Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ogłosiła upadłość. Nikt nie może jej pomóc!

Hanna Walenczykowska
Tomasz Czachorowski
Pani Marzanna straciła wszystko, ogłaszając upadłość. Ma niewielkie szanse na poprawę jakości życia, bo za kilka dni straci także wynajmowane mieszkanie.

Pani Marzanna do naszej redakcji zagląda regularnie, co kilka miesięcy. Rozmawia z różnymi dziennikarzami, którym przedstawia swoją traumatyczną i niecodzienną przeszłość oraz nie mniej trudną teraźniejszość.

- Nie wiem, gdzie mam szukać pomocy! - mówi wzburzona pani Marzanna. - Jedyna nadzieja w mediach, które mogą przedstawić to, co przeżyłam i przestrzec innych, by nie decydowali się na zostanie opiekunami obłożnie chorych członków własnej rodziny.

Pani Marzanna, przed laty, pracowała w domu pomocy społecznej. Sama wychowywała kilkuletnią córkę oraz opiekowała się poważnie chorą mamą. Pensja nie wystarczała jej na pokrycie wszystkich kosztów. Zaczęła więc jeździć do Niemiec po to, by dorobić.

Córkę i mamę zostawiła z opiekunką. Niestety, miała pecha, bo kobieta, której powierzyła najbliższe sobie osoby, nie wywiązała się ze swoich obowiązków. Dziecko zostało jej odebrane. Kiedy pani Marzanna wróciła do domu, znalazła na stole kartkę z informacją. W ten sposób dowiedziała się, że mama została umieszczona w szpitalu, a dziecko trafiło do leśniczówki do rodziny zastępczej.

- Sąd wymierzył mi karę za to, że zostawiłam córkę i mamę - tłumaczy bydgoszczanka. - Od tej chwili wszystko się zmieniło.

Pani Marzanna odzyskała dziecko, zajęła się mamą, której stan zdrowia się pogarszał. Jakby tego było mało, pojawiły się kłopoty materialne i bydgoszczanka wpadała w coraz większe długi. W końcu musiała ogłosić upadłość konsumencką. Poza tym, właściciel mieszkania wypowiedział umowę najmu. Pani Marzanna ma wyprowadzić się do końca marca.

Mama bydgoszczanki, kombatantka (która przeszła katorgę pracując niewolniczo w czasie II wojny światowej) znalazła miejsce w domu pomocy społecznej.

- Nie mamy nawet pieniędzy, żeby mamę odwiedzić - skarży się pani Marzanna. - Dostaję 500 złotych alimentów z funduszu alimentacyjnego, ponieważ zasądzonych nam 750 złotych od ojca córki nie można wyegzekwować. Od 11 lat o to walczę! Otrzymuję też 118 złotych rodzinnego.

Kiedyś był jeszcze dodatek pielęgnacyjny i skromne świadczenie, które ZUS przelewał na konto mamy pani Marzanny.

- Ja sobie poradzę, ale nich mi ktoś pomoże znaleźć mieszkanie! Mam wypisywać wnioski! Po co? I tak odmówią - twierdzi zdesperowana bydgoszczanka i informuje, że odwiedziła już bydgoskie urzędy. Tam dowiedziała się, że mieszkanie komunalne jej nie przysługuje, ponieważ aktualnie ma gdzie mieszkać i wynajmuje mieszkanie, którego powierzchnia wynosi aż 48 metrów kwadratowych. Nie spełnia więc podstawowego warunku; 5 metrów kwadratowych na osobę...

Prognoza pogody na 16.03.2016. TVN Meteo Active/x-news

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto