Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Opera Nova w Bydgoszczy to miejsce niezwykłe, gdzie Nietoperz goni Cyrulika. Zapraszamy na drugą stronę sceny [zdjęcia]

Alicja Polewska-Matusewicz
Alicja Polewska-Matusewicz
Rusałka.
Rusałka. Marek Chełminiak
Jak powstaje scenografia widowiska operowego? Kto ją tworzy? Z czego? Jak długo trwa i co się z nią dzieje, kiedy opera schodzi z afisza? Zabieramy Was na drugą stronę sceny.

Zaczynał, kiedy jeszcze Opera Nova nie miała swojego budynku przy Focha w Bydgoszczy, a spektakle operowe wystawiane były na deskach Teatru Polskiego. Stamtąd zresztą musiał przenieść scenografię do „Cyrulika Sewilskiego”, który z afisza „zszedł” po 40 latach grania w tych samych dekoracjach. Jarosław Jeziorski, kierownik działu technicznego Opery Nova opowiada o latach budowania magicznych światów tak, że migają one przed oczami; nawet jeśli się tych przedstawień nie widziało.

- W pośredniaku dali mi cztery oferty pracy. Ta w operze była trzecia. I ostatnia - mówi socjolog bez umiejętności technicznych (- Może dlatego tak długo tutaj pracuję, moi poprzednicy byli inżynierami i wytrzymywali jakieś dwa lata. Ja dogaduję się z ludźmi - dodaje). Do tej pory przygotowywał jakieś 100 przedstawień, a zaczynał od adaptowania do podróży scenografii „Traviaty”, która miała jechać do Holandii. Trzeba było więc wszystko tak poskładać, by codziennie dało się grać w innym mieście - spakować, przewieźć i rozpakować.

To Cię może też zainteresować

Kilogram pierza to nie kilogram stali

I tutaj ważna uwaga: scenografia do przedstawienia operowego to może być 6-7 tirów pełnych rekwizytów i elementów sceny (tyle zajmuje wyposażenie do „Rusałki”; - To genialne przedstawienie tego teatru pod każdym względem - mówi Jeziorski), ale też 24 tony stali jak do „Potępienia Fausta”, które trzeba osadzić na swoim miejscu w dwa dni rękoma 12-14 osób. - Dużo roboty? No trochę, ale mam jeden z dwóch najlepszych zespołów w kraju - mówi z dumą szef działu technicznego Opery Nova.

- Z niektórymi pracuję od 30 lat, beniaminek jest z nami od 18. I od razu opowiada, jak to w latach 90. szykowane było u nas przedstawienie „Turandot” (reżyseria Marek Weiss-Grzesiński, scenografia Paweł Dobrzycki), potrzebna była chińska pagoda, a właściwie jej dach, który unosiłby się nad sceną. - Musiało to być lekkie, więc od razu wybór padł na styropian, cienki materiał do oklejenia i sklejkę. Kiedy jednak to wszystko się poskładało (poszły dwie beczki kleju po 70 kilogramów), okazało się, że całość waży... 900 kilogramów! I potrzeba było pięciu sztankietów (belek służących do mocowania scenografii; scena w Operze Nova wyposażona jest w 33 sztankiety), żeby to unieść. Od tamtego czasu wiem na pewno, że kilogram pierza i stali nie ważą tyle samo - śmieje się.

Zaplecze techniczne bydgoskiej sceny to mistrzowie w swoich profesjach, a jest ich tutaj wielu - bo nawet spawacza swojego mają. Kilku szewców, krawcowe, modystki, specjalistkę od farbowania tkanin (sama wszystkiego musiała się nauczyć metodą prób i błędów, kiedy poprzedniczka odeszła na emeryturę. Aktualnie Ola Czajor przygotowuje druk tkanin do najnowszej premiery „Alicji w Krainie Czarów” zgodnie z projektami kostiumografa. Swoje umiejętności sprawdziła podczas produkcji tkanin do „Dziadka do orzechów”.

Nie wszystko się jednak da zrobić tutaj na miejscu, chociaż, jak mówi Jarosław Jeziorski właściwie za każdym razem wymyślają proch (np. w Holandii teatry wymieniają się dekoracjami, u nas raczej są one utylizowane, niektóre elementy zostawia się z myślą o kolejnych inscenizacjach: - Dyrektor nie lubi likwidacji - dodaje. A kiedy pytam o sprzedaż wygranych elementów, odpowiada, że nie ma takiej praktyki, a po chwili chwali się, że ma w domowych zasobach fotele z przedwojennego wystroju kina „Pomorzanin”, o ich oryginalności zaświadczyły stare gazety, które znaleźli wewnątrz tapicerzy podczas renowacji).

Nawet antyki produkują

To tworzenie od początku dotyczy także scenicznych antyków - bywa, że kiedy nie udaje się ich znaleźć u zaprzyjaźnionych antykwariuszy, trzeba wyprodukować. Z importu z Poznania pochodzą za to mundury z różnych epok, a ze Szczecina kopia auta marki Isotta Fraschini (”Bulwar Zachodzącego Słońca”) czy bydgoski tramwaj z „Rusałki”.

A propos „Bulwaru...” - od początku prób oraz budowy scenografii do premiery upłynęło półtora roku i choć z pozoru było to bardzo wygodne, to okazało się, że po 18 miesiącach są pewne trudności z przypomnieniem sobie tego, co zostało wymyślone na początku... A wymyślanie ma przy scenografii kolosalne znaczenie.

- Uwielbiam, kiedy w czasie pierwszego spotkania ze scenografem na moje pytania o szczegóły słyszę: jakoś to zrobimy - puszcza oko Jarosław Jeziorski. - Drugie fantastyczne zdanie brzmi: mam problem. O, myślę sobie: skoro to mówisz, to znaczy, że masz też rozwiązanie i chcesz się tylko upewnić, że tak będzie ok - wychodzi dusza socjologa.

Największe wrażenie na Jarosławie Jeziorskim zrobiła wizualizacja Laco Adamika - „Tosca” wyszła tak, jak było to na pierwszym zdjęciu.

Dzieci i zwierzęta kradną scenę

Z czym są problemy na deskach? Mogą być ze wszystkim, także z tym, co teraz często „maluje” sceny, czyli wykorzystaniem multimediów; coś nie zaświeci, coś nie zagra i dobrze, kiedy wtedy sytuację „ratuje” klasyczna dekoracja. Inna sprawa to żywe zwierzęta i dzieci. Te drugie z reguły "kradną" scenę (jak kilkulatka, która w II akcie „Rusałki” tylko przechadza się z wózeczkiem), a te pierwsze męczą się (kilka lat temu z ogrodu w Myślęcinku wypożyczony został osiołek, ale po dniu prób nadawał się do zwierzęcego psychiatry, tak był zestresowany nowym otoczeniem i oczekiwaniami reżysera).

Z drugiej jednak strony bez cudów, których dokonuje światłami Maciej Igielski, nie byłoby pewnie bajkowości „Dziadka do orzechów” czy przygotowywanej właśnie „Alicji...”. - Mistrz z Teatru Wielkiego - Opery Narodowej kocha balet, więc nic dziwnego, że właśnie taneczne przedstawienia maluje najpiękniej - dodaje Jeziorski.

Zazdroszczę, że to oglądacie

Osobną kategorią w bydgoskiej operze są koncerty sylwestrowo-noworoczne. I tutaj kolejna anegdota rzucona przez szefa działu technicznego:

„Klasyczny” koncert to 26 zmian dekoracji, właściwie do każdej piosenki „szyjemy” od początku, ale bywa, że do końca nie wiemy, które piosenki wejdą ostatecznie do przedstawienia. Mówimy, że bilety są już sprzedane, a my nie do końca wiemy, co będzie grane.

Zaraz jednak dodaje, że praca przy tych koncertach z duetem Sebastian Gonciarz (reżyser) i Mariusz Napierała (scenografia) to cudowna przygoda i żal, że może je co roku zobaczyć tylko 6 tysięcy widzów. - Powiem szczerze, że bardzo zazdroszczę naszym gościom, że mogą te spektakle oglądać z widowni, ja je widzę tylko z boku, z kulisy - wzdycha.

Jeszcze w Teatrze Polskim usiadłem na widowni na premierze „Skrzypka na dachu” i byłem przerażony, kiedy podczas zmiany dekoracji w trakcie spektaklu coś się nie udało, a z miejsca, w którym siedziałem nie mogłem interweniować. Od tej pory nie oglądam premier z widowni.

Ulubiony spektakl? „Madame Butterfly” w reżyserii Mariusz Trelińskiego w Teatrze Wielkim. - Coś nadzwyczajnego, niestety nawet w ramach Bydgoskiego Festiwalu Operowego nie da się do nas przenieść - rozmach, trzy łodzie przesuwające się po scenie. Maestria. No i ten Puccini...

- Mam w domu na półce całą - brzydko mówiąc - dyskografię Pucciniego i Verdiego.
- Wiec który? - pytam.

Lekki uśmiech: - Jednak Puccini. „Tosca” i „Madame...”, a z polskich - „Manru” Paderewskiego. To było moje odkrycie, a spektakl - cudowny.

- Niedawno dyrektor Figas zapytał o plany emerytalne, bo właściwie od zawsze pracujemy ze sobą. Szef ma rękę do ludzi, więc i mnie to się udziela. Powiedziałem, że zostanę tak długo jak on (śmiech), więc planów nie robię. A zresztą - ja na emeryturze?! Co bym na niej robił? Tu jestem spełniony, moi pracownicy to jeśli nie moje dzieci, to na pewno rodzina. Puccini jeszcze sobie poczeka na półce - kwituje Jarosław Jeziorski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Opera Nova w Bydgoszczy to miejsce niezwykłe, gdzie Nietoperz goni Cyrulika. Zapraszamy na drugą stronę sceny [zdjęcia] - Gazeta Pomorska

Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto