Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marsz Żywych. Pamięć o Holocauście

Redakcja
To jest jedyne miejsce na świecie, na którego niewielkim skrawku zamordowano ponad milion ludzi. Pośród nich była dziewczynka...

Wczoraj odbył się coroczny Marsz Żywych pamięci ofiar Holocaustu.

(…)

XX
W komorze gazowej I krematorium leży stos trupów. Ludzie z Sonderkommanda już rozdzielają spiętrzone zwłoki. Do mego pokoju dobiega szum windy i trzaskanie drzwiami. Praca wre w szybkim tempie. Komorę trzeba błyskawicznie opróżnić – sygnalizują już bowiem nowy transport.

Nagle wpada do mojego pokoju Vorarbeiter Gaskommanda i z podnieceniem oznajmia mi, że wśród trupów, na dnie stosu, znaleziono żyjącą jeszcze kobietę.
Uwalniamy ciało od leżącym na nim trupów. Biorę je na ręce. Przenoszę lekkie ciało młodziutkiej dziewczynki do pomieszczenia znajdującego się obok komory gazowej. To tu ludzie z Gaskommanda przebierają się do swojej pracy. Kładę dziewczynkę na ławce. Może mieć jakieś piętnaście lat. Wyjmuję strzykawkę, błyskawicznie, raz za razem, trzy razy wstrzykuję leki w ramię nieprzytomnej, ciężko dyszącej dziewczynki. Ludzie przykrywają jej zlodowaciałe ciałko swoimi grubymi płaszczami. Ktoś biegnie do kuchni, by przynieść gorącej herbaty lub zupy. Każdy chce pomóc, jakby walczył o życie własnego dziecka.

Dziewczynka łapie atak ostrego kaszlu i wyrzuca z płuc gęstą flegmistą ciecz. Mała otwiera oczy i martwa patrzy na sufit. W napięciu obserwuję każdy objaw powracającego życia.

(…)
Delikatna buzia zaczerwienia przytomniej wzrok. Spogląda na nas z bezmiernym zdziwieniem. Zamyka oczy, jeszcze nie wie co się z nią dzieje. Nie może zrozumieć co się stało. Nie wie nawet, czy to wszystko, co ją otacza, jest rzeczywiste.

(…) Przypomina sobie niejasno rzędy wagonów, którymi tu przyjechała. Potem ustawiono ją w szeregu i ani się spostrzegła jak ruszyła z całym tłumem. Dostała się do wielkiego jaskrawo oświetlonego podziemnego pomieszczenia. Wszystko działo się błyskawicznie szybko. Przypomina też sobie, że kazano jej się rozebrać. To było bardzo przykre. Ale każdy wykonywał polecenie. Nagą wepchnięto do drugiego pomieszczenia. Wszyscy stali się naraz jacyś niespokojni. Tu również paliły się wielkie lampy. Spłoszona szukała w tłumie swoich bliskich. Nikogo nie mogła odnaleźć. Przytulona do ściany czekała na bieg wypadków. Nagle ogarnęły ja ciemności. Coś zaczęło szczypać w oczy i dławić w gardle. Straciła przytomność. Na tym urywają się jej wspomnienia…

(…) Na moje pytania otrzymuję pierwszą odpowiedź. Nie chcę jej męczyć, nie pytam wiele. Dowiaduję się tylko tyle, że ma szesnaście lat i przyjechała tu z rodzicami w jednym z węgierskich transportów.

(…) Zwracam się do towarzyszy. Wspólnie naradzamy się obmyślamy co zrobić. Dochodzimy teraz do najważniejszej sprawy: co stanie się z dzieckiem? Wiemy przecież, że tu nie będzie mogło dłużej zostać.
Nie pozostaje nam już wiele czasu na narady. Przybywa Oberscharfuhrer Muhsfeldt, aby, zgodnie ze swoim zwyczajem rozejrzeć się i skontrolować pracę. Przechodzi koło otwartych drzwi i natychmiast spostrzega zbiegowisko. Wchodzi, pyta, co się stało. Już widzi leżącą na ławce dziewczynkę. Daje znak towarzyszom aby oddalili się.

Spokojnie, rozważnie opowiadam o straszliwych przeżyciach dziewczynki. Maluję Muhsfeldtowi straszliwe sceny, jakie przeszły to dziecko przed gazową śmiercią. Kiedy wokół niego zapadły ciemności musiało też zachłysnąć się śmiertelnym cyklonem, ale tylko niewielką dawką, bo kruche ciałko w walczącym ze śmiercią tłumie zostało na pewno obalone i runęło twarzą na wilgotny kawałek betonowej podłogi. Trochę tej wilgoci zapobiegło uduszeniu się gazem, cyklon bowiem nie działa w atmosferze wilgoci.

Tak oto tłumaczę i proszę Muhsfeldta, żeby zrobił coś dla tego dziecka. Wysłuchuje mnie z powagą i pyta, w jaki sposób chcę rozwiązać tę sprawę? Czuję doskonale, że sytuacja jest trudna. Widzę po jego twarzy, że przysporzyłem mu dużo kłopotu. Tu, w krematorium dziewczynka nie może pozostać. Może być tylko jedno wyjście z sytuacji – wyprowadzić dziewczynkę za bramę. Tam zawsze pracuje przy budowie drogi duże komando kobiece. Wraz z kobietami mogłaby wrócić wieczorem do obozu, dostać się do jednego z baraków i milczeć jak głaz o tym, co się z nią działo. Wśród wielu tysięcy kobiet nie rzuciłaby się nikomu w oczy.

- Gdyby dziewczynka był o dwa, trzy lata starsza, można byłoby to zrobić. Oświadczył Muhsfeldt. – Dwudziestoletnia dziewczyna ma już tyle rozsądku, by zdać sobie sprawę z cudownych okoliczności swego ocalenia i nie mówić nikomu o tym, co przeżyła. Ale szesnastoletnie dziecko w swojej naiwności opowie natychmiast pierwszej spotkanej osobie o wszystkim , co przeżyło, gdzie było i co widziało. A to natychmiast rozeszłoby się po obozie.

- Nie ma wyjścia – oświadczył w końcu. – dziecko nie może pozostać przy życiu.
Za kwadrans dziewczynkę wyprowadzono, a właściwie wyniesiono do przedsionka, i tam strzelono jej w tył głowy.

(…)

Miklós Nyiszli, Byłem asystentem doktora Mengele. Wspomnienia lekarza z Oświęcimia. Oświęcim, 2000 rok, str. 90-94. Tekst został skrócony na potrzeby publikacji.

Cześć jej pamięci i 6 milionów ofiar Holocaustu.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto