Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nasz tradycyjny karp wigilijny to ostatni relikt Planu sześcioletniego. Jak się zmieniły wigilijne zwyczaje?

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Najnowsze wariacje na temat bożonarodzeniowej choinki: prezentowane w tym roku na Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym w Bydgoszczy drzewko z płyt CD
Najnowsze wariacje na temat bożonarodzeniowej choinki: prezentowane w tym roku na Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym w Bydgoszczy drzewko z płyt CD
Tradycje przechowujemy wynosząc poszczególne obyczaje z domu, z kręgu rodziny, modyfikując je przez całe życie w oparciu o zwyczaje obserwowane u innych. Często dzieje się to w sposób mało widoczny, co powoduje, że bywamy zaskakiwani zestawieniami typu: jak było kiedyś, a jak jest dziś. Nie inaczej jest ze świętami Bożego Narodzenia. Jakie zwyczaje dominowały sto lat temu i co by powiedział ktoś przeniesiony z tamtych czasów w dni obecne?

Polską specjalnością świąteczną jest dzień Wigilii, który nie ma swojego odpowiednika w żadnej innej kulturze na świecie. Nie jest jednak zestawem sztywnych rytuałów i podlega przemianom. Aż do końca II Rzeczpospolitej kolację tego dnia wszyscy mundurowi spożywali wspólnie w miejscach pracy i służby. Na stołach pojawiały się tradycyjne dania, a trawienie wspierał alkohol pity w ogromnych ilościach. Rozdawano też paczki, w których znajdowały się głównie… wódka i papierosy. Tego dnia w domach rodzinnych wojaków, policjantów i strażaków kolacje wigilijne spożywano pod nieobecność głowy rodziny.

Zakładowe i miejskie

Nikomu nie przyszłoby wówczas do głowy, że „wigilie” można urządzać po wielokroć. Nowością wywodzącą się dopiero z lat 90. ub. wieku są tak powszechne dzisiaj „wigilie miejskie”, „zakładowe”, „oddziałowe”, „pracownicze”, „emeryckie” i dziesiątki innych, organizowanych w różnych instytucjach, grupach społecznych i towarzyskich. Bez wątpienia każdy z nas, zanim zasiądzie przy rodzinnym wigilijnym stole, będzie miał za sobą już kilka, jeśli nie kilkanaście „wigilii”, koniecznie połączonych z dzieleniem się opłatkiem i składaniem życzeń. Do tego dochodzą jeszcze imprezy organizowane dla bezdomnych, ubogich, chorych i samotnych, począwszy od szykowania paczek i podarków dla nich, po urządzanie kolejnych „wigilii”, nieraz tydzień lub dwa przed 24 grudnia, czasem z samego rana, albo w południe. Miły zwyczaj, płynący z życzliwości i chęci niesienia pomocy spowodował wydłużenie czasu świątecznego z paru dni do praktycznie miesiąca. Tylko handel obecnie świętuje jeszcze dłużej…

Aż do końca II Rzeczpospolitej kolację tego dnia wszyscy mundurowi spożywali wspólnie w miejscach pracy i służby. Na stołach pojawiały się tradycyjne dania, a trawienie wspierał alkohol pity w ogromnych ilościach.

Jedno jest charakterystyczne przy mnożeniu tych „wigilii”. Poświęcamy wiele trudu i pieniędzy dla obdarowania innych i wywoływania uczuć radości, ale pod warunkiem, że nie narusza nam to własnej przestrzeni i czasu. Nikt już dziś nie zaprasza obcych czy samotnych sąsiadów do swojego domu na wigilijną kolację, nikt też nie wyobraża sobie, by właśnie ten wieczór spędzić z innymi, bezdomnymi czy chorymi. To tak, jakbyśmy wyrażali zadowolenie z tego, że zrobiliśmy dobry uczynek, ale teraz już wara wszystkim od nas, bo teraz jest nasz - i niczyj inny - czas.

Karp Hilarego Minca

Jeśli już mowa o wigilii, to samo nakrycie stołu i serwowane potrawy przeszły głęboką przemianę w ciągu ostatniego stulecia. Białe obrusy na stół, koronkowe, ręcznie haftowane, zdobione i wyszywane, zastąpiły wielobarwne jednorazówki chińskie z tymi samymi motywami - choinkami i mikołajami. Prawie nikt już nie kładzie siana pod obrus, co kiedyś było surowo przestrzeganym zwyczajem.

Dopiero w 1948 roku, w tym samym okresie, kiedy powstały zręby planu sześcioletniego, w Polsce zaczęto rozwijać hodowlę karpia. Ponoć pomysł taki zgłosił główny twórca sześciolatki, wpływowy minister gospodarki, Hilary Minc.

Podczas kolacji na środku stołu króluje karp. Mało kto ma świadomość, że jego panowanie na wigilijnym stole to dopiero okres ostatnich 70 lat. W II RP także jadano karpia, ale jako jedną z wielu wigilijnych ryb. W wielu domach z dystansem, bowiem był to ulubiony przysmak środowisk żydowskich (stąd popularny do dziś sposób przyrządzania - karp po żydowsku). Częściej na polskich stołach pojawiały się szczupaki, sandacze, liny. Dopiero w 1948 roku, w tym samym okresie, kiedy powstały zręby planu sześcioletniego, w Polsce zaczęto rozwijać hodowlę karpia. Ponoć pomysł taki zgłosił główny twórca sześciolatki, wpływowy minister gospodarki, Hilary Minc. Karp miał być łatwiejszy i tańszy w hodowli niż inne ryby słodkowodne, a że rybołówstwo morskie po wojnie leżało na łopatkach, była to jedyna szansa zapewnienia rybnych dań na wigilię. W latach 50. ub. wieku karp opanował sklepy, a że to smaczna ryba, został zaakceptowany przez Polaków i od kilkudziesięciu lat jest uważany za „obowiązkowe danie” wigilijne, warte największych poświęceń i wyrzeczeń w czasach, kiedy karp był trudny do zdobycia. Był jeszcze jeden plus karpia - można było kupić go wcześniej i trzymać żywego w domowej wannie, bo z braku chłodni i zamrażarek o świeże produkty nie było łatwo. W wielu rodzinach w związku z tym przed Wigilią raczej domownicy się nie kąpali... Tymczasem dziś w mało którym domu jada się na wigilię inne gatunki ryb; przeważnie poza karpiem serwuje się jeszcze tylko śledzie.

Świeczki w żabkach

Wigilijnej kolacji towarzyszą zazwyczaj migające lampki na choince. Coraz częściej jest to niekłująca jodła kaukaska, bywają też inne ozdobne jodły i świerki. Przed stu laty choinki w naszych domach były - ale wyłącznie świerkowe lub sosnowe, choć często wystarczała jemioła zawieszona pod sufitem. Kulki szklane, zwane bombkami, były już produkowane w międzywojniu, choć, rzecz jasna, nie miały wiele wspólnego z dzisiejszymi, olśniewającymi kształtami i barwami. Dawne kulki były małe, jednokolorowe. Obok nich wieszano dla ozdoby gwiazdkowego drzewka na sznurkach pierniczki, cukierki, jabłka. W PRL-u upowszechniły się papierowe łańcuchy, wykonywane własnoręcznie przez dzieci, figurki, zabawki. Śnieg imitowała... wata, a przy jej braku - lignina. Konieczne były też lamety, zwane też włosiem anielskim - z papieru, celofanu, staniolu, folii aluminiowej…

W latach dekady Gierka Polacy wyrzekali się leśnych drzewek, bo w ogrzewanych kaloryferami pomieszczeniach usychały i zrzucały igły bardzo szybko.

Oświetlenie drzewka aż do lat 60. ub. wieku stanowiły specjalne niewielkie świeczki, osadzane w metalowych żabkach, by można było je przypinać do gałązek. Wyparły je kolorowe żaróweczki elektryczne, które w czasach kryzysu wywoływały wiele problemów, ponieważ bardzo trudno było zdobyć żaróweczki na wymianę. Przepalały się zresztą często, gdyż przeważnie stosowano połączenia szeregowe. Oświetlenie elektryczne wywołało z kolei modę na sztuczne choinki. W latach dekady Gierka Polacy wyrzekali się leśnych drzewek, bo w ogrzewanych kaloryferami pomieszczeniach usychały i zrzucały igły bardzo szybko. Wcześniej, z powodu palenia świeczek na choinkach, notowano liczne pożary i strażacy mieli w Wigilię pełne ręce roboty. Oczywiście, sztuczne plastykowe drzewka płonęły niczym pochodnie, więc się ich bano. Dopiero od lat 90. zaobserwować można było powrót mody na drzewka naturalnie pachnące lasem.

W nocy w oborze...

.
Spore zmiany zaszły także w innych obyczajach wigilijnych. Już nie śpiewa się raczej wspólnie kolęd, tylko włącza radio bądź telewizor. Mało kto bawi się we wróżby przy stole, dotyczące zdarzeń w nadchodzącym nowym roku. Nie chodzą w wigilijny wieczór po domach dzieci - kolędnicy. Najmłodsi mieszkańcy wsi nie wędrują już późnym wieczorem do obór i stajni, by podsłuchać, jak ludzkim głosem rozmawiają ze sobą zwierzęta. Choinki raczej nie ubiera się pośpiesznie w Wigilię rano, ani nie rozbiera w Trzech Króli, jak kiedyś tego surowo przestrzegano. Za sprawą handlu czas świąt rozciągamy w czasie...

Najmłodsi mieszkańcy wsi nie wędrują już późnym wieczorem do obór i stajni, by podsłuchać, jak ludzkim głosem rozmawiają ze sobą zwierzęta.

Młode pokolenie jest przekonane za to, że „od zawsze” świątecznym tradycyjnym produktem jest prezentowana na reklamach coca-cola (w Polsce pojawiła się w 1972 r.), że nie może być Wigilii bez filmu „Kevin sam w domu” (pierwszy razy wyświetlony w TVP w 1990 r.), a najważniejszą ozdobą wigilijnego stołu jest poinsecja, zwana gwiazdą betlejemską. Mało kto jednocześnie wie, że ozdobione i oświetlone choinki na rynkach polskich miast ustawiano już w latach 30. ub. stulecia, a jarmarki bożonarodzeniowe i „złote niedziele” handlowe to wymysł także naszych pradziadków…

Jedno tylko jest niezmienne. Postny zestaw dań, choć obowiązek zachowania postu w Wigilię został zniesiony w 1983 r. Jakoś nikt nie wyobraża sobie na kolację tego dnia pieczonej gęsi albo golonki...

Co CIA pisała na temat Bydgoszczy? Oto odtajnione raporty i rysunki

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto