Bydgoskie uczelnie są praktycznie bezradne wobec wykroczeń popełnianych na ich terenie. Policja, która jako jedyna może z nimi skutecznie walczyć, musi mieć zgodę rektora, aby wejść na teren akademii, co niepotrzebnie wydłuża całą procedurę.
O tym co się dzieje na terenie uczelni wiedzą chyba tylko studenci. A - jak zapewnia komisarz Jerzy Kolasiński, zastępca komendanta miejskiego policji - dzieje się wiele.
- Nie da się ukryć, że istnieje dość poważny problem braku kontroli nad studentami - przyznaje. - Skoro po narkotyki sięgają najmłodsi - uczniowie podstawówek i szkół średnich, to dlaczego nie mają robić tego żacy? - pyta retorycznie komendant.
Tam gdzie narkotyki, tam i handel nimi. Dlatego niezbędne są odpowiednie działania policji. A ta nie może sobie zawsze na nie pozwolić. Wszystkiemu winne są przepisy, które nakładają obowiązek utrzymania porządku i bezpieczeństwa na władze uczelni, a nie na policję. "Organy porządku i bezpieczeństwa publicznego mogą wkroczyć na teren uczelni tylko na wezwanie rektora" - mówi art. 178, punkt 3 Ustawy o szkolnictwie wyższym. Jedynie w przypadku bezpośredniego zagrożenia życia lub katastrofy żywiołowej policja nie musi pytać o zgodę rektora.
Problem wykroczeń popełnianych na terenie uczelni nie ogranicza się tylko do handlu narkotykami. Także sprzedaż nielegalnego alkoholu czy papierosów w niektórych akademikach to nierzadki proceder. Wspomniane domy studenta stanowią teren uczelni, co czyni je także "ziemią świętą" .
Wszystko mogłoby zmienić porozumienie pomiędzy uczelnią a policją. Właśnie taką umowę podpisały w ubiegłym miesiącu w Krakowie Uniwersytet Jagielloński i tamtejsza Komenda Wojewódzka Policji. W jej myśl, mundurowi mogą wejść na teren uniwersytetu bez pozwolenia rektora, jeśli zachodzi taka potrzeba. O podobnym porozumieniu mówiło się także w Bydgoszczy.
- Już kilka razy wysuwaliśmy taką propozycję - twierdzi komendant J. Kolasiński - ale jak dotąd nie było odzewu ze strony uczelni. A szkoda, bo taki układ polepszyłby sytuację. Studenci, którzy łamią prawo, czuliby, że nie są bezkarni. Chodzi nawet o samą prewencję, tak zwanego "straszaka".
Tymczasem rektor Akademii Bydgoskiej nie widzi takiej potrzeby.
- Na razie zawieranych specjalnych porozumień nie jest konieczne - przedstawia stanowisko rektora Tomasz Zieliński, rzecznik uczelni. - Jak dotąd nie było potrzeby ściągania policji na miejsce - twierdzi rzecznik.
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?