Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Oszust matrymonialny po bydgosku. Narzeczony udawał umierającego. Pokazywał krew. A to był... kwas buraczany!

pio
Mężczyzna posunął się do tego, że upozorował własną śmierć, nawet swój nekrolog zamieścił w gazecie, żeby jego byłe partnerki go nie szukały
Mężczyzna posunął się do tego, że upozorował własną śmierć, nawet swój nekrolog zamieścił w gazecie, żeby jego byłe partnerki go nie szukały Pixabay.com
70- i 74-latka, jedna po drugiej, padły ofiarami oszusta matrymonialnego. - Zarzekał, że kocha, że życie jest w stanie poświęcić. A jak tylko dostał od nas pieniądze, przepadł bez wieści – mówią panie.

Najpierw z bydgoszczaninem (teraz ma on 60 lat) spotykała się 74-latka z Bydgoszczy, bogata elegancka wdowa, mieszkająca w willi. - Parę lat temu poszłam na wieczorek taneczny. On tam był. Mówił, że jest 10 lat po rozwodzie, emerytowanym wojskowym, przedsiębiorcą, który dawniej prowadził różne hurtownie. Pod koniec zabawy wymieniliśmy się telefonami. Jeszcze tego samego wieczora zadzwonił. Prosił o spotkanie. Odmówiłam.

Trzy adresy, a pan jeden

Mężczyzna nie dawał za wygraną. - Wreszcie się znowu spotkaliśmy. I znowu, i znowu – wspomina kobieta. - Opowiadał o swoim mieszkaniu w Bydgoszczy, w którym mieszka i o dwóch domach: jednym w Chobielinie w powiecie nakielskim, drugim w Bawarii, w Niemczech.

Do Niemiec nigdy jej nie zaprosił, lecz do mieszkania w Bydgoszczy i domu pod Bydgoszczą – owszem. - Raz byłam w tym domu. Zdziwiło mnie, że tak dawno rozstał się z żoną, a nadal na ścianach wiszą ich wspólne zdjęcia. Tłumaczył, że zdejmie je, jak przeprowadzi remont domu.

Mężczyzna nalegał, aby zamieszkali razem. - Nie zgodziłam się – zaznacza 74-latka. - Może dlatego, że zbyt długo byłam sama. Mnie pasował taki układ. Im częściej on snuł plany o wspólnym zamieszkaniu, tym bardziej stawiałam opór. Wreszcie powiedziałam, że koniec między nami. Zaczął wydzwaniać, wystawać pod moim domem. Nie otwierałam. Dałam mu jednak 10 tysięcy złotych, bo potrzebował. Machnęłam ręką, niech ma na odchodne. Pewnej nocy wkradł się na teren posesji i rzucił doniczką w okno. Rozbił szybę. Wezwałam policję. Wsadziła go na 3 miesiące do więzienia. Zastanawiające, bo przecież nikt za takie wykroczenie nie trafia na tak długo za kratki. Nie wiem, jak sobie ułożył życie po wyjściu z więzienia.

Elegancja i nonszalancja

Ano ułożył. U boku nowej partnerki. - Znałam go z czasów sanatorium – zaczyna 70-latka, tak samo bogata, wykształcona, światowa wdowa. - Nie zaprzątałam sobie nim głowy, bo był w związku. Kontakt odnowiliśmy wiosną 2019 roku, gdy już od dłuższego czasu był samotny. Elegancki i nonszalancki. Ujął mnie manierami. Wkrótce do mnie się wprowadził. Historyjki o mieszkaniu w Bydgoszczy, domach w Chobielinie i Bawarii też mi sprzedał, chociaż wtedy nie wiedziałam, że mnie okłamuje. Poznał moją rodzinę, czuł się jej częścią. Ja nigdy nikogo z jego bliskich nie poznałam.

Ukochany udawał umierającego. 70-latka opowiada: - Zawołał mnie kiedyś do łazienki. Pokazał, że pluje krwią. Potem wyszło na jaw, że do muszli wylał… kwas buraczany. Chciał wzbudzić litość.

Próbował też popisywać się wiedzą. - Opowiadał, jak bardzo interesuje się filozofią. Poprosiłam, żeby wymienił nazwiska najbardziej znanych filozofów w Polsce. Nie znał ani jednego. Już wtedy powinna mi się w głowie zapalić czerwona lampka, ale nie zapaliła.

Para razem spędzała miło czas. Wczasy, restauracje, kina, zakupy – prawie wszystko sponsorowane przez kobietę. - Nie zależało mi na tym, żeby płacił, chociaż chwalił się, że dostaje na rękę 5 tys. zł emerytury.

70-latka wiedziała, że jej młodszy partner utrzymuje kontakt ze swoją byłą żoną. - Regularnie do siebie dzwonili – podkreśla czytelniczka. - Nie przeszkadzało mi to.

Któregoś dnia mężczyzna poprosił wybrankę o pożyczenie 10 tys. zł . - To na remont jego mieszkania, które zostało okradzione, a na dodatek zdewastowane przez złodziei. Pożyczyłam, ale spisaliśmy umowę. Zobowiązał się w niej, że odda. Nie oddał. Za połowę rachunków i zakupy też nie oddał. 17 tys. zł łącznie. Zniknął w styczniu bieżącego roku, po powrocie z kolejnego wspólnego wyjazdu. Razem z drogimi alkoholami, które mi ukradł. Ponoć wrócił do swojego mieszkania w Bydgoszczy, ale tam go nie ma. Nie wiem, gdzie się ukrywa. Mam jego 3 numery telefonów. Nie odbiera.

Poprzednia jego partnerka, wspomniana 74-latka, pamięta, że on miał 5 komórek. Dzisiaj wszystkie numery nieczynne.
Obie panie straciły pieniądze. Znów są samotne. Poznały się nawzajem. - Nie zależy już nam tyle na odzyskaniu pieniędzy, co na tym, aby przestrzec inne kobiety przed tym oszustem matrymonialnym – przyznają. - Każda majętna, samotna seniorka może stać się jego ofiarą. Mieszkanie w Bydgoszczy należy do jego eksmałżonki. Dom w Chobielinie został przepisany na córkę. W Bawarii żadnego domu nie ma. I nie ma żadnej wysokiej emerytury, tylko jakieś 1500 zł miesięcznie. On nie ma żadnego majątku. Prawdopodobnie współpracuje z byłą żoną. Całkiem możliwe, że ona typuje potencjalne ofiary, natomiast on je uwodzi. Tak, jak uwiódł nas.

Głuchy telefon

Dzwonimy. Faktycznie, żaden z podanych numerów telefonów, należących do mężczyzny, nie odpowiada.

Mł. ins. Monika Chlebicz, rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji w Bydgoszczy: - Dobrze, że takie sprawy są nagłaśniane. Trzeba zachować zdrowy rozsądek, a nie wierzyć w każde słowo. Być może do obu pań wcześniej docierały różne sygnały, że mężczyzna mija się z prawdą, ale panie te sygnały bagatelizowały. Która pani czuje się poszkodowana, oszukana, niech zgłosi się na policję.

Oszust matrymonialny to zamaskowany gracz. - Tutaj zadziałał mechanizm samotności - sądzi dr Adam Musielewicz, socjolog z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. - Starsze panie nie potrzebowały kogoś majętnego, tylko kogoś, kto będzie im towarzyszył przez resztę życia. On jednak robił wszystko z premedytacją, dla niego liczyły się względy finansowe. Potrafił sprzedać swój urok intelektualny i fizyczny. Czujność kobiet została uśpiona.

Panie teraz występują w duecie przeciw oszustowi. - Zanim obie pójdziemy na policję, szukamy następnych pań, które rozkochał w sobie, okradł i zostawił.

Złamane krzesło i serce

74-latka kontynuuje: - On w 2012 roku upozorował swoją śmierć. Nawet swój nekrolog w gazecie umieścił. Przypuszczamy, że chciał w ten sposób odciąć się od innych pań, które go poszukiwały po tym, jak wziął od nich pieniądze.

70-latka kończy: - Kiedyś przewrócił się w moim domu i złamał zabytkowe krzesło. Oprócz złamanego krzesła, zostało mi po nim złamane serce.

Zobacz także:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto