Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kot umierał na ulicy w Bydgoszczy. Dwie kobiety ratowały mu życie

Katarzyna Muszyńska
Katarzyna Muszyńska
Kot został potrącony przez samochód w Fordonie. Leżał na ulicy i mocno krwawił. Na szczęście znalazł się ktoś, kto mu pomógł.
Kot został potrącony przez samochód w Fordonie. Leżał na ulicy i mocno krwawił. Na szczęście znalazł się ktoś, kto mu pomógł. Nadesłane
Kroplówki, opatrunki, tlen i zespół weterynarzy, którzy przez trzy godziny walczył o życie znalezionego na ulicy kota. Zwierzę zostało potrącone przez samochód w Fordonie i miało uraz czaszki.

Wtorek, 17 września, godzina 19. Pani Patrycja wracała z córką do domu samochodem. Na wysokości marketu Carrefour przy Andersa zauważyła, że coś leży na jezdni i się rusza. Natychmiast się zatrzymała.

- Okazało się, że to kotek - relacjonuje. - Był oszołomiony. Krwawił z pyszczka i w ogóle wyglądał bardzo źle. Podjechała do nas również Weronika, która zobaczyła go w ostatnim momencie i cofnęła się, żeby też pomóc. Miała koc, na którym ułożyłyśmy zwierzę. Następnie zapakowałam je do samochodu i pojechałyśmy do gabinetu weterynaryjnego.

Potrąconym mruczkiem od razu zajął się zespół lekarzy weterynarii. Dostał leki, kroplówki i podłączono mu tlen. Okazało się, że miał uraz czaszki. Walka o życie kota trwała trzy godziny. - W międzyczasie Weronika udostępniła posty na różnych grupach na Facebooku informując, że szukamy właścicieli - opisuje pani Patrycja. - Informacja poszła w świat, ale nikt się nie zgłaszał.

Stan potrąconego czworonoga się poprawiał. Trzeba było zacząć myśleć o zebraniu pieniędzy na dalsze leczenie. Pomóc obiecał bydgoski OTOZ Animals. Kobiety, które znalazły kota nie poddały się i dalej poszukiwały jego opiekunów. Rozklejały plakaty, publikowały posty w internecie.

- Koleżanka właścicielki tego kotka zobaczyła post na Facebooku - wspomina pani Patrycja. - Właścicielka nie posiadała się z radości, że kotek się znalazł. Była w szoku, że w takim stanie, ale najważniejsze, że żył.

Zwierzę zostało wypisane do domu i tam dochodzi do siebie. - Dzięki tak wspaniałym osobom które przywiozły kotka do kliniki i opiece, jaką został obdarzony mam ogromną nadzieję, że wyjdzie z tego - napisała właścicielka mruczka pod jednym z postów. - Sytuacja, która nam się przydarzyła daje wiarę, że dobrzy ludzie jeszcze istnieją.

To nie był pierwszy raz, kiedy pani Patrycja ratowała ranne zwierzę. Zabrała z ulicy kotka z raną na głowie, którym zajął się wezwany przez Centrum Zarządzania Kryzysowego weterynarz oraz innego mruczka, który musiał mieć amputowaną łapkę. - Zaadoptowałam też psa, którego znalazła koleżanka, gdy brudny, przerażony i cały w kleszczach biegał po Brzozie - wspomina. - Musiał zostać wyrzucony z samochodu, ponieważ bał się jazdy autem.

Przeczytaj także:

W takich warunkach trzymane były trzy psy, które odebrali inspektorzy OTOZ Animals z jednej z podbydgoskich wsi.

Buda z dywanów i fotela, paski na szyjach. OTOZ Animals odeb...

Flesz - wypadki drogowe. Jak udzielić pierwszej pomocy?

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto