Mylą strony, szukają świateł przemijania i bagietki - poznajcie śmieszne opowieści instruktorów szkół jazdy z Bydgoszczy
Nie wszystkie opowieści są śmieszne. Ta zdarzyła się podczas nauki jazdy na motocyklu pod Galerią Pomorską. - Jeździłem do ostatniej minuty z kursantem, który już wszystko umiał - opowiada Mirosław Pomian z Motocyklowego Centrum Szkoleniowego Agora - Miraż. - Zamiast zjechać do bazy, postanowiłem, że zrobimy jeszcze jedną rundę. Przy wyjeździe z Galerii przy ul. Fabrycznej od strony Fordońskiej, młody kierowca, który kilka dni wcześniej odebrał prawo jazdy, wymusił pierwszeństwo. Nie wytrzymał presji stojącego za nim sznura samochodów i po prostu wyjechał. Mój kursant uderzył w jego drzwi. Zobaczyłem jak motocykl staje na przednim kole, jak wgniatają się drzwi samochodu, a kursant przetaczając się po dachu ląduje na bagażniku samochodu i spada na asfalt. Chyba cała Galeria usłyszała jego krzyk, uderzył przyrodzeniem w zbiornik paliwa i wgniótł go. Kursanta opatrzono, motocykl trafił do kasacji. - Cała ta „impreza” zaczęła się o 17.00, a skończyła o 3.00 w nocy - wspomina Pomian. - Karetka, laweta, szpital, rozładowany telefon kursanta, brak kontaktu z rodziną. O 2.00 odwoziłem go do domu, oczywiście na motocyklu.
