Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ks. Kazimierz Sowa: święta mają nas odmienić

Marta Czarnecka
Marta Czarnecka
- Narodziny Boga człowieka absolutnie i dogłębnie przeorały ludzką rzeczywistość i cywilizację - mówi ks. Kazimierz Sowa, dyrektor kanału telewizyjnego Religia.tv.

Potrafimy jeszcze przeżywać Boże Narodzenie?

Ks. Kazimierz Sowa, dyrektor kanału telewizyjnego Religia.tv: Oczywiście. Informacje o śmierci świąt Bożego Narodzenia są przedwczesne. Parafrazując Marka Twaina, można powiedzieć, że nie tylko są przedwczesne, ale co roku się nie potwierdzają. Na szczęście dla nas, ludzi, nie potwierdzają się. Bo święta to czas, gdy możemy zatrzymać się w pędzie życia, dostrzec, że wokół są nasi najbliżsi, a także inni ludzie. A po wtóre, i to jest rzecz niebagatelna, ten świat byłby zupełnie inny, gdyby nie wydarzenia sprzed dwóch tysięcy lat. Narodziny Boga człowieka absolutnie i dogłębnie przeorały ludzką rzeczywistość i cywilizację.

Tylko czy narodziny Jezusa nie giną między prezentami, zakupami, porządkami?

– Rozpocznę od porównania jubilerskiego, choć nie jest to moja specjalność. Diament, żeby rozbłysnął swoim prawdziwym pięknem, musi być oprawiony. Wtedy dopiero przykuwa oko. Tak jest ze świętami. One również muszą być oprawione tą krzątaniną, prezentami, świąteczną atmosferą. Jeśli jednak ta oprawa jest zupełnie z innego wymiaru, jeśli jest zabetonowaniem warstwy duchowej, to w konsekwencji przesłoni prawdę, którą przynoszą święta. Dwa czynniki: duchowy i materialny muszą ze sobą współgrać. Nie mogą się wykluczać. Bo święta mają przede wszystkim odmienić nasze wnętrze.

Jakie to będą święta dla Kościoła katolickiego w Polsce? Ksiądz prymas Józef Glemp właśnie odszedł na emeryturę.

– To nie ma związku ze świętami, tylko raczej ze szczęśliwą okolicznością, że ksiądz prymas urodził się w Adwencie, a dokładnie 18 grudnia. Natomiast te święta nie będą kamieniem milowym dla Kościoła.
Dostaliśmy wprawdzie na gwiazdkę wspaniałe prezenty od Ojca Świętego. Benedykt XVI podpisał dekret o heroiczności cnót Jana Pawła II i uznaniu męczeństwa ks. Jerzego Popiełuszki. To daje nadzieję, a nawet i pewność, że przyszły rok będzie rokiem beatyfikacji dwóch wielkich Polaków. Oni w symboliczny sposób pokazują najnowszą historię Polski, czyli walkę o wolność w sferze duchowej, a także w sferze społecznej. Ks. Jerzy Popiełuszko okupił to śmiercią i krwią. Papież jest symbolem wkładu, który Polska wniosła w przemianę świata.

Czy te dwie beatyfikacje nas zmienią?
– Chciałbym, żeby zmieniły. Jan Paweł II i ks. Jerzy Popiełuszko pokazują nam, jak dużo zależy od osobistej postawy, od wierności pewnym ideałom, od życia w prawdzie i uczciwości. Człowiek, kiedy spotyka go zło, niesprawiedliwość, nie może odpłacać pięknym za nadobne. Można dobrem zło zwyciężać. Jest to o tyle ważne, że jak popatrzymy na erozję wartości w życiu publicznym, to może, dzięki tym dwóm postaciom znajdziemy w sobie siłę do autorefleksji. Do takich narodowych rekolekcji.

My cenimy, nawet uwielbiamy Jana Pawła II czy ks. Jerzego za to, że byli. Ale nie zawsze pamiętamy albo nie chcemy pamiętać ich słów, przekazu.

– Oczywiście. Często jest tak, że ograniczamy się do wymiaru historyczno-wspominkowego. I jeszcze są emocje szczególnie w stosunku do Jana Pawła II. Kiedy widzę te malunki, które pojawiają się nagminnie w polskich kościołach, kiedy widzę te kiczowate figurki, które sprzedaje się w pobliżu sanktuariów, to mogę sobie wytłumaczyć jako wierzący i ksiądz, że jest to ludziom potrzebne. Ale nie o to chodzi. Wolałbym, żeby ludzie zamiast kupowania tych figurek kupowali książki z tekstami Papieża i czytali je.

Jest raczej pewne, że beatyfikacja ks. Jerzego będzie w Polsce. A co z papieżem Polakiem?

– Od czasu pontyfikatu Benedykta XVI beatyfikacje są organizowane w krajach, w których żyli nowi błogosławieni. Beatyfikacja ks. Popiełuszki w Warszawie. To będzie piękny akcent 30-lecia Sierpnia ‘80 w przyszłym roku. Jeżeli chodzi o Jana Pawła II, nie wyobrażam sobie, żeby beatyfikacja papieża Polaka, ale przede wszystkim papieża Kościoła Powszechnego była w innym miejscu niż Rzym.

Właściwie od śmierci Jana Pawła II pojawiają się głosy, że beatyfikacja tylko w Polsce. Bo to syn tej ziemi.

– I takiej postawy nie rozumiem. Takie starania wynikają z absolutnego niezrozumienia, czym jest Kościół Powszechny. Wynikają z chorych ambicji i z takiego schlebiania sobie jako narodowi wybranemu XX wieku. Papież był proboszczem całego świata. A jego miejscem było wieczne miasto Rzym. I nie możemy sobie uzurpować prawa do tego, żeby w jakiś tam sposób Papieża zamknąć i obwiązać biało-czerwoną szarfą.

Co się zmieni w polskim Kościele katolickim po odejściu na emeryturę prymasa Glempa?

– Nic się nie zmieni. Od kilku lat ksiądz prymas nie pełni aktywnej funkcji w Kościele, takiej, jaką prymasi pełnili w latach 80., po wojnie czy w okresie międzywojennym. Ta aktywna funkcja zakończyła się wtedy, kiedy Kościół zaczął wybierać na kadencję przewodniczącego episkopatu Polski. Teraz prymas jest takim honorowym, pierwszym biskupem wśród polskich biskupów. Wiemy, że przez najbliższe miesiące będzie to arcybiskup Henryk Muszyński. I jego głosu będziemy słuchać. Prywatnie niezwykle cenię arcybiskupa Muszyńskiego. Uważam go za jedną z najwybitniejszych postaci tych dwóch dekad niepodległej Polski. To wybitny biblista, ale też człowiek otwarty, o szerokich horyzontach myślowych. Jest ciekawą, trochę niedocenioną postacią. I cieszę się, że dzięki tytułowi prymasa wyjdzie z cienia. Natomiast w sensie formalnym bycie prymasem Polski nie wiąże się dzisiaj z żadną władzą. Ksiądz prymas Glemp jest ostatnim, który miał rzeczywistą władzę.

Jaka to była władza?

– Jest to ostatni prymas z łańcucha prymasów wolnościowych. Prymasów, których życie i działalność była związana z odzyskiwaniem bądź kształtowaniem wolności. Rządził kościołem w Polsce komunistycznej, w Polsce stanu wojennego, Okrągłego Stołu i budującej nową rzeczywistość ekonomiczną, społeczną. Głos prymasa Glempa był wtedy wyraźny, ale też nie schlebiał takim powszechnym poglądom. Sam pamiętam, jak w latach 80. nie mogłem zrozumieć, dlaczego prymas jest taki zachowawczy, wprost pojednawczy w stosunku do komunistów. Później się okazało, że była to pewna mądrość prymasa. Tak samo, jak wielką mądrością było objęcie Okrągłego Stołu taką kościelną ochroną, opieką. Nie chodziło tu o mieszanie się Kościoła do polityki, choć to było działanie polityczne. Chodziło o to, by nikt Solidarności nie okłamał, by nie powtórzył się 1981 rok. Więc mamy być za co wdzięczni prymasowi. Natomiast były zachowania księdza prymasa, które trudno zrozumieć.

I tutaj wymienia się jego relacje z ks. Popiełuszką, pobyt w Argentynie w chwili śmierci Jana Pawła II. A przeciwnicy Radia Maryja dodają jeszcze: brak stanowczości wobec ojca Tadeusza Rydzyka.

– Może nie podejmował stanowczych kroków, ale zawsze był bardzo wyraźnie antyrydzykowy. Nie podzielając wizji świata według ojca Rydzyka, być może za mało aktywnie angażował się w działania, które rzeczywiście mogły poskromić niektóre pomysły dyrektora Radia Maryja.
Co do księdza Popiełuszki, nie mam do końca zdania. Wydaje mi się, że jest to największa osobista tragedia prymasa. Musiał przeżyć śmierć księdza, który nie mieścił się w pewnych ramach ówczesnego myślenia o Polsce. Pamiętajmy, że prymas Glemp przeprosił za to publicznie w 2000 roku. I to był przepiękny gest, na który nie wszystkich byłoby stać.

Wpadka z Argentyną w momencie śmierci Papieża. Coż, jesteśmy tylko ludźmi. Nie zawsze umiemy się zachować w odpowiedni sposób i później tego żałujemy. Myślę, że prymas nie wyczuł tutaj pewnego nastroju. Bo jeżeli mówimy o pewnych słabościach, to czasem brak było prymasowi pewnego wyczucia chwili, oczekiwań ludzi. Ale to są drobne rzeczy. Pokazują tylko, że wszyscy jesteśmy ludźmi.

A w jakich kategoriach: ludzkich czy boskich powinniśmy patrzeć na niezwykłe zdarzenie w Sokółce?

– To jest zjawisko, które zweryfikuje czas. Nie byłem ani hurraoptymistą, kiedy ten temat się pojawił, ani nie jestem teraz skłonny do szukania drugiego dna, do udowadniania – o proszę, zmanipulowali.

Ale są ludzie, którzy już uwierzyli w cud. Do Sokółki ściągają pielgrzymi.

– Jeśli to im pomaga odnowić życie religijne, to pozwólmy na to. To chwała Bogu.

Wróćmy raz jeszcze do świąt Bożego Narodzenia. Czego sami powinniśmy sobie życzyć?

– Wszyscy powinniśmy sobie przypomnieć, że Bóg stał się człowiekiem, czyli jednym z nas. I że przyszedł na ziemię, żeby wypełnić pewną misję.

Musimy sobie uświadomić, że życie nie składa się tylko z ckliwych kolęd, ale także z pewnych dramatów, których Jezus jako małe dziecko doświadczył. Jeśli człowiek ma głęboką wiarę, to ma też siłę, żeby wszystkie trudności pokonać. Każdy, kto łamie się opłatkiem, powinien mieć świadomość, że przychodzi nowy rok. A to oznacza, że dostajemy czas, żebyśmy byli dla siebie bardziej otwarci, z pewnym optymizmem patrzyli w przyszłość.

Żródło:
Ksiądz Kazimierz Sowa: Pamiętajcie, Bóg stał się jednym z nas (Kurier Poranny)

Zobacz też: Boże Narodzenie w Bydgoszczy - informator


Od redakcji: Przypominamy, że każdy z Was może zostać dziennikarzem obywatelskim serwisu MM Moje Miasto! Zachęcamy Was do zamieszczania artykułów oraz zdjęć z ciekawych wydarzeń i imprez. Piszcie też o tym, co Wam się podoba, a co Wam przeszkadza w naszym mieście. Spróbujcie swych sił w roli reporterów obywatelskich MM-ki! Pokażcie innym to, co dzieje się wokół Was. Pokażcie, czym żyje miasto.


od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto