Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nieśmiertelny Pacjent

Dorota Kowalewska
Dorota Kowalewska
Ratownik medyczny podbiega do mężczyzny, który leży przy samochodzie. Sprawdza puls. Zaczyna reanimację. Razem z kolegą układają mężczyznę na noszach, biegną do karetki. Kierowca włącza syrenę i rusza z piskiem opon w kierunku szpitala.

W karetce pacjent ma migotanie komór, trzeba go defibrylować, podać leki. Lekarze ratownictwa Medycznego wykonują wszystkie te czynności, za oknami widzą mijane szybko domy. Ambulans wjechał na dawno nie remontowaną ulicę. Trzęsie się na wybojach. Ale właśnie w tej chwili pacjent zaczyna się krztusić.
Czy to scenariusz najnowszego odcinka „Ostrego Dyżuru”? Nie, to scenariusz szkolenia ratowników medycznych, które odbywa się w Centrum Doskonalenia w Zawodach Medycznych w Bydgoszczy. Wszystko wygląda tak, jakby działo się naprawdę. Tylko pacjent jest nieśmiertelny. To specjalistyczny fantom. Takie właśnie miejsce planuje utworzyć Collegium Medicum dla swoich studentów.
Specjalistyczne manekiny są produkowane od kilku lat. Można na nich wykonywać skomplikowane procedury medyczne. Zainicjować problemy z sercem, podać leki, może się okazać, że „pacjent” zaczyna wymiotować lub ma problemy z oddechem.
- Wyobraźmy sobie, że trzeba podać lek – tłumaczy profesor Juliusz Jakubaszko, kierownik Katedry Medycyny Ratunkowej i Katastrof Collegium Medicum – Ale wiemy, że zbyt wysoka dawka spowoduje powikłania. Fantomy są tak skonstruowane, że jeśli ratownik się pomyli, to zareaguje jak prawdziwy pacjent, na przykład zatrzymaniem akcji serca. To jest jak symulator w lotnictwie. Jeśli popełnisz błąd możesz się rozbić, a w naszym przypadku zaszkodzić zamiast uratować. A takie symulacje pozwalają nauczyć się ratować ludzkie życie, bez narażania prawdziwych pacjentów.

Symulacja jest tak realna, że można czasami zapomnieć, że to są ćwiczenia. Koordynator może w każdej chwili zainicjować jakiś dodatkowy problem. Zatrzymać ambulans w korku, Wywołać u pacjenta wymioty.
- Badania wykazują, że najważniejsza jest tzw. pierwsza „złota godzina” - mówi Jakubaszko Za każdą upływającą minutą tego czasu, maleją szanse na przeżycie. Decyzje ratowników muszą być podejmowane natychmiast. Więc ich wyszkolenie musi się opierać nie tylko na wiedzy, którą mają ale też na wprowadzaniu tej wiedzy w życie. Symulatory dla nas są tym samym, co dla pilotów – dodaje. – I po akcji następuje najważniejsza część szkolenia. Analiza. Dzięki za wszystko zapisowi możemy sprawdzić, co było robione dobrze, a co wymaga zmian lub poprawy.

Historia Medycyny Ratunkowej w Polsce nie jest długa. W zeszłym roku mogliśmy dopiero świętować jej dziesięciolecie. Co innego na świecie. Tam już od ponad 40 lat jest to bardzo dynamicznie rozwijający się dział medycyny. Może dlatego tak bardzo różnią się nasze oddziały ratunkowe od tych, oglądanych w filmach?
- Niestety – wzdycha Jakubaszko. – Brakuje nam odpowiedniego systemu finansowania. Stacją docelową dla pacjenta jest przecież Oddział Ratunkowy w Szpitalu. Takich oddziałów powinno być w Polsce około 250. Jest pewnie ze 150, ale tylko część z nich powinna nosić taką nazwę. Może około 120-130. Trzeba zbudować więc cały system. Najważniejsze więc jest, aby w końcu znowelizować Ustawę o Ratownictwie Medycznym. A potem budować system, który w innych krajach świata działa doskonale i naprawdę ratuje ludziom życie. Co nie znaczy, że i nasi lekarze medycyny ratunkowej i ratownicy medyczni nie są dobrze przygotowani – zastrzega Jakubaszko. – Mamy wiedzę, potrafimy ratować ludzkie życie.
- Nawet takie trudne przypadki, o którym nie śniło się scenarzystom filmowym. Ale Medycyna Ratunkowa musi mieć środki, aby się rozwijać.

Nie tylko system finansowania powinien się zmienić. Muszą też zostać stworzone nowe procedury. Na przykład w sporządzaniu dokumentacji medycznej. Dzisiaj polega to na tym, że ratownik na karcie zlecenia wypełnia rubryki z godziną wyjazdu, ilością przejechanych kilometrów. A powinno być inaczej. Ratownicy powinni mieć możliwość wpisania do dokumentacji medycznej przede wszystkim tego, co działo się z pacjentem. Jakie zastosowali procedury, jakie funkcje życiowe monitorowali. A to wszystko musi dziać się szybko. Nie ma czasu na pisanie wypracowań na kartce. Kilka kliknięć na palmtopie, odznaczenie wykonanych procedur i już lekarze przejmujący pacjenta na Oddziale ratunkowym w szpitalu wiedzą, co się dokładnie działo. Ale na takie sprzęt też są potrzebne pieniądze. I chęć zmian.

Plany stworzenia Centrum Doskonalenia w Zawodach Medycznych profesor Jakubaszko ma od dawna. Jest szansa, że je zrealizuje. – Będą tam się uczyć nie tylko nasi studenci i nie tylko ratownicy medyczni – mówi – Są przecież fantomy symulujące na przykład operację katarakty. To doskonałe miejsce do przeprowadzenia operacji dla chirurga okulisty. Albo odebranie porodu przez położnika. Takich specjalistycznych fantomów jest wiele.

Koszty będą wysokie. Jeden fantom może kosztować nawet 0,5 mln złotych. A będzie ich potrzebnych kilka różnych, aby móc przeprowadzać symulacje. Ale jest szansa, że programy unijne pomogą sfinansować ten projekt. Swój wkład powinno mieć również Ministerstwo Zdrowia.

Jeśli Centrum powstanie w Bydgoszczy, będzie pierwszą tego typu placówką w Polsce.



emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto