Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Mój Boże! To dobrzy ludzie byli". Trwa śledztwo w sprawie morderstwa na Pestalozziego w Bydgoszczy

Maciej Czerniak
Maciej Czerniak
Wideo
od 16 lat
Na czwartek zaplanowano sekcję zwłok 25-letniego mężczyzny, który prawdopodobnie nożem zaatakował byłą żonę i jej partnera. Raniony 22-latek zmarł na miejscu a agresor popełnił samobójstwo. Świadkami tego horroru były dwie dziewczynki, ich matka, która również została ciężko ranna i ich prababka.

Krwawe sceny rozegrały się wieczorem we wtorek 7 lutego w mieszkaniu w szczytowej klatce schodowej bloku przy ulicy Pestalozziego. W środę rano o tym, co wydarzyło się poprzedniego wieczora, świadczyły już tylko krwawe ślady na posadzce w korytarzu. Drzwi do mieszkania oklejone były policyjnymi plombami. Przy klamce i zamku widać było uszkodzenia, drewno w kilku miejscach było popękane.

Zobacz wideo: Zarzuty dla Piotra C., członka Rady Nadzorczej MWiK

od 16 lat

- Nie żyją?! - pyta jedna z sąsiadek. Pani w podeszłym wieku łapie się za głowę. - To tacy dobrzy ludzie byli, ta rodzina. Mój Boże...

Dowiadujemy się, że lokatorzy w mieszkaniu na parterze mieszkali od pewnego czasu. Kobieta nie potrafi osadzić tego w czasie. Sugeruje, że może przebywali tam od kilku miesięcy. - I jeszcze te dzieci... - dodaje. - Takie małe, kochane dziewczynki. Boże, co za tragedia.

To Cię może też zainteresować

Sąsiad z parteru to student, obcokrajowiec. Nie może nic powiedzieć na temat sąsiadów zza ściany, bo mieszka w tym miejscu od niedawna. - Zostali zastrzeleni? - dopytuje. Kiedy słyszy, że prawdopodobnie doszło do zabójstwa przy użyciu noża, nie może w to uwierzyć. - Wczoraj wieczorem nie było mnie w mieszkaniu.

Z policyjnych ustaleń: Zgłodzenie do oficera dyżurnego trafiło we wtorek około godziny 18.30. Z pierwszej relacji wynikało, że chodzi o awanturę domową.

Kiedy mundurowi przyjechali na miejsce, pierwszą osobą, którą zobaczyli, była nieprzytomna młoda kobieta leżąca na posadzce klatki schodowej. Była poważnie ranna, krwawiła. Policja informuje, że jej obrażenia były liczne. By dostać się do mieszkania, konieczna była pomoc strażaków z PSP w Bydgoszczy. Drzwi zostały otwarte siłowo.

Matka w stanie poważnym

- Policjanci zastali w mieszkaniu dwóch nieżyjących mężczyzn w wieku 22 i 25 lat oraz dwie dziewczynki w wieku 5 i 3 lata, a także 71-latkę z obrażeniami - mówi mł. insp. Monika Chlebicz, rzeczniczka prasowa Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.

Obie kobiety, 25 i 71-letnia trafiły do bydgoskich szpitali. Stan młodszej, kiedy pytaliśmy o niego w środę, był określany jako ciężki. Starsza kobieta miała "znacznie lżejsze" obrażenia. To, co się stało, jest przedmiotem śledztwa prowadzonego pod nadzorem Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ.

W czwartek ma odbyć się sekcja zwłok 25-letniego mężczyzny. - Ciało młodszego mężczyzny ma zostać zbadane w piątek - mówi prokurator Agnieszka Adamska-Okońska, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy. Co się tak naprawdę stało w mieszkaniu przy Pestalozziego? Rodzina zamieszkała przy Pestalozziego, jak ustaliliśmy, pochodziła z Ukrainy. 25-letnia kobieta z córkami i swoją babką wprowadziły się tam ponad rok temu. Na pewno, jak nieoficjalnie się dowiadujemy, "jeszcze przed wojną", która wybuchła w Ukrainie w lutym ubiegłego roku. Potem przyjechał mąż i ojciec.

Śledczy zaznaczają, że dokładny przebieg zdarzeń jest jeszcze ustalany. Prawdopodobnie jednak były mąż lokatorki nie przebywał w mieszkaniu od dłuższego czasu. We wtorek wieczorem przyszedł jednak i zaatakował 22-latka, jak się okazuje, nowego partnera byłej żony. W mieszkaniu zabezpieczono kilka narzędzi, które odpowiadają kształtowi ran zadanych ofierze. Prawdopodobnie chodziło o nóż. Ranił także, i to poważnie, 25-latkę oraz jej babkę. Po wszystkim - co również jest przedmiotem ustalań - w tym samym mieszkaniu, kilka chwil później popełnił samobójstwo. Jak? Śledczy nie udzielają informacji na ten temat na obecnym etapie śledztwa.

Dzieci o ośrodku opiekuńczym

Świadkami tych wydarzeń były małe dziewczynki. Nie ucierpiały fizycznie. Trafiły do Bydgoskiego Zespołu Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych przy ulicy Traugutta 5 na Szwederowie.

- Są pod naszą opieką. Nie widać oznak tego, że to dla nich traumatyczne doświadczenie, ale niestety z praktyki wiadomo, że takie reakcje są odłożone w czasie - mówi Krzysztof Jankowski, dyrektor BZPOW. - Te dzieci są w takim wieku, że ich rozumienie jeszcze jest na poziomie nie takim, jak nas, dorosłych. Zachowują się swobodnie, są w kontakcie, nie mają żadnych cech, które świadczyłyby, że były ofiarami przemocy, czy zaniedbań.

O dalszym losie dzieci zdecyduje sąd rodzinny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto