Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Okruszki z warszawskiego stołu

Zygmunt Broniarek
Pułkownik Michael Posvar, attache obrony stanów Zjednoczonych (tytuł "attache wojskowy" coraz bardziej zanika), rozpoczął swą zapowiedź, że za chwilę przemówi ambasador USA, Christopher R.

Pułkownik Michael Posvar, attache obrony stanów Zjednoczonych (tytuł "attache wojskowy" coraz bardziej zanika), rozpoczął swą zapowiedź, że za chwilę przemówi ambasador USA, Christopher R. Hill, od odczytania listy sponsorów przyjęcia z okazji święta narodowego USA. Święto to przypada, jak wiadomo, 4 lipca, ale ambasador Hill, wraz z żoną, panią Patrycją Whitelaw-Hill urządzili je dzień wcześniej, ponieważ 4 lipca to w tym roku piątek, a Polacy, naród szczególnie pracowity, w piątek po południu rozpoczynają weekend. Dziś już prawie wszystkie przyjęcia wydawane przez ambasady są sponsorowane i - moim zdaniem słusznie - że firmom należy się podziękowanie wypowiedziane publicznie. Przecież ich szefowie czy przedstawiciele są na przyjęciu, a więc miło im wysłuchać takich w pewnym sensie Imiennych podziękowań.

Ambasador Hill jest jednym z najdowcipniejszych ambasadorów w Warszawie, zaczął więc od następującego stwierdzenia: "Ja też dziękuję sponsorom, ale najbardziej dziękuję tym wszystkim gościom - Polakom i Amerykanom - którzy się modlili, żeby na czas przyjęcia była dobra pogoda". I była, co trzeba podkreślić tym bardziej, że zanosiło się na deszcz. Dopiero pod sam koniec przyjęcia padło kilka czy kilkanaście kropel.

Ambasador Hill powiedział, że "nowe stosunki Ameryki z Polską są tak dobre, jak nigdy w przeszłości". ?W rzeczywistości - dodał - są one bardzo stare, ale mają teraz nowy charakter. Ubiegły tydzień był pod tym względem szczególny, ponieważ pierwsze polskie jednostki wojskowe wyjechały do Iraku, by objąć tam polską strefę stabilizacyjną".

Wszystko to ambasador Hill powiedział po polsku. Po czym dodał po angielsku: "Państwo pozwolą, że teraz powiem parę słów po angielsku tym biedakom, którzy polskiego nie znają".

Obecny na przyjęciu polski dyplomata, Henryk Jerzy Sokalski, mówi mi: "To już nie pierwszy raz ambasador Hill bawi ludzi swoim dowcipem. Na początku lat 90. on i ja działaliśmy na Bałkanach, w tym w Macedonii, w ramach misji pokojowych. Urządziliśmy prywatne spotkanie, na którym Christopher wygłosił monolog, wywołując co drugie zdanie wybuch śmiechu. Co ważniejsze jednak to, że wcześniej tego samego dnia miał on podobne spotkanie gdzie indziej, które potraktował jako próbę generalną. Tam badał reakcję na swoje pointy i na naszym spotkaniu korygował je lub w ogóle ich nie wypowiadał, jeżeli na tym poprzednim nie powodowały właśnie wybuchów śmiechu".

Przyjęcie u ambasadora amerykańskiego było dla jednego z gości szczególnie przyjemne ze względu na fakt, że gdyby nie zdarzyło się tego dnia wcześniej to, co się zdarzyło, formalnie, nie mógłby on w przyjęciu uczestniczyć. Gościem tym był nowy ambasador japoński o nazwisku bardzo łatwym dla każdego Polaka, nazywa się bowiem pan Masaaki Ono (był z małżonką). A cóż to tak ważnego zdarzyło się przed południem? Oto pan ONO złożył listy uwierzytelniające prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu. Tym samym rozpoczął oficjalnie swą misję w Polsce. "Teraz już jestem prawdziwym ambasadorem" - powiedział ze śmiechem. Zdradził też, że nauczył się swego pierwszego polskiego zdania -pytania: "Czy mógłbym dostać coś do jedzenia?". Na przyjęciu oczywiście nie musiał o to pytać - wszystko leżało na stołach.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto