gwarantującej klientom spółki budowlanej uzyskanie dostępu do swoich mieszkań. Powód? Dwóch wierzycieli nie wpłaciło pieniędzy na koszty procesu. Jeden z nich prosił o rozłożenie na raty, ale sąd zdecydował inaczej.

Zobacz wideo: Przebudowa zajezdni tramwajowej przy ulicy Toruńskiej w Bydgoszczy

od 16 lat

- To był dla nas szok. Sąd po prostu jedną decyzją przekreślił nasze nadzieje na otrzymanie kluczy do mieszkań, za które zapłaciliśmy już lata temu - mówi jedna z klientek spółki Dom M-4 która budowała Osiedle Bydgoskich Olimpijczyków w Fordonie.

13 kwietnia Sąd Rejonowy w Bydgoszczy umorzył postępowanie dotyczące upadłości ugodowej firmy. Powód? Dwaj wierzyciele spółki nie wpłacili całości kwot, do których wniesienia zobowiązał ich sąd. Pieniądze miały zostać przelane na konto syndyka masy upadłościowej. "Stan masy upadłości na stan 31 grudnia 2021 r. wynosił 1.181.08 zł" - czytamy w uzasadnieniu postanowienia. Warto zaznaczyć, że 1 lutego 2022 roku sędzia-komisarz wezwał wierzycieli do wpłaty w ciągu dwóch tygodni 85,5 tys. zł i (drugi z podmiotów) niespełna 14,5 tys. zł.

Co to za firmy? Jedną jest Hotel Klimczok w Szczyrku. To szczególnie istotny wierzyciel, który wziął na siebie ciężar dokończenia inwestycji. 9 lutego ze strony tego przedsiębiorstwa wpłynął do sądu wniosek o rozłożenie zaliczki na raty po 20 tys. zł płatne co 2-3 miesiące. I pierwsza z tych rat wpłynęła do syndyka 22 lutego. Druga z firm wpłaciła 15 tys. zł.

W ubiegłym roku wierzyciele - zarówno firmy, które wykładały, między innymi udzielając pożyczek spółce Dom M-4, jak i klienci oczekujący na swoje mieszkania - przyjęli wspólne stanowisko i wnosili w sądzie o orzeczenie tak zwanej upadłości w układzie (ugodowej). Kupcy mieszkań na Osiedlu Bydgoskich Olimpijczyków zgodzili się m.in. dopłacić do metra kwadratowego powierzchni swoich mieszkań, by tylko inwestycja mogła być zakończona. Po odbiorze technicznym lokatorzy ostatniego z budowanych bloków mogliby otrzymać wreszcie klucze do mieszkań i się do nich wprowadzić. W przypadku zwykłej upadłości budowa nie zostałaby dokończona, czyli automatycznie kilkadziesiąt osób zostałoby pozbawionych dostępu do lokali, za których budowę zapłacili.

- My umowę z deweloperem podpisaliśmy już w 2014 roku - mówi jedna z mieszkanek. - Zależało mi na tej lokalizacji, miałabym blisko do uczelni - podkreśla dodając, że chodzi o pobliską Politechnikę Bydgoską.

Inna z niedoszłych lokatorek z kolei opowiada, że na mieszkanie na Olimpijczyków czeka od 2018 roku. Wtedy też sprzedała swoje stare mieszkanie i zaciągnęła kredyt na kupno nowego. - Mieszkam kątem u rodziny na 38 metrach kwadratowych! - kobiecie z trudnością przychodzi tłumienie emocji, kiedy mówi o tej sprawie.

W uzasadnieniu orzeczenia o umorzeniu postępowania upadłościowego zaznaczono jednak, że "syndyk wskazał, iż dokonane wpłaty pozwoliły na zaspokojenie najpilniejszych kosztów postępowania upadłościowego". Sąd jednak powołał się na art. 361 ustawy Prawo upadłościowe, który stanowi, iż umorzenie może nastąpić, jeżeli wierzyciele nie złożyli w terminie zaliczki na koszty postępowania.

- Dlaczego sąd tak postanowił?! - dopytują klienci dewelopera. Spotkali się 10 maja przy niedokończonym bloku przy ulicy Strzeleckiego w Fordonie, gdzie wspólnie podpisali apel do prezesa Sądu Okręgowego w Bydgoszczy o zainteresowanie się ich sytuacją. - Nie rozumiemy tego. Przecież wystarczyło sprawdzić stan konta syndyka, by stwierdzić, że znajdują się na nim wystarczające środki do prowadzenia postępowania. Przecież stan konta zmienił się od czasu, który sąd miał na uwadze wydając swoją decyzję.

O co chodzi? Tu warto odnieść się do zażalenia na decyzję sądu, jakie złożył w imieniu Hotelu Klimczok radca prawny Rafał Budny. Pismo zostało złożone 4 maja. Znajduje się w nim informacja, że na koncie syndyka w chwili wydania postanowienia sądu znajdowało się prawie 25 tys. zł. To jednak nie zamyka sprawy, bowiem - argumentuje prawnik - w świetle przepisów sąd powinien mieć na uwadze środki zabezpieczone przez syndyka do czasu zakończenia sprawy, a więc również ewentualnego orzeczenia sądu apelacyjnego. A w dniu, w którym pismo było formułowane, na koncie zarządcy masy upadłościowej było już ponad 113 tys. zł.

To potwierdza również syndyk masy upadłościowej Grzegorz Floryszak. - Jeżeli sąd utrzyma decyzję i postępowanie upadłościowe nie zostanie podjęte, to cały majątek wraca do dłużnika - mówi.

Kupcy mają jednak za złe pełnomocnikowi, że zażalenie skierował do sądu tylko w imieniu jednego wierzyciela. - Miał przecież też upoważnienia nas, zwykłych klientów - skarżą się.

Czekamy na komentarz prawnika. - To postanowienie sądu zmienia wszystko - mówi z kolei Jarosław Klima, przedstawiciel Hotelu Klimczok. - Sprawa wraca do punktu wyjścia. Można mieć tylko nadzieję, że sąd w drugiej instancji jednak zdecyduje o ponownym podjęciu postępowania upadłościowego.

Bez mieszkań, bez pieniędzy

W sprawie nieoficjalnie mówi się, iż gdyby tak się nie stało, jeden z wierzycieli zaraz po uprawomocnieniu się obecnej decyzji sądu (o umorzeniu) zamierza złożyć wniosek o upadłość zwykłą. A w takiej formule tylko kilku klientów, kupców mieszkań mogłoby liczyć na odzyskanie swoich wkładów w możliwie krótkim czasie. Majątek po spółce Dom M-4 zostałby podzielony między wierzycieli, a na zaspokojenie mieliby szansę tylko ci klienci, którzy zostali najwcześniej wpisani do ksiąg wieczystych wznoszonej (ostatniej) nieruchomości. Tych można podobno policzyć na palcach jednej ręki.

- To są dramaty poszczególnych ludzi. Wielu zostało z niczym. Nie mają mieszkań, nie mają pieniędzy - załamuje ręce jeden z klientów spółki. - Mamy wrażenie, że w całym tym postępowaniu sąd po prostu nie wziął pod uwagę naszej sytuacji.

Problemy zaczęły się kilka lat temu, kiedy sprawą fordońskiej inwestycji zainteresowała się prokuratura. Obecnie w toku są dwa śledztwa. Jedno dotyczy działania na szkodę spółek deweloperskich działających w Bydgoszczy. - W postępowaniu Jarosławowi G., byłemu inwestorowi, postawiono również zarzuty przywłaszczenia mienia. Łącznie zarzuca mu się 13 takich czynów. To m.in. też podrabianie dokumentów - mówi prok. Agnieszka Adamska-Okońska, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy.

Inne postępowanie nadzorowane przez tą samą bydgoską prokuraturę okręgową dotyczy tego samego biznesmena oraz jego wspólnika. - Na razie są przedstawione zarzuty związane z wyłudzeniem kredytów na inwestycje - wyjaśnia prokurator. Sprawa ma charakter rozwojowy, a zarzutów, które do tej pory zostały postawione Jarosławowi G., jest już około 30. To między innymi podrabianie i poświadczanie nieprawdy w dokumentach.

G. ma już na koncie wyrok, z powodu którego nie mógł pełnić funkcji w zarządach ani radach nadzorczych spółek. Jak mówi prok. Adamska-Okońska, zarzuty usłyszała również Aleksandra G. Dotyczą one przyjmowania "pieniędzy pochodzących z przestępstwa".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto