Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Kredki dla Afryki” - relacja Grzegorza Wałęsy z wyprawy na Czarny Ląd [zdjęcia]

MM Bydgoszcz
MM Bydgoszcz
Podróż zaczęła się od wielkiego bum. Najpierw na autostradzie ...
Podróż zaczęła się od wielkiego bum. Najpierw na autostradzie ... MM Bydgoszcz
Przedstawiamy relację z pierwszych dni podróży Grzegorza Wałęsy - uczestnika wyprawy Africa Charity Expedition. „Kredki dla Afryki” są już w drodze do Mauretanii.
Czytaj też:
» Kredki dotarły do Afryki

Już drugi tydzień trwa **ekspedycja pod hasłem

„Kredki dla Afryki”

pod patronatem  Gazety Pomorskiej. Polscy podróżnicy, wiozący pomoce szkolne oraz sprzęt medyczny są już na Czarnym Lądzie. Oto relacja oraz fotogaleria przygotowana przez Grzegorza Wałęsę, jednego z uczestników wyprawy Africa Charity Expedition**.

„Podróż zaczęła się od wielkiego bum. Najpierw na autostradzie odpadła cała lampa przedniego kierunkowskazu. Przed Słubicami samochód stanął i nie chciał już odpalić.

Wezwaliśmy pomoc drogową i laweta zabrała "Merca" do najbliższego warsztatu. Po godzinnych zabiegach reanimacyjnych polegających na czyszczeniu filtrów paliwa i powietrza, samochód ruszył i byliśmy uratowani.

Po 24 godzinach od wyjazdu z Bydgoszczy dotarliśmy do Paryża. Tam u księży Chrystusowców spędziliśmy poranek i noc, by pokonać dwa tysiące km w kierunku Gibraltaru. 28 grudnia o 1 w nocy wjechaliśmy do Tangeru.

Rankiem złożyliśmy podanie o wizy mauretańskie i ruszyliśmy eksplorować stary Rabat. Pierwsze wrażenia to pełnia zapachów, kolorów i typów ludzkich. Sprzedawcy, straganiarze krzyczą głośno zachwalając przechodniom swoje towary, leżące wprost na ulicach. Dla nas to spotkanie z marokańskimi smakami – tadzinem, keftą, i kozim mięsem. Męska część ekspedycji odwiedziła lokalnego fryzjera i golarza, który brzytwą czynił swoją powinność.

W stolicy Maroka, spotkaliśmy innych podróżników w drodze na południe. Najbardziej kolorową postacią był Anglik Steven. Cały jego bagaż to kask i mała torba na ramię. Dla niego była to już piętnasta podróż do Zachodniej Afryki. Tym razem leciał do stolicy Mauretanii, by odebrać motocykl i wrócić nim do domu. Jego właściciel złamał nogę podczas swojej podróży.

Dla Stevena to sposób na życie i zarabianie pieniędzy. Przewozi samochody i motocykle, zastępując kierowców, którzy zaniemogli podczas swoich podróży. Z Rabatu ruszyliśmy do Merzugi - najbliższego w Maroku przylądka piaszczystej Sahary.

Podróż drogami przez Atlas Wysoki dostarczała nam mocnych wrażeń, zwłaszcza, gdy pokonywaliśmy serpentyny zawieszone kilkaset metrów nad górskimi przepaściami - już po zachodzie słońca. Od trzech dni otaczają nas księżycowe krajobrazy południa Maroka. To głównie kamienista pustynia, przecinana oazami i górskimi szczytami Atlasu. Kawałek pustyni przejechaliśmy na wielbłądach, wspinając się na jedną z najwyższych wydm Erg Chebi.

Sylwester

spędziliśmy w sercu pustyni pod rozgwieżdżonym niebem.

Wczoraj nasze plany dotarcia do dolin Dades i Todra zweryfikowały niepokoje społeczne w południowym Maroku. Pomiędzy Goulimina i Tinjdad utknęliśmy na wiele godzin, pośród innych samochodów. W czasie przymusowego postoju widzieliśmy samochody z wojskiem i uzbrojoną policją, które kierowały się do Tinjdad. Radio i mieszkańcy mówili później o kilku zabitych w zamieszkach.

My musieliśmy zatrzymać się w Goulimina, leżącego daleko od turystycznych szlaków. Jak się okazało, godzinę później, przyniosło to nam ciekawe spotkanie z miejscowym wolnościowcem - 53 letnim Ismailem. Goulimina to 30 tysięczne miasto, które po dwudziestej kładzie się spać. Otwarta jest jedna jadłodajnia, w której toczy się życie towarzyskie miasta.

Bar to trzy stoliki, telewizor i pełnia przetaczających się przez nią klientów. Tam spotkaliśmy jedynego, operującego angielskim, miejscowego - Ismaila. Spędziliśmy z nim i załogą restauracji następne 2 godziny rozmawiając o Maroku, Ruchu 20 lutego i wolnościowych przekonaniach naszego towarzysza.

Należy on do niezadowolonych z rządów i kierunku przemian w Maroku. Swój sprzeciw manifestuje głównie produkując alkohol na własny użytek – mehiję i kontestując miejscowe zwyczaje. Mieliśmy okazję spróbować jego wyrobu.

Mehija miała zapach nafty, smakowała podle, jak rozpuszczalnik. Ismail pił zatem swój trunek głównie sam. Poczuliśmy się inaczej niż w pełnych turystów miejscach. Nikt nie naciągał nas tu na kupno czegokolwiek – chodziło o ludzką rozmowę i dzielenie się własnymi wrażeniami. Dziś ruszamy do Warzazatu, potem na południe przez Saharę Zachodnią do Mauretanii.”

 

Zobacz zdjęcia z akcji Africa Charity Expedition

 

Zobacz też:

Metropolia Bydgoska protestuje

Fordońscy Żydzi - pamiętamy?

Sylwester 2011/2012 w Bydgoszczy

ARTPOP Festival pod znakiem zapytania
Dołącz do MMBydgoszcz.pli napisz artykuł! Poinformuj nas, co się dzieje w mieście. Pochwal się swoimi zdjęciami, komentuj wpisy i załóż własnego bloga!
» dodaj artykuł
» dodaj zdjęcia
» dodaj wydarzenie
» dodaj wpis do bloga
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto